Tak zakończył się wjazd prąd na drogę ekspresową. Kierowca zrobił to po pijaku

2020-02-24 13:43

Jazda samochodem pod prąd jest śmiertelnie niebezpieczna, a nawet niesie za sobą zagrożenie katastrofy w ruchu lądowym. W niedzielny poranek 23 lutego, w miejscowości Mierzawa doszło do takiego zdarzenia, które na szczęście nie zakończyło się tragedią. 32-letni kierowca Volkswagena Bora wjechał pod prąd na trasę szybkiego ruchu i zakończył podróż na barierach energochłonnych. Był pijany.

Dużą nieodpowiedzialnością wykazał się 32-letni mieszkaniec powiatu radomskiego, który mając w organizmie blisko 2 promile alkoholu, wsiadł za kierownicę osobowego auta. Mężczyzna rozbił się na trasie szybkiego ruchu S7, gdzie wjechał pod prąd.

Zobacz również: Okropny widok. Łoś częściowo wpadł do samochodu. Co z kierowcą?

Policjanci z Komendy Powiatowej Policji w Jędrzejowie, którzy otrzymali zgłoszenie o zdarzeniu drogowym w miejscowości Mierzawa (woj. świętokrzyskie), zastali na miejscu rozbitego Volkswagena. Samochód roztrzaskał się o bariery energochłonne. Poszkodowany kierowca wymagał udzielenia pomocy medycznej. Podczas badania trzeźwości urządzenie wskazało, że w organizmie mężczyzny znajduje się blisko 2 promile alkoholu.

Policjanci zatrzymali kierowcy prawo jazdy. Teraz oprócz wysokiej grzywny grozi mu również kara więzienia. W takich przypadkach sąd obligatoryjnie orzeka świadczenie pieniężne w wysokości nie mniejszej niż 5 tys. zł oraz może ograniczyć bądź pozbawić wolności nawet do lat 2.

Sonda
Dlaczego ludzie wsiadają za kierownicę po alkoholu?
Nasi Partnerzy polecają