Najnowszy film pt. "Rainbow Drift" wrzucony do Internetu przez wściekłą "Żabę" może przyprawić o zawrót głowy. Widać na nim, jak na plac Zbawiciela z ul. Marszałkowskiej wjeżdża białe BMW. Auto robi z zawrotną prędkością kilkanaście okrążeń wokół tęczy. Kierowca nie zwalnia nawet wtedy, gdy jego śladem rusza patrol straży miejskiej. Po minucie gonitwy ucieka w jedną z bocznych uliczek. Śledczy nie mają wątpliwości, że za kierownicą siedział 23-letni Robert N., który tym samym autem odbył już niejeden dziki rajd po warszawskich ulicach i swoimi dokonaniami chwalił się później w sieci.
- Sytuacja, którą widzimy na filmie, miała miejsce 7 czerwca. Został on dołączony do materiału dowodowego w sprawie, którą prowadzi płocka prokuratura - mówi st. asp. Mariusz Mrozek z Komendy Stołecznej Policji.
Płocka prokuratura bada sprawę rajdu
Tymczasem w prokuraturze w Płocku trwa burza mózgów. Od dwóch miesięcy biegli z zakresu ruchu drogowego dumają nad losem pirata drogowego. Oglądają filmy z wyścigów "Froga" i zastanawiają się, czy rajdy były zagrożeniem dla życia lub zdrowia innych uczestników ruchu. Muszą mieć twardy orzech do zgryzienia, bo przez ostatni miesiąc przekładali termin wydania ostatecznej decyzji.
Dziś w końcu opinia publiczna ma poznać wersję biegłych. - Mamy już opinię biegłego, analizuje ją właśnie prokurator - tłumaczy Iwona Śmigielska-Kowalska, rzecznik prokuratury w Płocku, która prowadzi sprawę "Froga". Nie trzeba być jednak specjalistą, żeby wiedzieć, że siejący grozę na ulicach pirat, który za nic ma sobie przepisy ruchu drogowego, jest niezwykle niebezpieczny! To cud, że pod kołami jego auta nikt jeszcze nie zginął.