Stan Wałęsy poprawia się, ale ciągle jest w śpiączce. Za to kierowca samochodu Toyota RAV4, z którym zderzył się polityk, wyszedł z wypadku bez szwanku. Też przeżywa teraz dramat, bo wielu uważa, że to on jest sprawcą tragedii pod Sierpcem. Na razie jednak nie ma na to żadnych dowodów. Dlatego w sprawie występuje jako świadek.
W rodzinnej wsi pana Tadeusza nikt nie wierzy w winę szanowanego sąsiada. - To porządny człowiek. Ma u nas firmę, jego córka prowadzi sklep. Ja nie wierzę w to, żeby to była jego wina z tym wypadkiem. - mówi z przekonaniem Andrzej Kłosak (61 l.), sołtys.
Przyjaciele Tadeusza M. opowiadają nam, że mężczyzna bardzo przeżywa wypadek. - Tadzio to poważny człowiek, jeździ bardzo uważnie. Nie wierzę, żeby włączył się do ruchu tak, aby na kimś wymusić pierwszeństwo. Media i policja zrobiły już z niego sprawcę tego wypadku, a nie ma jeszcze nawet opinii biegłych - uważa wspólnik Tadeusza M.
Również sąsiedzi stają za nim murem i jeden przez drugiego opowiadają, jaki z pana Tadeusza porządny i spokojny człowiek. Są oburzeni, że policja wstępnie przyjęła, że to on ponosi winę za wypadek.
Tadeusz M. odmówił składania wyjaśnień
Teraz jednak policjanci wypowiadają się o wypadku bardziej ostrożnie. - Został powołany biegły. Sprawę prowadzi prokuratura. To postępowanie odpowie na pytanie, kto jest odpowiedzialny za ten wypadek - mówi podinspektor Tadeusz Kaczmarek, rzecznik prasowy policji w Radomiu, na której terenie doszło do wypadku.
Jak nas poinformował szef Prokuratury Rejonowej w Sierpcu Janusz Rutkowski, Tadeusz M. odmówił składania wyjaśnień. - Za kilka dni wezwiemy go na ponowne przesłuchanie - mówi prokurator Rutkowski. - Czekamy też na możliwość przesłuchania Jarosława Wałęsy. To jak dotąd jedyni świadkowie zdarzenia. Kierowca tira, który naprawiał ciężarówkę, nie widział samego wypadku.
Nie wiadomo też na razie, z jaką prędkością jechał europoseł. Licznik w jego motocyklu został całkowicie zniszczony w czasie zderzenia. Na jezdni policjanci nie znaleźli żadnych śladów hamowania.