Coraz częściej można odnieść wrażenie, że władzy w Polsce nie chodzi o poprawę bezpieczeństwa, a o maksymalny zarobek kosztem obywateli obywateli. Teraz jednak istnieje na to dowód.
Policjanci z z instytucji, na czele której stoi gen. Tomasz Połeć skarżą się, że są "zmuszani" przez szefa z województwa do karania nawet za najdrobniejsze przewinienia. Inaczej mogą stracić pracę.
- Czujemy się jak przedstawiciele handlowi, którzy mają nałożone cele i aby przyzwoicie zarobić muszą nasprzedawać dużo towaru, a my dużo osób ukarać czy zatrzymać dużo dowodów rejestracyjnych choćby za drobnostkę - żalą się inspektorzy w piśmie skierowanym m.in. do wojewody lubuskiego i jednego z posłów.
Władza wymaga, by karać bezlitośnie, a inspektorzy chcą zarobić. Wystawiają niezliczone ilości mandatów. A przecież pouczenie, zwrócenie uwagi, czy ostrzeżenie to też metody, które mogą przynieść zamierzony skutek. Najwyraźniej istotą nie jest zapewnienie bezpieczeństwa, a zasypanie dziury w budżecie. Co na to zwykli obywatele, którzy najwięcej tracą na tym procederze?