Warszawskie Powiśle, godz. 15. Piotra Komorowskiego spotykamy przy jednej z niewielkich uliczek między blokowiskami. Syn prezydenta jest bardzo zajęty majstrowaniem przy otrzymanym od ojca srebrnym fiacie. Wkrótce okazuje się, co tak zaabsorbowało młodego studenta nauk politycznych. To listwa podtrzymująca tylną tablicę rejestracyjną. Jest popękana, a Piotr robi co może, by do reszty nie odpadła od samochodu. Niestety, jego wysiłek okazuje się daremny, bo ten samochód... to prawdziwy gruchot!
Prezydencki fiat punto z 2003 r. najlepsze czasy ma już dawno za sobą... Powgniatana karoseria nad tylnymi światłami, odpadające rejestracje i zniszczone nadproża to tylko nieliczne jego usterki.
Nic więc dziwnego, że Bronisław Komorowski (58 l.) wolał oddać samochód synowi, niż sam jako najważniejsza osoba w kraju paradować w nim w miejscach publicznych.
A co na to Piotr? Pewnie zastanawia się, czym sobie zasłużył na taki "prezent"...