Czwartek, godz. 21. Z siedziby Okręgowej Rady Adwokackiej w Gdańsku wychodzi Marcin Dubieniecki. Mąż Marty Kaczyńskiej stanął przed sądem w związku z niestosownymi wypowiedziami dla mediów. Może mu grozić nawet usunięcie z prawniczego zawodu.
Na parkingu adwokat chwilę rozmawia przez telefon, po czym wsiada do samochodu od strony pasażera. Auto odjeżdża prowadzone przez przyjaciela. Czyżby Dubieniecki zmądrzał i pokornie zaczął jeździć samochodem jako pasażer?
Niestety nie... Parę dni wcześniej Dubieniecki wraz z Martą oraz córeczkami Ewą (8 l.) i Martynką (3 l.) przyjeżdża do Warszawy. Cała rodzina odwiedza m.in. symboliczny grób Lecha (†61 l.) i Marii (†67 l.) Kaczyńskich na Powązkach. Kierowcą, który woził żonę i córeczki, był nie kto inny jak... Dubieniecki.
Dlaczego to takie dziwne? Kilka dni temu wyszło na jaw, że mąż Marty Kaczyńskiej miał na swoim koncie 33 punkty karne. Dubieniecki stracił więc prawo jazdy. Tłumaczył się jednak, że ma prawo jazdy innego państwa. Zapomniał jednak dodać, że nie uprawnia ono do kierowania pojazdem na terenie kraju, w którym straciło się prawo jazdy. Na nasze pytania o stosowanie się do prawa Dubieniecki nie odpowiedział.
Co na to policja? - Każdy, kto straci prawo jazdy, nie może na terenie Polski prowadzić samochodu i powinien ponownie podejść do testu egzaminacyjnego. Nie ma żadnego znaczenia, czy taka osoba ma uprawnienia wydane przez inne państwo. Jeśli policjanci zatrzymają taką osobę, straci ona również dokument wydany przez inne państwo. Prawo jazdy zostanie zabezpieczone i odesłane do odpowiedniego organu, który wydał taki dokument w innym kraju - tłumaczy rzecznik Komendy Głównej Policji, mł. insp. Mariusz Sokołowski.