- Nie da się tędy przejechać bez mandatu, bo światło żółte zmienia się tu natychmiast w czerwone, tak by nie było możliwości zjechania ze skrzyżowania na żółtym świetle - skarży się pani Monika Kwiatkowska, która jeździ tędy codziennie. Kobieta dostała już mandat od straży miejskiej i teraz przez skrzyżowanie Grójeckiej z Dickensa przejeżdża z ciężkim sercem.
Zobacz też: Szare fotoradary postrachem kierowców! Miały nie działać, a część wciąż robi zdjęcia - WIDEO
Fotoreporterzy "Super Expressu" sprawdzili, i rzeczywiście światło żółte pali się tylko sekundę. W ciągu kilkunastu minut naliczyli 5 aut, które załapały się na zdjęcie z fotoradaru. Co na to drogowcy, którzy odpowiadają za regulację świateł? - Według kodeksu wjazd na żółtym świetle jest zabroniony, a jak ktoś jedzie 50 km/h, to powinien zdążyć wyhamować - mówi Adam Sobieraj (36 l.), rzecznik Zarządu Dróg Miejskich.
Z danych straży miejskiej wynika, że w ubiegłym roku aż 8 tysięcy mandatów z fotoradarów z Grójeckiej wystawiono za przejechanie na czerwonym świetle. Choć funkcjonariusze podsumowali tylko częściowo 2013 rok, to już wiadomo, że to rekordowa maszynka do zarabiania pieniędzy. Z ok. 20 milionów złotych z wszystkich 17 fotoradarów ten z Ochoty zarobił aż 5 milionów, łapiąc 15 tysięcy kierowców.
Czytaj również: Warszawa. Kolejne skrzyżowania pod kontrolą straży miejskiej. Wiemy gdzie staną nowe fotoradary!
- Ja nie mam wątpliwości, po co stawia się takie urządzenia. Nie da się jednak omijać wszystkich tych skrzyżowań, gdzie ustawiono fotoradary i ciągle strażnicy z drogowcami zaglądają nam do kieszeni - mówi Jarosław Szczypek (39 l.), kierowca z Ochoty. Obecny rok może przynieść jeszcze większe dochody z fotoradarów. Straż miejska wytypowała kolejne trzy miejsca, w których zamierza sprawdzać prędkość i karać za przejechanie na czerwonym świetle. Będą to skrzyżowania: al. Jana Pawła II z al. Solidarności, ul. Górczewskiej z Płocką i ul. Wołoskiej z Domaniewską.