Skoda Fabia S2000 gości na trasach rajdowych właściwie od początku powstania tej grupy. To samochód specjalnie konstruowany do rajdów. To oznacza, że znacznie się różni się od standardowej Fabii.
Gro udoskonaleń auta dotyczy bezpieczeństwa. Rajdówka ma przede wszystkim klatkę bezpieczeństwa. Rurowa konstrukcja zabezpiecza kabinę pasażerską przez miażdżeniem, powoduje, że auto jest kilkukrotnie bardziej sztywne niż samochód drogowy. Klatka bezpieczeństwa musi posiadać specjalną homologację i każdorazowo kontrolowana przez startem w radzie.
Przeczytaj koniecznie: WYPADEK KUBICY: Kto zastąpi Kubicę w Renault? Nick Heidfeld albo Nico Huelkenberg
O bezpieczeństwo kierowcy dbają również homologowane fotele, pasy szelkowe i system HANS, który zabezpiecza kark przed nadmiernymi przeciążenia. Auto jest wyposażone również w automatyczny system odcinania zapłonu i automatyczne gaśnice.
To wszystko powoduje, że auta rajdowe są w stanie przetrwać i ochronić kierowcę i pilota, na wet jeśli prędkość wypadku przekracza 100 km/h.
Napęd Fabii S2000 to dwulitrowy silnik benzynowy bez turbosprężarki. Moc, przekraczająca 260 KM, przenoszona jest na 4 koła za pomocą 6-biegowej sekwencyjnej skrzyni biegów. Auto przyspiesza do 100 km/h w czasie poniżej 5 sekund i może jechać z prędkością przekraczającą 230 km/h. Zawieszenie jest w pełni regulowane, różne w zależności od warunków w jakich odbywa się rajd. W aucie S200 można korzystać z elektronicznych dyferencjałów – nie ma możliwości zmiany przełożeń podczas jazdy.
Patrz też: WYPADEK KUBICY! Zmiażdżona dłoń, zgruchotana noga. A to miał być miły weekend... - YouTube
Fabia S2000 to auto trudne w prowadzeniu. Michał Kościuszko, którzy w zeszłym sezonie usiadł za kierownicą takiego auta podkreśla, że jest to pojazd „nerwowy”, ale bezpieczny. Auta klasy S2000 nie wybaczają po prostu błędów kierowcy, ale są przystosowane do szybkiej jazdy i ewentualnych wypadków.
Dlaczego Skoda Fabia S2000 Roberta Kubicy nie ochroniła kierowcy? To nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Auto uderzyło w stalową barierę, która się przerwała i od przodu wbiła do kabiny. Bardzo podobną przygodę miał w zeszłym sezonie rajdowym Leszek Kuzaj. Do wnętrza jego auta wbił się konar drzewa. Kuzaj miał jednak więcej szczęścia – „wszedł” do kabiny dokładnie pomiędzy kierowcę i pilota. W tamtym wypadku nic nikomu się nie stało.