Wyprzedzające się TIR-y niejednemu kierowcy podniosły ciśnienie. Nic dziwnego - manewry kierowców zawodowych nierzadko wołają o pomstę do nieba i bywa, że kierujący TIR-ami w imię możliwości jechania o 2 km/h szybciej nie liczą się z kierowcami osobówek. Działa to jednak w obie strony i czasem niepotrzebny odwet ze strony kierującego samochodem może doprowadzić do niebezpiecznej sytuacji. Zdaniem sądu, właśnie tak można opisać reakcję kierowcy, który na autostradzie zahamował tuż przed ciężarówką.
Polecany artykuł:
Dlaczego to zrobił? Poszło rzecz jasna o długie wyprzedzanie i blokowanie lewego pasa podczas manewru, który w przypadku TIR-ów może zająć dobre parę minut. Gdy kierowca ciągnika siodłowego zakończył wyprzedzanie, kierujący osobówką zajechał mu drogę i zmusił do ostrego hamowania.
Choć frustracja jest do pewnego stopnia zrozumiała, zasada "oko za oko" nie obowiązuje na drodze. Pośpiech i złość to fatalni doradcy, o czym kierujący autem osobowym przekonał się w sądzie. Kierowca zawodowy postanowił rozstrzygnąć sprawę z pomocą wymiaru sprawiedliwości, a dowodem w tym przypadku stało się nagranie z kamerki pokładowej. Sąd Rejonowy w Rawiczu nie miał wątpliwości i orzekł, że kierujący osobówką jest winny spowodowaniu zagrożenia w ruchu drogowym, za co wymierzył karę grzywny w wysokości 2500 zł. To połowa maksymalnej kary wynoszącej w tym przypadku 5000 zł. To jednak nie koniec sprawy, bo uznany za winnego kierowca odwołał się od wyroku, skorzystał z pomocy adwokata i... przegrał w drugiej instancji, w Sądzie Rejonowym w Poznaniu.
Porywcze reakcje nie mają sensu, a na drodze najważniejsze jest bezpieczeństwo. Choć wyprzedzające się TIR-y potrafią napsuć krwi innym zmotoryzowanym, warto trzymać nerwy na wodzy. Nasza złość i niewłaściwa reakcja może stworzyć zagrożenie również dla innych, niewinnych kierowców.