Epidemia cały czas się rozkręca, a notowane liczby zachorowań są rekordowe. Polacy, którym przysługuje dodatek "500+" otrzymali jednak bony turystyczne, które zachęcają do rodzinnych wyjazdów w popularne miejsca wypoczynkowe. Są też tacy, którzy ani myślą ruszać się na wakacje i próbują handlować przysługującym bonem. Już po jednym dniu od przyznania świadczenia w formie elektronicznej, w sieci znalazło się wiele ofert sprzedaży bonu.
Sprawdź: Wiozła dzieci mając 3,5 promila. Głupota poskutkowała okropnym wypadkiem
500 zł piechotą nie chodzi
Dodatek w formie bonu turystycznego może być całkiem atrakcyjną premią. Jego wysokość to 500 zł na każde dziecko, więc nietrudno policzyć ile pieniędzy otrzyma na przykład 5-osobowa rodzina. Wizja sprzedaży lub odkupu bonu turystycznego zawróciła w głowie niejednemu beneficjentowi programu. My przeliczamy kwotę świadczenia na samochody, które można za nią kupić. Bo 500 zł piechotą nie chodzi. 500 zł jeździ samochodem.
Na jakie auto wystarczy bon turystyczny na jedno dziecko?
Najczęściej po prostu na jeżdżące. Za kwotę 500 zł można kupić samochód, który porusza się o własnych siłach, a więc osiąga pożądany w tym budżecie trójkąt "skręca, przyspiesza, hamuje". Toyota Corolla z 1986 roku, którą widzicie na poniższym zdjęciu została akurat kupiona w cenie 250 zł i jest w zaskakująco dobrym stanie, ale na potrzeby tekstu przyjmijmy, że nie bierzemy pod uwagę "okazji". Na portalach ogłoszeniowych, za 500 zł znajdziemy wiele samochodów, które "są w porządku, tylko nie odpalają" albo mają "stan techniczny nieznany". Wystarczy jednak trochę pokopać lub zaczaić się na okazję i kupno sprawnego wozu za 500 zł powinno się udać. Najczęściej nie będzie on miał obowiązkowego ubezpieczenia OC, ale w momencie podpisania umowy kupna-sprzedaży, ewentualne kary od UFG nałożone na poprzedniego właściciela nie przechodzą na nas. Musimy tylko dopilnować, by ubezpieczyć auto w dniu podpisania umowy. Samochód za 500 zł czasami wystarczy nam nawet do następnego badania technicznego - to już coś.
Warto mieć przynajmniej dwójkę dzieci
Żeby w cenie bonu turystycznego mieć nieco większy wybór na rynku aut używanych, warto mieć przynajmniej dwójkę dzieci. Opieka nad rodzeństwem pozwoli nam zwiększyć budżet dwukrotnie, a przesunięcie limitu wyszukiwań na cenę maksymalną 1000 zł przenosi nas do zupełnie innego świata. Świata, w którym mamy jakikolwiek wybór. Możemy już przebierać w ofertach komisów specjalizujących się w sprzedaży aut do w cenie około 1000 zł. Choć komisy generalnie cieszą się złą sławą, w tego typu placówkach raczej nikt nie będzie nam już wciskał kitu, że wóz za 1000 zł jest perełką. Warto przyjść na plac, porównać kilka aut w naszym wciąż skromnym budżecie i wybrać tego, który będzie w najlepszym stanie technicznym. Będzie to najprawdopodobniej Daewoo Matiz, Fiat Seicento lub Opel Astra F - czyli fantastycznie.
Trzecie dziecko wymaga już co najmniej minivana
Im większy bon turystyczny tym więcej wymagamy od samochodu. Naturalnie, za 1500 zł możemy już znaleźć coś prawdziwie rodzinnego. W końcu omawiane świadczenie socjalne ma na celu dobro dzieci, prawda? Popularnym wyborem będzie Renault Scenic pierwszej generacji. Za 1500 zł znajdziemy auto "w 100% sprawne, do lekkich poprawek", a na dodatek z ważnymi opłatami. Półtora tysiąca w kieszeni oznacza nieporównywalnie bardziej swobodny wybór, niż 500 czy 1000 zł. Choć auta w tym budżecie wciąż nie będą ani piękne, ani zadbane, jest spora szansa, że pojeżdżą jeszcze jakiś czas. Omijajcie propozycje marek z klasy premium - taki wóz będzie zżarty przez rdzę lub będzie lał olejem wszędzie dookoła. Albo to i to na raz. Najczęstszą pułapką w tej cenie jest Mercedes-Benz Klasy A.
Ważna rada na koniec - nie próbujcie sprzedawać bonu turystycznego. To nielegalne.