W odróżnieniu od zeszłorocznych edycji VERVA Street Racing, które miały miejsce na Placu Teatralnym w Warszawie, w tym roku impreza ta w połączeniu z Top Gear Live odbyła się na Stadionie Narodowym. Takie rozwiązanie sprawiło, że widzowie stracili możliwość oglądania wyjątkowo szybkich przejazdów aut na rzecz lepszego widoku i atrakcji w bardziej kompaktowym wydaniu. Dzięki temu, że event rozgrywał się na stadionie, każdy mógł widzieć wszystkie szczegóły widowiska, co było dużą zaletą.
Niestety organizatorzy zaliczyli przy okazji kilka wpadek. Wszechobecna drożyzna i chęć "zdarcia" z widzów jak największej ilości pieniędzy już przy wjeździe na parking (20 zł od auta osobowego) ulokowany na błoniach, skutecznie wpływały na negatywne "pierwsze wrażenie". Sytuacja na terenie wyglądała podobnie: znikoma ilość punktów gastronomicznych wraz z wysokimi cenami jadła i niekończącymi się kolejkami mogły powodować u niektórych niezbyt pozytywne emocje. Dobrze że wokół było mnóstwo ciekawych aut, które potrafiły rozmyć nieprzyjemne doznania.
PIT PARTY
Ta część imprezy trwała w godzinach 15.30-18.00 i została ulokowana wokół Stadionu Narodowego. Wstęp na Pit Party miało tylko 15 tys. osób które jako pierwsze kupiły bilety. Szczęśliwcy ci mogli zobaczyć ponad 300 pojazdów wystawionych w 12 strefach - były m.in. auta sportowe, zabytkowe, tuningowane, przystosowane do driftingu, rajdowe, unikalne w skali świata (m.in. Jaguar Project 7) oraz wyścigowe. Dzięki temu każdy znalazł coś dla siebie i mógł rozkoszować się widokiem unikatowych pojazdów. Nie zabrakło także pokazów freestyle'u motocyklowego oraz występów drifterów, którzy podkręcali atmosferę. O godzinie 18.30 nastąpiło otwarcie bram stadionu i pierwsze osoby mogły już wchodzić na trybuny.
PRE SHOW
O godzinie 19.00 rozpoczął się Pre Show, który miał za zadanie "nakręcić" widzów i podnieść nieco atmosferę na trybunach. Niestety marny prowadzący nie był w stanie nawiązać relacji z kilkudziesięcioma osobami, a mało emocjonujące atrakcje zaserwowane przez organizatorów sprawiły, że publiczność nie wydawała się być zachwycona. Kilkukrotne wpuszczenie na tor trzech amerykańskich wozów policyjnych jeżdżących w kółko napawało wrażeniem, że osoby odpowiedzialne za show nie miały na niego pomysłu. Atrakcją dla dzieci była Rakietowa Ciężarówka, czyli ciągnik jeżdżący na tylnych kołach i strzelający płomieniami z pseudo-rur wydechowych. Na arenę wyjechali również rowerowi trialowcy, którzy zaprezentowali kilka ewolucji oraz zorganizowano Wyścig Tytanów, w którym Fiatami 126p z otwartym nadwoziem ścigali się mało znani "celebryci". Po raz kolejny prowadzący show nie był w stanie rozgrzać tłumu, przez co było po prostu nudno.
VERVA STREET RACING
Po mało emocjonującym Pre Show nastąpiła właściwa część imprezy, czyli Verva Street Racing. Tu za konfenansjerkę byli odpowiedzialni Adam Kornacki i Patryk Mikiciuk - dwaj prezenterzy TVN Turbo, którym udało się skutecznie podgrzać atmosferę na widowni. Również pojazdy przejeżdżające przed publicznością były na naprawdę wysokim poziomie. Na początek na tor wyjechały samochody startujące w Porsche 911 GT3 Cup, które rozegrały pomiędzy sobą minizawody, później zaś do rywalizacji stanęły auta rajdowe, które upajały ludzi dźwiękami swoich silników. Dla osób, które nie miały jeszcze do czynienia ze światem rajdów było to emocjonujące przeżycie.
Następną atrakcją były pokazy driftingowe oraz prezentacja aut wyścigowych różnych serii. Na arenie pojawiły się m.in. auta NASCAR, Le Mans oraz GT. Duże wrażenie sprawił przede wszystkim samochód NASCAR, który rykiem silnika V8 na miejscu podbijał serca automaniaków. Widzowie mieli również szansę ujrzenia pojazdów terenowych, które wezmą udział w zbliżającym się Rajdzie Dakar - oczywiście największy entuzjazm wywołał Adam Małysz zasiadający za kierownicą ekstremalnej Toyoty Hilux.
TOP GEAR LIVE
To część na którą wszyscy czekali. Atmosfera na trybunach natychmiast stała się napięta i rozgorączkowana, albowiem na scenie mieli się pojawić legendarni brytyjscy prezenterzy motoryzacyjni - Jeremy Clarkson, James May i Richard Hammond. Rozentuzjowany tłum powitał ich z niezwykłą radością, co zauważyli sami prowadzący. Nie mogło oczywiście zabraknąć angielskiego humoru, docinek na temat polskości i wzmianek o hydraulikach, jednak swoboda i radość wyjątkowej trójki natychmiast zyskała fanów w postaci 58-tysięcznej widowni. Top Gear Live przygotował m.in. wyścig skuterowych rydwanów, pokazy precyzyjnej jazdy samochodami w grupie, akrobacji motocyklowych i kaskaderskich, ewolucji samochodowych z udziałem ognia, curlingu z wykorzystaniem aut (demolowanie aut przez prowadzących sprawiało olbrzymią radość publiczności) oraz wyścigu Reliantów Robinów z Polonezem, Fiatem 125p i 126p.
Na sam koniec rozegrano za pomocą aut mecz samochodowej piłki nożnej, który zapewnił emocje rodem z finału Mundialu. Podsumowując - Top Gear Live dostarczył tego czego oczekiwali widzowie. Było dużo akrobacji, nietuzinkowych aut, olbrzymia ilość dobrego humoru sporo kraks, a wszystko to zostało okraszone charyzmą brytyjskich prezenterów. Niestety wszystko co dobre szybko się kończy - TGL trwał około 1.5 h co było zdecydowanie zbyt krótkim czasem jak na tak niesamowite wydarzenie. Obecni na imprezie długo będą ją wspominać, a sam Jeremy Clarkson z kompanią również ulegli czarowi polskich kibiców. Miejmy nadzieję, że historia się kiedyś powtórzy i show ponownie zagości w Polsce.