W Polsce zauważyć dał się przede wszystkim, po początkowym wzroście, spadek dynamiki sprzedaży aut nowych oraz lawinowy, jeszcze większy niż w latach wcześniejszych, napływ samochodów używanych. Wielu importerów zdecydowało się na obniżenie cen nowych samochodów, co było możliwe dzięki niskim kursom walut i miało spowodować wzrost popytu na nowe samochody. Tymczasem obniżki na rynku pierwotnym wymusiły obniżenie cen na rynku wtórnym. Na wartości straciły przede wszystkim samochody młode - roczne i dwuletnie - oraz samochody należące do segmentów wyższych, od segmentu D włącznie.
Po wakacjach, pomimo wzrostu kursów walut, samochody używane nie podrożały. Zahamowanie popytu na rynku wymusiło dalsze obniżki cen samochodów z drugiej ręki, a w sprzedaży z pewnością nie pomogła wysoka podaż. Właściwie żadna z marek nie oparła się tendencji spadkowej ostatnich miesięcy, choć tak, jak już wspominałam wcześniej, tendencja ta dotyczy głównie aut najmłodszych oraz modeli premium. Dodatkowo fala kryzysu spowodowała, że decyzje o zakupie dóbr luksusowych, jakimi w naszym społeczeństwie niewątpliwie są samochody, są odkładane w czasie. Stąd i tak już trudna sytuacja w motoryzacji pogłębiła się.
Informacje o podniesieniu akcyzy na samochody o pojemności powyżej dwóch litrów, zapowiadane przez polityków jako antidotum na kryzys, czy też pomysły wprowadzenia stałej, wysokiej opłaty akcyzowej od wszystkich samochodów osobowych, mogą w najbliższym czasie zdeterminować rynek motoryzacyjny, o ile oczywiście zostaną wcielone w życie. Może się okazać, że pomimo małego popytu samochody w naszym kraju podrożeją, co jeszcze bardziej może osłabić i tak już spowolnioną dynamikę na rynku.