Wypadek w Sztumie. Skuterzysta nie spojrzał w lusterko
Do kolizji dwóch jednośladów doszło w Sztumie (woj. pomorskie) na ul. Henryka Sienkiewicza, przed budynkiem Komendy Powiatowej Policji. Samo zdarzenie zostało uchwycone przez kierującego autem świadka 17 czerwca, jednak film trafił do sieci dopiero teraz. Pomiędzy internautami rozpętała się wielka kłótnia, bowiem nikt nie jest w stanie jednogłośnie stwierdzić, który z mężczyzn jest bezpośrednio odpowiedzialny za doprowadzenie do tego wypadku. Nic dziwnego, bowiem sytuacja jest nieoczywista.
SPRAWDŹ - Luksusowy SUV nie zmieścił się pod mostem. Kierowca lawety się przeliczył
Polecany artykuł:
Wypadek w Sztumie. Zapomniał, ze motocykle są wszędzie
Na nagraniu widać jak na dłoni, że ten manewr skrętu w lewo, nie został przez skuterzystę wykonany zgodnie z przepisami. Decydując się na taki ruch, mężczyzna powinien jak najbliżej zjechać do środka jezdni, by jadące za nim pojazdy nie miały wątpliwości, co zamierza zrobić. Tak się jednak nie stało, czego skutkiem była kolizja z motocyklem. Motocyklista ubrany na czarno wyprzedził samochód autora i z uwagi na rozwiniętą wcześniej prędkość, nie zdołał wyhamować przez skuterem. Kto jest winny za doprowadzenie do tego wypadku?
Zgodnie z jedną z najważniejszych zasad jazdy na motocyklu, która mówi, by przed każdą zmianą pasa ruchu czy wykonania skrętu w lewo zjechać do środka jezdni i - uwaga - upewnić się, czy można bezpiecznie wykonać manewr, winę ponosi skuterzysta. Mężczyzna co prawda zasygnalizował manewr kierunkowskazem, jednak nie spojrzał w lusterko. Z drugiej strony pojazd sygnalizujący zamiar skrętu w lewo może zostać wyprzedzony tylko z prawej strony, jednak w tej sytuacji sposób ustawienia skutera do skrętu był nieprawidłowy.
Skuterzysta miał szczęście, że przeżył
Kierujący skuterem mężczyzna nie dość, że nie do końca wie, jak swoim pojazdem poruszać się po drodze, to na dodatek nie martwi się o swoje życie. W momencie upadku kask spada z jego głowy, co nie pozostawia wątpliwości, że był nieprawidłowo zapięty - o ile w ogóle był. Do tego dochodzi jeszcze lekka odzież, która w takiej sytuacji nie chroni go przed niczym. Od tragedii dzieliło go niewiele, bowiem głową o mało nie uderzył w krawężnik.