W tym roku Jimny świętuje swój jubileusz. Choć pełnoletność osiągnął już jakiś czas temu, w tym roku obchodzi okrągłe 20 urodziny. Produkcję poprzedniej generacji zakończono już w zeszłym roku, aby ustąpiła miejsca nowości. Już niedługo zobaczymy Jimny’ego oficjalnie, jednak już teraz możemy powiedzieć o nim coś więcej.
Gdzie Patrol nie może, tam Jimny’ego pośle
Jeśli postawimy Suzuki Jimny, lub wcześniejszego Samuraja, obok wielkich Nissanów Patroli czy Toyot Land Criuser, można mieć obawy o terenową dzielność małych japończyków. Wśród amatorów panuje bowiem przekonanie, że terenówka im większa, tym lepsza. Otóż nie... Większa terenówka to duża masa. A duża masa nie lubi grząskiego piachu ani lepkiego, gliniastego błota.
Dowodów nie trzeba daleko szukać. Na wielu rajdach terenowych możemy spotkać ten sam obrazek: potężne, ciężkie terenówki walczą z żywiołem wyrzucając w powietrze kilogramy błota. Kierowcy i piloci w pocie czoła mocują się z wyciągarkami, trapami i całym offroadowym sprzętem. A w tle tej terenowej mordęgi, jak gdyby nigdy nic, radośnie nucąc pod nosem "pomyka" sobie Jimny. Mały, lekki, z abstrakcyjnie krótkim rozstawem osi, a mimo to nie do zatrzymania.
Nowy, ale wierny przodkom
Mały terenowy wojownik w nowym wcieleniu prezentuje się świetnie. Nawiązuje do genów starszych braci, już zbyt zmęczonych 20-letnim off-road'owym stażem. Ale mimo to zerka na nowinki technologiczne, by jak najlepiej wpasować się w obecny rynek.
Nowy Suzuki Jimny ma nadal uroczo kanciastą, pudełkowatą sylwetkę, ale tym razem okraszoną nowoczesnymi dodatkami. Tak modne ostre przetłoczenia ustąpiły niezawodnym, płaskim powierzchniom. Wystarczy spojrzeć na Mercedesa Klasy G czy Jeep’a Wranglera - to jest terenowy przepis na wizualny sukces. Okrągłe lampy Jimny’ego podtrzymują ducha modelu i nadal nieco przypominają Jeep’a (w końcu pierwszy Jimny nosił oznaczenie LJ10, co oznaczało nic innego jak "Little Jeep 10"). Na nadkolach pojawiły się mocno wystające kanciaste osłony, które podkreślają terenowy charakter. Z tyłu lampy powędrowały w dolne partie – prosto na plastikowy zderzak. Ich horyzontalne ułożenie nawiązuje do protoplasty japońskich terenówek – modelu LJ. Tam mieliśmy jednak lampy okrągłe, a tu – prostokątne, które optycznie poszerzają tył. Na tylnej klapie otwieranej w bok nie mogło zabraknąć zapasowego koła.
Przód otrzymał plastikową atrapę chłodnicy w kolorze czarnym, która świetnie kontrastuje z ciekawymi kolorami nadwozia i dobrze komponuje się z plastikowymi zderzakami, osłonami progów i nadkoli. Podczas gdy inni producenci prześcigają się w robieniu aut o jak najbardziej agresywnej stylistyce, Suzuki robi auta wesołe. Co z tego, że najpopularniejszymi kolorami są srebrny i czarny? Zróbmy limonkową terenówkę! Nie wiem jak wy, ale kupując takiego "wszędołaza", chciałabym żeby był w jak najbardziej odblaskowym kolorze. Czemu? Bo można i na przekór motoryzacyjnej nudzie!
Prostota kluczem do sukcesu
Pierwsze zdjęcia wnętrza prezentują się bardzo ciekawie. Z jednej strony mamy tunelowe zegary z widocznymi śrubami – nadają wnętrzu surowego charakteru podkreślając, że Jimny uroczy jest tylko z wyglądu. Z drugiej jednak nowoczesny poczwórny system multimedialny, który znamy z innych modeli Suzuki. Konsola środkowa przypomina nieco tę z Wranglera, ale w dużo bardziej cywilizowanym wydaniu. Próżno jednak szukać niepraktycznych przycisków wielkości łebka od szpilki. Przełączniki i pokrętła są duże, intuicyjne i ewidentnie nie będą wymagać poświęcenia dużej ilości uwagi. Jimny otrzymał także wielofunkcyjną kierownicę.
Nowa konstrukcja
Suzuki Jimny będzie debiutował dopiero w grudniu, ale już teraz marka zdradziła kilka szczegółów. Konstrukcyjnie Jimny będzie oparty na tzw. ramie drabinowej. Takie rozwiązanie pozwoli dopasować go do przepisów kei-car’ów (japoński segment bardzo małych samochodów z silnikami o objętości skokowej 650 cm3). Na pozostałych rynkach Jimny zadebiutuje z 1,5-litrową benzynową jednostką o czterech cylindrach. Nie zabraknie oczywiście niezawodnego napędu na cztery koła.
Na nowego Jimnyego czekaliśmy długo. Jednak jak to mówią - na dobre rzeczy warto poczekać. Mała japońska terenówka nie straciła nic a nic ze swojego nietuzinkowego charaktery, za który przez tyle lat była tak bardzo ceniona. Pozostaje nam zagryźć zęby, uzbroić się w cierpliwość i zaczekac na pierwsze jazdy. Nie wiem jak wy, ale ja się nie mogę doczekać.