Warsaw Night Racing

i

Autor: Warsaw Night Racing Wyścig na WNR

To TVN szpiegował sportowe samochody uczestników WNR

2018-10-26 10:47

Ekipa Warsaw Night Racing dopiero co ruszyła z internetowym śledztwem, a już wiadomo, kto za tym wszystkim stoi. Mowa oczywiście o lokalizatorach GPS, które były schowane w rozdawanych na spotkaniu zabawkach. Cała sprawa wyszła na jaw, kiedy jeden ze „szczęśliwców” rozkręcił samochodzik na części i znalazł w niej moduł namierzający.

Warsaw Night Racing to cotygodniowe wydarzenie motoryzacyjne, które dla jednych jest wielkim świętem, a dla drugich koszmarem. WNR z dnia na dzień cieszy się coraz mniejszą sympatią warszawiaków. Policja oraz mieszkańcy stolicy niesłusznie powiązują każdy sportowy i hałasujący samochód ze społecznością pasjonatów egzotycznych aut.

Na ostatnim zjeździe miała miejsce nietypowa akcja promująca wschodzącej wypożyczalni szybkich samochodów „500 Koni”. Podstawiona przez firmę hostessa miała rozdawać właścicielom najatrakcyjniejszych samochodów zabawkowe modele w skali 1:24.

Czysta ciekawość

Jeszcze tego samego dnia jeden z nabywców rozłożył swój zabawkowy model na części, a jego oczom ukazał się amatorski nadajnik GPS. Ekipa WNR niezwłocznie poinformowała wszystkich uczestników o zaistniałej sprawie na swoim Facebooku.

Niczym kryminalni

Śledztwo z każdą godziną przynosiło coraz więcej informacji. Już następnego dnia WNR wiedziało, kto za tym stoi i do kogo należą karty SIM podłączone do nadajników. Wszelkie informacje na temat postępu w dochodzeniu publikowali na swoim fanpage’u.

Trafiony, zatopiony

Gdy strona WNR poinformowała o namierzeniu sprawców, do wszystkiego przyznała się wypożyczalnia, w której imieniu rozdawano zabawki. Na stronie internetowej wypożyczalni widniało hasło:

„To dziennikarska prowokacja. Jej efekty już wkrótce.”

Nikt się tego nie spodziewał

Osoby, które były szpiegowane, nie czuły się częścią "dziennikarskiej prowokacji". Wszyscy namierzani planowali postawić wypożyczalnię przed sądem i ubiegać się o spore odszkodowania z powodu naruszenia ich prywatności i inwigilacji. Okazało się jednak, że za wszystkim stoi... telewizja TVN! 

Pod pretekstem akcji promocyjnej nowej wypożyczalni aut, nasza dziennikarka przebrana za hostessę wręczyła kilkunastu losowo wybranym uczestnikom rajdu zabawkowe modele aut. W pięciu z nich ukryliśmy nadajniki GPS. Mają działać przez kolejne kilka godzin, a przez ten czas ustalić, z jaką prędkością będą poruszać się pojazdy, we wnętrzu których znajdują się nadajniki.

- pisze UWAGA TVN na swoim portalu internetowym.

Zamiary redaktorów Uwagi

Jak twierdzi telewizja, jej celem nie była inwigilacja uczestników wydarzenia, tylko przyłapanie ich na gorącym uczynku podczas łamania przepisów drogowych.

Analiza danych z GPS od razu pokazała, że ulewny deszcz i mgła nie zniechęcają piratów drogowych do przekraczania prędkości. Jeden z samochodów jechał 101 km/h po ulicy Jagiellońskiej, gdzie dopuszczalna prędkość wynosi 60 km/h. Inny samochód jechał 117 km/h na odcinku al. Niepodległości, gdzie dopuszczalna prędkość wynosi 50 km/h. Kolejny pojazd jechał 123 km/h na ulicy Modlińskiej, gdzie obowiązuje ograniczenie prędkości do 60 km/h

- wyjaśnia telewizja TVN.

Co dalej z WNR?

Organizatorzy cotygodniowych spotkań nie poddają się i w zaistniałej sytuacji przyjdzie im się sądzić z redaktorami i samą telewizją TVN. Pomimo hałasu i pisków, jakie wywołują samochody zgromadzonych, organizacja bardzo często udziela się charytatywnie. Właściciele drogich samochodów często wspierają domy dziecka, czy schroniska dla zwierząt. Ostatnia zbiórka dla schroniska bezdomnych zwierząt w Józefowie przyniosła niesamowite efekty. 

Nasi Partnerzy polecają