Sąsiadom zza wschodniej granicy nie wolno zarejestrować samochodu w Polsce. Jest więc na to inne rozwiązanie. Wystarczy znaleźć Polaka "słupa", który przyjmie pojazd na współwłasność i zapłacić "słupowi" za taką "usługę" nawet kilkaset złotych. - Kreatywność, zdolność łączenia rzeczy, które są nieoczywiste, jest bardzo ważną cechą naszego narodu - zaznacza trener biznesu Miłosz Brzeziński.
Polacy, zgodnie z polskim prawem, rejestrują samochody na współwłasność z obywatelami Ukrainy. - To jest procedura legalna - mówi w wywiadzie dla "Dzień Dobry TVN" Grzegorz Hayder, zastępca prezydenta Przemyśla.
Przeczytaj również: Obcokrajowcy nie boją się fotoradarów. Budżet traci przez to miliony złotych
Korzyść jest obustronna, ale zyski czerpie przede wszystkim użytkownik auta ze wschodu. Ukrainiec unika płacenia cła za samochód sprowadzony z Europy Zachodniej. Auto z polską rejestracją jest rzadziej kontrolowane na terenie Unii Europejskiej oraz mniej wnikliwie sprawdzane na granicy polsko-ukraińskiej.
Aby wszystko działało zgodnie z ukraińskim prawem, obywatel Ukrainy musi tylko odwiedzać nasz kraj co pięć dni, aby nie było podejrzenia oszustwa. Najwyżej co dziesięć, jeżeli przekraczane jest przejście graniczne w innym obwodzie.
/źródło wideo: x-news/