Cała sytuacja miała miejsce w grudniu zeszłego roku, jednak dopiero teraz śledczy mogli podzielić się swoimi wnioskami dość dziwnej – przynajmniej patrząc powierzchownie – sprawy. 5 grudnia w Fordzie Fiesta ST znaleziono ciała 23-letniego Toma i jej przyjaciółki. Podczas sekcji okazało się, że zatruli się tlenkiem węgla. Nie byłoby to dziwne, gdyby auto znajdowało się w zamkniętym garażu, lecz Ford stał po prostu na ulicy.
Zobacz też: OC będzie tylko droższe – branża szuka miliarda złotych
Jak się okazało, właściciel Fiesty usunął katalizator, a podczas całej operacji niedostatecznie uszczelniono wydech. Tlenek węgla dostawał się pod maskę i wypełniał na postoju komorę silnika.
To jednak nie wystarczyłoby do spowodowania tragedii. Tom zainstalował też maskę z inaczej ukształtowanymi wlotami powietrza. Tlenek węgla zbierał się przy podszybiu, skąd zaciągane jest powietrze do kabiny.
Podczas jazdy nieszczelność wydechu nie stanowiła problemu, ale auto stało zaparkowane, a kierowca i pasażer prawdopodobnie próbowali się ogrzać, rozgrzewając silnik.
When your camera is only 2ft away from the car but you fit the whole thing in the picture with some mad wide lens.. #photography #10mmlens #wideangle #fordfiesta #fiestamk7 #spiritblue #racecar #shiny #clean #whyamihashtaggingsomuch
Post udostępniony przez Tom Putt (@tomdjputt96) 18 Sie, 2016 o 12:15 PDT