Całe zdarzenie miało miejsce 8 maja 2018 r. na Florydzie, kiedy dwóch nastolatków — Barret (kierowca) i Edgar (pasażer) - jechali Teslą Model S z nadmierną prędkością 116 mph (186 km/h). W pewnym momencie 18-latek stracił panowanie nad samochodem i uderzyli w słup energetyczny. Chwilę później pojazd stanął w płomieniach, a chłopcy zginęli na miejscu.
Powód zdarzenia wydaje się oczywisty — zawiniła brawura i brak wyobraźni. Zdaniem rodziców nastolatka, cała odpowiedzialność za wypadek ze skutkiem śmiertelnym spoczywa na barkach Tesli. Brzmi to absurdalnie, ale stoi za tym pewien mocny argument.
Dnia 3 marca 2018 roku przyjaciel Edgara, Barrett został ukarany mandatem za jazdę z podobną prędkością 112 mph (180 km/h). Po tym wykroczeniu jego rodzice zdecydowali się na założenie blokady rodzicielskiej w samochodzie, mającą ograniczyć prędkość maksymalną do 85 mph (136 km/h). Miesiąc po założeniu blokady, auto było serwisowane w autoryzowanym serwisie Tesla Bahia Beach. W trakcie przeprowadzania usługi blokada rodzicielska została zdjęta, o czym pracownicy serwisu nie poinformowali rodziców nastolatka.
Przeczytaj też: Ładowarki Tesli pokryją całą Europę!
Głównym argumentem w procesie sądowym jest właśnie fakt, że gdyby nie doszło do zaniedbania w serwisie, Barret Riley nie straciłby kontroli, a chłopcom nic by się nie stało. Poszkodowana rodzina żąda od producenta znacznie więcej niż 15 tys. dolarów. Rodzice chcą, aby Tesla zapłaciła nie tylko odszkodowanie za śmierć ich syna, ale także za zorganizowanie pogrzebu włącznie z ceremonią pochówku, za cierpienie, z jakim się zmagają oraz za straty, jakie poniosą rodzice w przyszłości ze względu na śmierć syna. Nie wiadomo, na jakiej kwocie skończy się proces, ale na tę chwilę mówi się o setkach tysięcy, a nawet milionach dolarów.
W procesie mówi się także, że Model S z 2014 roku nie nadawał się do jazdy ze względu na fabryczną wadę akumulatorów, które jak stwierdzono "z natury były podatne na eksplozję i samozapłon". Ten argument również ma swoje podparcie, ponieważ podczas akcji strażackiej na miejscu wypadku baterie dwukrotnie uległy samozapłonowi.
Przedstawiciele Tesli złożyli rodzinie najszczersze kondolencje, nadmieniając przy tym, że niezależnie od marki i modelu samochodu, w tych okolicznościach nie było szans na przeżycie.