Wyjechał bolidem na autostradę
Spotkać bolid na publicznej drodze, to jak wygrać na loterii. Taka sytuacja miała miejsce po raz kolejny na czeskiej autostradzie i prawdopodobnie jest za to odpowiedzialny ten sam człowiek. Identyczny pojazd został uchwycony na filmie kilka lat temu na autostradzie A4 pomiędzy miejscowościami Pribram i Dobris. Wówczas pozwolił sobie na nieco większe szaleństwo w towarzystwie Bugatti Chrion. Policja szybko namierzyła właściciela pojazdu, ale nie mogła go ot tak ukarać, gdyż jechał w kasku. Z tego tytułu nie policjanci nie byli w wstanie stwierdzić, czy to on prowadził. Teraz sytuacja się powtórzyła.
SPRAWDŹ - Pan Zbigniew stracił samochód przez sąsiadów. Straż Miejska zezłomowała jego auto
Polecany artykuł:
Wyjechał bolidem na autostradę. Co mu grozi?
Po latach przerwy czerwona maszyna stylizowana na Ferrari ponownie pojawiła się na czeskich drogach i wszystko wskazuje na to, że za jej sterami siedziała ta sama osoba. Nie trzeba być znawcą, żeby wiedzieć, że bolidy nie są dopuszczone do ruchu drogowego.
ZOBACZ - Wymiana prawa jazdy obowiązkowa dla wszystkich! Znamy termin i cenę
Za złamanie tego zakazu kierowca miałby stracił prawo jazdy na okres 12 miesięcy i otrzymać nawet 10 tys. koron kary (niecałe 2000 zł), jednak nałożenie na niego mandatu będzie tak trudne, jak w sytuacji sprzed laty. Pojazd nie miał założonych tablic rejestracyjnych, a kierowca jechał w kasku, wobec czego ustalenie tożsamości winnego nie będzie dla funkcjonariuszy policji takie proste.