Policjanci drogówki muszą podczas kontroli wysłuchać wielu tłumaczeń kierowców, którzy popełnili wykroczenie. Według Wojciecha Załuskiego z koszalińskiej drogówki, Inwencja kierowców nie zna przy tym granic. Inwencja kierowców nie zna przy tym granic. - Nie zapomnę, jak zatrzymaliśmy mężczyznę, który przekroczył prędkość o 26 kilometrów - mówi Wojciech Załuski. - Był zdenerwowany, oczy prawie wychodziły mu na wierzch. Od razu nam powiedział, że nie wyjdzie z auta. I rozbrajająco szczerze dodał, że... bardzo chce mu się do toalety. Błagał, by go puścić i obiecywał, że za kilkanaście minut wróci, bo już jest bardzo blisko domu. Spisaliśmy numery rejestracyjne auta i go puściliśmy. Wrócił. Dostał 200 zł mandatu.
Przeczytaj koniecznie: Kupujemy używane auto. Na co zwrócić uwagę
Co słyszeli policjanci:
- Moja żona rodzi, jadę po nią do domu
- Jestem spóźniony, a muszę odebrać dziecko z przedszkola, bo zaraz je zamkną
- Bardzo spieszę się na pogrzeb
- Jestem weselnym świadkiem, a za kilka minut muszę być w kościele
- Miało was (chodzi o policję) tu nie być, nigdy was tu nie widziałem
- W domu czeka na mnie teściowa, pilnuje dzieci, jak się spóźnię, to będzie mi to wypominać przez cały tydzień
- Moja siostra miała wypadek, jadę do szpitala
- Zaspałem, a jak się spóźnię do pracy, to mnie szef zwolni i wyląduję na zasiłku
- Nie było żadnego znaku
- Pędzę do toalety, bo muszę...
pcz, PM/SE.pl