To trzynasty już – na szesnaście startów - tryumf marki Audi w Le Mans (ósmy z napędem TDI, trzeci z wyścigową hybrydą). Być może jak dotąd najcenniejszy, a zarazem najtrudniejszy. Audi Sport Team Joest musiał bowiem stoczyć ostry pojedynek z powracającą do Le Mans marką Porsche oraz z Toyotą, a wynik tego pojedynku pozostawał długo nierozstrzygnięty. Dopiero w końcowej fazie wyścigu szala zwycięstwa przeważyła się na korzyść obu egzemplarzy Audi R18 e-tron quattro.
Wyścig 24 h Le Mans przebiegał dla Audi pod hasłem "Welcome Challenges". Wyzwań podczas 82. edycji słynnej, klasycznej już imprezy, było dla Audi wystarczająco dużo. Po ciężkim wypadku Loica Duvala podczas środowego treningu, Audi Sport Team Joest musiał w rekordowo krótkim czasie odbudować Audi R18 e-tron quattro z numerem startowym "1" i zastąpić Loica Markiem Gene. Fakt, że zarówno samochód, jak i jego kierowcy już w niedzielny poranek byli prawie zwycięzcami, mówi wszystko o doskonałości mechaników. Niestety, zjazd do alei serwisowej, wymiana zaworu wtryskowego i turbiny na krótko przed końcem zmagań, nie pozwoliły na ziszczenie się tego niemal bajkowego scenariusza o tryumfie mimo ogromu przeciwności. Z trzema okrążeniami straty Lucas di Grassi, Marc Gené i Tom Kristensen zajęli ostatecznie drugie miejsce.
Przeczytaj też: Audi R18 e-tron quattro: Taki jest długodystansowy mocarz Le Mans
W niedzielę, około godz. 5.00 rano, Marcel Fassler, Andre Lotterer i Benoit Treluyer przejęli po raz pierwszy prowadzenie. Poprzedzone to było ogromnym, całonocnym wysiłkiem, kiedy to nieprzerwanie wywierali olbrzymią presję na prowadzącą przez długi czas Toyotę. Ponieważ także w ich Audi R18 konieczna była wymiana turbiny, bolid z numerem startowym "2" spadł w tym czasie na trzecią pozycję. Jednak kierowcy nie dali za wygraną. Ponownie wysunęli "dwójkę" na prowadzenie w widowiskowym pościgu, podczas którego André Lotterer pobił rekord najszybszego w tej edycji okrążenia toru: 3 minuty, 22 sekundy i 567 setnych.
Ogromy pech prześladował trzecie Audi R18 e-tron quattro, którym jechali Filipe Albuquerque, Marco Bonanomi i Oliver Jarvis. Po dobrym etapie początkowym, w tył pojazdu z numerem startowym "3", podczas jazdy za samochodem bezpieczeństwa w strugach deszczu na Prostej Hunaudieres, z dużą prędkością uderzyło GT Ferrari. Napęd R18 został tak bardzo uszkodzony, że Marco Bonanomi po półtorej godzinie musiał wycofać się z wyścigu.
Walka o poduim z Toyotą i Porsche
Od początku, od pierwszych gorączkowych godzin, widzowie mogli podziwiać w Le Mans zapierające dech w piersi pojedynki Audi, Porsche i Toyoty. Mało kto jednak zdawał sobie wtedy sprawę, że do niedzieli fani przeżyją jeden z bardziej fascynujących wyścigów w całej historii imprezy i że szala zwycięstwa przeważy się na stronę Audi dopiero w finałowej fazie rywalizacji.
"To były zmagania, jakich świadkiem można być tylko w Le Mans" - powiedział dr Wolfgang Ullrich, szef Audi-Motorsport. "Było wiele incydentów, które dotknęły każdy z bolidów. Decydującym czynnikiem wygranej było jednak to, że nasze Audi R18 e-tron quattro mogły przez całe 24 godziny zachować dużą prędkość, nasi kierowcy nie popełnili żadnych błędów, a zespół techniczny szybko i właściwie reagował na zaistniałe problemy. W Porsche i Toyocie mieliśmy dwóch naprawdę poważnych przeciwników, którzy zgodnie z oczekiwaniami nie ułatwiali nam zadania." - dodał Ullrich