To jedyny w pełni polski samochód osobowy. Duma PRL-u, chociaż przez kierowców wyśmiewana. Najpierw nazywali ją zającówką i kurołapką, ponieważ drzwi, otwierane do przodu (tzw. kurołapy), umożliwiały łapanie... kur i zajęcy. Potem, po ich przeprojektowaniu, ochrzczono ją "Skarpetą", bo potwornie kopciła. Właściciele Syreny wymieniali się kawałami na jej temat. Pamiętacie? "Jak się nazywa syrena po japońsku? "Kupa-Dymu-Masa-Huku". Kiedyś była przedmiotem drwin, a dziś... łza się w oku kręci na wspomnienie "królowej szosy". Polskich samochodów bowiem już nie ma i w najbliższej przyszłości pewnie nie będzie.
Silnik pozwalał rozwinąć prędkość do 120 km na godzinę. Podobno bez trudu. Palił jak na tamte czasy niewiele, bo 7-8 l na 100 km. Syrena posiadała cztery biegi i dwa... bagażniki. Jeden specjalnie przeznaczony na narzędzia i części. Kto nią jeździł, wie, jak często się przydawały.
Pierwszy model zjechał z taśmy produkcyjnej żerańskiej Fabryki Samochodów Osobowych w 1957 r., a ostatni w 1983r. W ciągu 26 lat wyprodukowano ponad 500 tys. Syren. Po polskich ulicach jeździły modele 101, 102, 103, 104 i 105, a także osobowo-towarowe, czyli Bosto, oraz R-20. Do legendy przeszły już prototypy, które niestety nie weszły do masowej produkcji. Najsłynniejsza jest Syrena Sport - okrzyknięta najpiękniejszym samochodem zza żelaznej kurtyny.
Popularna "Skarpeta" wzięła też udział w Rajdzie Monte Carlo w 1960 r., budząc zdumienie innych uczestników. Polacy, dzięki temu, że byli również zdolnymi mechanikami, ukończyli wyścig i zajęli 98. miejsce. Jednak do mety dojechali... tyłem, ponieważ ocalał tylko jeden bieg - wsteczny.
Kierowcy narzekali, ale jeździli dymiącymi "kurołapami". Tym bardziej że PRL-owska propaganda przekonywała, że to doskonały produkt polskiej motoryzacji. Syrena stała się bohaterką reklam, filmu z 1966 r. "Kochajmy Syrenki" z Jackiem Fedorowiczem w roli głównej oraz licznych piosenek. Niektórzy kierowcy do dziś nucą pewnie jeszcze "Syrenko, Syrenko, księżniczko szos...".
Syrena nie przeszła jeszcze zupełnie do historii. Współcześnie nie brakuje zapaleńców, którzy remontują stare maszyny i wciąż nimi jeżdżą. Istnieją nawet fankluby Syren, a ich kierowcy spotykają się na zlotach i rajdach. I co najdziwniejsze, średnia wieku miłośników "Skarpety" maleje.