Od jakiegoś czasu, Wielka Brytania jest pogrążona w paliwowym kryzysie. Na taki stan rzeczy złożyło się wiele czynników, choć nietrudno wskazać najważniejsze z nich. Po tym, jak mieszkańcy wysp zagłosowali za wyjściem z Unii Europejskiej, z kraju wyjechało około 25 000 kierowców zawodowych. Pandemia COVID-19 utrudniła z kolei szkolenie nowych pracowników, a dziś są oni potrzebni jak nigdy wcześniej. Paliwo w hurcie jest dostępne, a brytyjskie władze uspokajają, że zapasów nie zabraknie. Problem w tym, że do detalistów, zwyczajnie nie ma kto ich wozić.
Polecany artykuł:
Sytuacja nie do pozazdroszczenia sprawiła, że na wielu stacjach paliwa po prostu brakuje, a na innych ustawiają się gigantyczne kolejki. Jak informuje interia.pl, powołując się na zagraniczne media, jedna z sieci wprowadziła nawet racjonowanie paliwa na osobę - jeden klient może zatankować maksymalnie za 30 funtów. Problemy nie ominęły największych graczy, takich jak ExxonMobile czy Shell.
Pikanterii dodaje fakt, że jeśli kryzys nie zostanie sprawnie zażegnany, zagrożone będą... bożonarodzeniowe dostawy. W transporcie, sezon świąteczny jest już za pasem, a zapotrzebowanie na usługi wymagające zarówno kierowców, jak i paliwa, do końca roku będzie już tylko rosło. Brytyjski rząd ma więc twardy orzech do zgryzienia, a złość obywateli, którzy sami zagłosowali za Brexitem można traktować jak ostrzeżenie dla innych. Braki na rynku pracy, w gałęzi tak ważnej jak transport, mogą mieć skutki poważniejsze, niż się wydaje.