Oto Prius z piekła rodem. Cyniczne, złe alter ego hybrydowego Priusa powstało dla zabawy i ze zwykłej złośliwości. Ma napęd na tył, a pod maską, 4-cylindrowego diesla o pojemności 3.9 litra. Wydech wyprowadzono nie z tyłu auta, a spod maski. Wszystko dla lepszego efektu wizualnego.
Efekt końcowy przyprawia o zawrót głowy każdego, kto jeździ Priusem z pobudek ideologicznych. W tym pojeździe, który należy do Amerykanina, Bena Schulza, zamiast niskich emisji i oszczędnego napędu mamy kłęby dymu i warkot potężnego diesla.
Silnik Cummins 4BT, który napędza Toyotę, jakimś cudem zmieścił się pod maskę hybrydowego wozu i dociążył przednią oś o 363 kg - tyle waży jednostka napędowa generująca 359 Nm w akompaniamencie głośnego ryku. Powstaje on w niemal litrowej pojemności cylindrach i uzupełnia go świst turbosprężarki, która została zmieniona na większą. Napęd przeniesiono na tył, by Prius mógł palić gumę i jeździć bokiem. Wygląda na to, w kategorii szalonych swapów, ten Prius przebił nawet Mazdę RX-8 z silnikiem 1.9 TDI...