Koniec hałasu, zapachu benzyny i spalin. Jeśli auta przyszłości mają wyglądać tak jak Toyota Mirai, to oznacza, że samochody będą ciche, funkcjonalne i ekologiczne. A z rurki pod tylnym zderzakiem będzie wylewać się woda zdatna do picia. Do zasilania silnika Mirai wykorzystywane są wodorowe ogniwa paliwowe. Auto ma dwa zbiorniki na wodór, który reaguje z tlenem pobieranym z powietrza i w ten sposób wytwarzany jest prąd do zasilania silnika elektrycznego.
Silnik montowany w modelu Mirai pochodzi z hybrydowego Lexusa RX. Dzięki temu, że ogniwa paliwowe są zasilane wodorem, zlikwidowano problem długiego czasu ładowania akumulatorów. Oba zbiorniki na wodór mieszczą ponad 120 litrów wodoru, który waży tylko 5 kilogramów. Pełne tankowanie trwa około 3 minut, a zasięg to aż od 500 do 700 kilometrów. Zaletą takiego rozwiązania jest też brak konieczności montażu dużych akumulatorów, które ograniczają przestrzeń bagażową.
Czytaj: Toyota hybrydową potęgą. Pona 8 milionów sprzedanych hybryd
Ekologów ucieszy fakt, że Toyota Mirai nie emituje żadnych spalin. Produktem ubocznym reakcji wodoru z tlenem jest para wodna, która zostaje skroplona i w postaci wody wylewa się rurką pod tylnym zderzakiem. Oprócz technologii służącej do napędu, Mirai zapewnia warunki podróżowania takie same jak konwencjonalne auta z automatyczną skrzynią biegów. Silnik generuje moc 155 KM, a przyspieszenie od 0 do 100 km/h trwa 9,6 sekundy. To całkiem niezłe przyspieszenie, zważając na to, że Mirai waży ponad 1800 kilogramów. Maksymalny moment obrotowy 335 Nm jest dostępny w pełnym zakresie obrotów. Prędkość maksymalną ograniczono do 180 km/h.
Największy problem tego auta polega na tym, że nigdzie w Polsce nie ma możliwości tankowania wodoru. W planach na najbliższe cztery lata jest budowa trzech stacji wodorowych (w Poznaniu, Warszawie i Białymstoku), a dla porównania np. w samym Berlinie są cztery takie stacje.