Według policji, zanim doszło do uderzenia, Tesla Model S beztrosko podróżowała z prędkością wyższą niż 200 km/h. Tuż przed uderzeniem auto automatycznie wyhamowało do 150 km/h. Co prawda to dalej za dużo, ale systemy bezpieczeństwa nie miały dużo czasu na reakcję. Każdy z trzech pasażerów SUV-a odniósł poważne obrażenia, ale wszyscy przeżyli. Na całe szczęście zupełnie przypadkiem na miejscu było pogotowie ratunkowe.
38-letni Jose Manuel Soto, otrzymał 25 stycznia trzy zarzuty związane z lekkomyślną jazdą i spowodowanie poważnych obrażeń ciała. Zgodnie z oświadczeniem, Soto poruszał się MacArthur Causeway o godzinie 1:05 w nocy 21 października, kiedy przejechał na czerwonym świetle i uderzył w Infiniti, które zgodnie z przepisami zawracało na skrzyżowaniu Fountain Street.
- czytamy w opisie nagrania wypadku.
Elon Musk o całym zdarzeniu
Autopilot nie jest tu niczego winien, ponieważ przy takiej prędkości Tesla nie pozwala na aktywowanie jazdy autonomicznej. Dyrektor generalny Tesli Elon Musk opublikował taką informację na Twitterze, gdy dowiedział się o katastrofie:
Wynika z tego, że gdyby auto jechało w trybie autonomicznym, do zdarzenia by nie doszło, ponieważ maksymalna prędkość, z jaką może poruszać się Tesla w trybie autopilota, wynosi 8 km/h powyżej ograniczenia prędkości lub 144 km/h na autostradzie.
W tym wypadku kierowca Tesli znacząco przekroczył granicę zdrowego rozsądku, pędząc z prędkością ponad 200 km/h. Na całe szczęście obydwa samochody należą do bardzo bezpiecznych, co udowodnił fakt, że przy tak silnym zderzeniu nikt nie zginął.