1 grudnia 2021 roku ma wejść w życie nowelizacja Prawa o ruchu drogowym, a wraz z nią drastycznie podniesione stawki mandatów dla kierowców łamiących przepisy. Przykładowo, za wyprzedzanie na pasach, spowodowanie kolizji, naruszenia ciała poszkodowanego lub rozstroju zdrowia, których leczenie trwa nie dłużej niż 7 dni, a także przekroczenie dopuszczalnej prędkości o 30 km/h, policjant będzie mógł nas ukarać mandatem karnym nie niższym niż 1500 zł. W przypadku ponownego popełnienia takiego wykroczenia w ciągu 2 lat, zostaniemy ukarani grzywną 3000 zł. Wyjątkowo za jazdę po pijaku będzie grozić kara aresztu bądź grzywna w wysokości nie mniejszej niż 2500 zł.
To jednak nie wszystko, bowiem zgodnie z nowymi przepisami, które mają wejść w życie, policjant będzie mógł jednorazowo nałożyć na kierowcę maksymalnie 15 punktów karnych (obecnie maksymalna liczba punktów za niektóre wykroczenia to 10 pkt). Jakby tego było mało, punkty karne miały by się utrzymywać na koncie kierowcy przez 2 lata od momentu uregulowania mandatu. Błyskawiczne opłacenie grzywny będzie więc w interesie kierowcy. Aby jeszcze bardziej zachęcić obywateli do terminowego uiszczania kar, rząd chce, aby przy płatności na miejscu u policjanta, kierowca mógł liczyć na zniżkę w wysokości 10 proc. Przy mandacie wynoszącym 1500 zł oszczędność to dokładnie 150 zł.
Dlaczego zniżka 10 procent? Jak podaje portal "Prawo.pl", Ministerstwo Infrastruktury uzasadnia, że w momencie, gdy średni mandat w Polsce wynosi 165 zł (według danych Komendy Głównej Policji), ok 16 zł, czyli blisko 10 proc. tej kwoty, stanowią koszty działań przedwindykacyjnych i windykacyjnych. Te 16 zł pokrywa koszty administracyjne tj. zakup papieru i toneru oraz koszty przesyłek pocztowych i koszty wynagrodzenia pracownika zajmującego się sprawą.