W niczym nie przypominał poczciwych Syrenek 101, które wdrażano wówczas do seryjnej produkcji, nie wspominając o Warszawie, choć trzeba przyznać, że miał w sobie części zapożyczone z obu tych pojazdów.
Piękna i czerwona
Za wygląd futurystycznego nadwozia odpowiadał inż. Cezary Nawrot. Samochód był dwuosobowym, dwudrzwiowym coupé. Laminatowe nadwozie, pomalowane na czerwony kolor, było osadzone na nośnej płycie podłogowej. Pojazd ważył 710 kilogramów. Silnik powstał pod kierunkiem inż. Władysława Skoczyńskiego. Był czterosuwowy, górnozaworowy, dwucylindrowy i chłodzony powietrzem, miał pojemność 700 cm3 i moc 35 KM przy 5000 obr./min. Samochód, wyposażony w napęd na przednie koła, rozpędzał się do 110 km/h, co wydaje nam się bardzo niewielką prędkością jak na auto sportowe. Ale czy na pewno miało takie być? Zapewne zapaleńcy z FSO mieli na to nadzieję. Ale teoretycznie założenia były inne.
>>> Więcej o autach z czasów PRL - KLIKNIJ i sprawdź <<<
Zgodnie z planami Syrena Sport była tylko czymś w rodzaju królika doświadczalnego, testującego nowe rozwiązania techniczne, mające znaleźć zastosowanie w seryjnie produkowanych Syrenkach. Chodziło przede wszystkim o uczynienie polskiego pojazdu lżejszym, stąd samonośna płyta podłogowa w miejsce ciężkiej ramy podwoziowej. Zastosowanie eksperymentalne tłumaczy też użycie przedniego napędu. Być może inżynier Nawrot wykorzystał po prostu szansę na twórcze wyżycie się przy projekcie nadwozia, którego wygląd był w tej sytuacji sprawą drugorzędną? W końcu dawni pracownicy FSO wspominają po latach, że produkcja samochodów nie była dla nich samą tylko pracą, ale pasją, której oddawali się z poświęceniem. Nad Syreną Sport też pracowali po godzinach.
Syrena laminat
O ile Syrena Sport jest dziś najbardziej znanym PRL-owskim prototypem i często kojarzą go nawet osoby niezbyt zainteresowane motoryzacją, to mało kto wie, że nie była to jedyna wersja Syreny, w której wykorzystano nadwozie z laminatu. W 1968 roku powstała tak zwana Syrena Laminat, tyle z powodu zapotrzebowania na tanią produkcję części zamiennych po planowanym zakończeniu wytwarzania Syren w ogóle. Choć do produkcji seryjnej tego modelu nie doszło, dzięki prywatnej inicjatywie zapaleńców stworzono nieznaną ilość takich pojazdów, a wygląd nadwozia - choć na pewno nie tak futurystyczny, jak w przypadku „polskiej Corvetty” - też był ciekawy, estetyczny i zupełnie różniący się od tradycyjnych Syrenek.
WIDEO - zobacz jeżdżącą replikę Syreny Sport
Zniszczona szansa
Autorzy projektu po prezentacji zostali zasypani pytaniami o termin produkcji. Samochód niewątpliwie miał szanse na międzynarodowy sukces. Ale był po prostu za dobry, powstał zbyt wcześnie. Władysław Gomułka i reszta partyjnego „betonu” nie podzielali zachwytów nad pojazdem, w którym wszystko przypominało „zgniły Zachód”. Nie wystarczyło zablokowanie możliwości dalszych prac nad Syreną Sport. W latach 70-tych jedyny prototyp, latami tkwiący wcześniej w magazynie w Falenicy, kazano zniszczyć. Dlaczego? Jedna z wersji mówi o telefonie od ważnego dygnitarza, który kazał natychmiast ukryć, a potem zniszczyć prototyp. Według innej w grę mogła wchodzić indywidualna decyzja jednego z inżynierów, podobno skonfliktowanego ze Skoczyńskim.
Powrót po latach
Dopiero wiele lat po upadku komunizmu ktoś postanowił w jakiś sposób wskrzesić Syrenę Sport. Ponieważ jedyny prototyp nie wytrzymał starcia z Władysławem Gomułką, pozostawało skonstruowanie repliki. Jedna z jeżdżących kopii została wykonana kilka lat temu przez Mirosława Mazura spod Lublina. Auto zostało odtworzone z wykorzystaniem części Syreny 105 i z silnikiem z samochodu Panhard, częściowo wykorzystanym w oryginalnej Syrenie Sport. Jest czerwone, tak jak oryginał. Jeździ, jest prezentowane na wystawach, bierze udział w rajdach. Powstanie drugiej próby repliki sfinansował pewien producent alkoholi. Pomalowany na pomarańczowo pojazd został wykonany we wrocławskim warsztacie. Zaprezentowano go podczas Rajdu Barbórki w 2012 roku. Nie jest to jednak dokładna kopia Syreny Sport, tylko pojazd odtwarzający jej wygląd, ale stworzony z wykorzystaniem podwozia i silnika brytyjskiego roadstera Spitfire Triumph. Faktycznie bardzo przypominał on „najpiękniejsze auto zza żelaznej kurtyny”. Został zaprojektowany przez Włocha Giovanniego Michelotti i zaczął być produkowany tuż po prezentacji naszego pojazdu, w 1962 roku. Prace nad rekonstrukcją Syreny Sport prowadzi też Fundacja im. prof. Cezarego Nawrota.