Ceny aut wzrosną. Wszystko przez surowe normy
Unia Europejska chciałaby masowej przesiadki do aut elektrycznych, ale dla wielu klientów, problemem pozostaje ich wysoka cena. Czy możemy spodziewać się obniżek? Nie! To konwencjonalnie napędzane auta znacznie podrożeją, a ich ostatnie lata rynkowej obecności będą naznaczone drożyzną, jakiej nie widzieliśmy. Taka wizja wydaje się być coraz bardziej prawdopodobna - zdaniem szefa marki Volkswagen, Tomasa Schafera, nadchodząca norma Euro 7 sprawi, że spalinowe samochody będą droższe o kilka tysięcy euro, w zależności od wersji silnikowej.
Polecany artykuł:
Norma Euro 7 da po kieszeni klientom
Wzrost cen nowych samochodów byłby może "do przełknięcia", gdyby nie kumulacja czynników napędzających inflację na rynku motoryzacyjnym. Problemy z dostępnością surowców, ogólny wzrost cen na globalnych rynkach, wzrost kosztów produkcji - wszystko to sprawia, że nowe samochody osobowe mogą w najbliższych latach stać się dobrem luksusowym. Prognozowany przez szefa marki Volkswagen wzrost cen miałby wynosić od 3 do 5 tysięcy euro, czy równowartość 14-24 tysięcy złotych! Czy za 2,5 roku, najtańsze auta miejskie w salonach będą kosztować minimum 70 000 zł? Ten scenariusz staje się coraz bardziej prawdopodobny.
Kiedy ceny aut elektrycznych i spalinowych się zrównają?
Bardzo powolny spadek cen aut elektrycznych raczej nie przyspieszy w najbliższych miesiącach i latach. Trudno oczekiwać, by auta na prąd stawały się coraz tańsze. Wszystko wskazuje na to, że zrównanie cen tych dwóch rodzajów pojazdów nastąpi poprzez podniesienie cen aut spalinowych. To kwestia najbliższych 2-3 lat, a planowana na rok 2025 norma emisji Euro 7 może być gwoździem do trumny dla aut z konwencjonalnym napędem. Pod znakiem zapytania stanie również opłacalność hybryd - one również będą musiały zostać wyposażone w szereg drogich dodatków zmniejszających emisje.