Elektryczny, kompaktowy crossover został wyceniony na minimum 39 000 dolarów. Ta cena póki co się nie zmieniła, ale podwyżki o $1000 dotyczą każdej innej odmiany. Na dodatek nie wyjaśniono jeszcze, czy klienci, którzy złożyli już zamówienie i wpłacili zaliczkę, zapłacą ostatecznie pierwotnie komunikowaną cenę, czy nową, która została ogłoszona w zadziwiająco krótkim czasie po premierze.
Za wersję Standard Range trzeba będzie zapłacić w USA 39 000 dolarów. To, póki co, się nie zmieniło. Ceny odmian Long Range, Dual Motor AWD i Performance kształtują się teraz kolejno na poziomie $48 000, $52 000 i $61 000.
Marka zmienia plany praktycznie non stop. Podwyżki cen nie dotyczą tylko najświeższego modelu Y, ale i reszty gamy. Wzrost cen na poziomie 3% zapowiedział niedawno Elon Musk. Czy można się było tego spodziewać?
Firma zapowiedziała na początku roku, że auta będą tańsze, bo marka planuje zamknąć niektóre z punktów sprzedaży. To miało zmniejszyć koszty i pozwolić na oferowanie tańszych aut. Plany jednak nie pierwszy i nie ostatni raz uległy zmianie, punkty dealerskie wciąż będą funkcjonować, a ceny wzrosły. Można więc powiedzieć, że w przypadku Tesli, próby przewidzenia kolejnych ruchów nie są takie proste. To z pewnością nie ostatnia niespodzianka jaką zgotowała nam Tesla. Trzeba przyznać, że sytuacja w amerykańskim przedsiębiorstwie zmienia się naprawdę szybko.