Kilka godzin - tyle trwała wczoraj narada szefów służb z ministrem spraw wewnętrznych Mariuszem Błaszczakiem (47 l.). Jako jeden z pierwszych w gmachu ministerstwa pojawił się szef BOR Andrzej Pawlikowski. I nie miał wesołej miny.
Z ustaleń kontrolerów Biura wynika, że do pęknięcia opony w prezydenckiej limuzynie nie musiało w ogóle dochodzić, gdyby nie błędy popełnione przez funkcjonariuszy.
Według naszych rozmówców, oficerów Biura, którzy znają kulisy piątkowego zdarzenia, do wypadku przyczyniło się kilka kluczowych wpadek. - Po pierwsze: opona została uszkodzona prawdopodobnie kilka godzin wcześniej, niedaleko górskiego stoku w Karpaczu, na którym pojawił się w piątek prezydent Duda. Później wystarczyło, że najechała na jakiś przedmiot i "dostała wystrzału". Po drugie: nie powinno się wozić prezydenta samochodem pancernym po górskim terenie. Powinien być w terenowym aucie. Po trzecie: nie sprawdzono dokładnie trasy przejazdu prezydenta i nie zrobiono tzw. rekonesansu drogi. Nie zareagowano na to, że w miejscu przejazdu kilka godzin wcześniej były dwa wypadki, auto jechałoby wolniej i ostrożniej - mówi nam anonimowo jeden z oficerów BOR, znających kulisy tej kontroli.
Zobacz: Prezydenckie BMW serii 7 High Security Andrzeja Dudy
Co na to Biuro? - Na temat kontroli nie udzielamy żadnych informacji - uciął temat rzecznik Dariusz Aleksandrowicz. Z kolei MSW nie odpowiedziało na nasze pytania.
Według byłego szefa Biura Ochrony Rządu, generała Mariana Janickiego, Biuro faktycznie popełniło sporo błędów. - Pancerna limuzyna, którą jechał prezydent, jest po to, by robiła jak najmniej kilometrów. Powinna służyć do przejazdu krótkich odcinków drogi, w celach reprezentacyjnych. Powinno unikać się przejazdów nim na długich trasach i nieutwardzonych drogach. W tym wypadku nie spełniono ani jednego, ani drugiego warunku - mówi nam generał Marian Janicki (55 l.).
Szef BOR do dymisji
- Jeżeli potwierdzą się wyniki kontroli i wykażą błędy Biura Ochrony Rządu, to odpowiedzialność w pierwszej kolejności powinni ponieść funkcjonariusze zajmujący się transportem i związani bezpośrednio z osobistą ochroną prezydenta Polski. Polityczną i służbową odpowiedzialność ponosi wtedy szef BOR Andrzej Pawlikowski. Jeśli wypadek był skutkiem zaniedbań Biura, powinien podać się do dymisji albo oddać do dyspozycji szafa MSW Mariusza Błaszczaka. Rozumiem, że Pawlikowsli pełni funkcję szefa BOR od niedawna, ale w cywilizyowanym państwie takie sytuacje jak wypadek prezydenckiej limuzyny nie powinny mieć miejsca - ocenił Gromosław Czempiński (71 l.) były szef urzędu ochrony państwa.