Samochód używany, komis samochodowy

i

Autor: Shutterstock Posiadacze starszych samochodów dostaną po kieszeni

O tym często zapominamy kupując samochód używany. Co lubią ukrywać handlarze?

2020-10-09 13:36

Większość kierowców nie kupuje samochodu częściej niż raz w roku, dlatego dla wielu osób nie ma mowy o "nabraniu wprawy" w tym procesie. Możemy co najwyżej uczyć się na błędach, a jak wiadomo, lepiej robić to na wpadkach cudzych niż własnych. Oto lista rzeczy do zrobienia lub sprawdzenia przy okazji kupna auta używanego. Pomoże Wam uniknąć nieprzyjemnych niespodzianek.

Kupowanie używanego samochodu to często prawdziwa huśtawka nastrojów. Pozytywne emocje mieszają się z zawodami, entuzjazm z czasem ustępuje zniecierpliwieniu, a gdy znajdziemy obiecujący egzemplarz i wszystko wydaje się być w porządku, chcemy jak najszybciej jechać z gotówką i mieć za sobą formalności. Pośpiech to nasz największy wróg, a w ekscytacji często zapominamy o ważnych i pozornie błahych rzeczach.

SprawdźUnikaj tych błędów w aucie z automatyczną skrzynią biegów! Czego nie robić, gdy jedziemy "automatem"?

Przeszłość auta bywa nieciekawa

Kupując używany wóz często zapominamy o niektórych rzeczach już na starcie, to znaczy jeszcze przed oględzinami. Warto na początku zweryfikować historię auta w portalu historiapojazdu.gov.pl, który od niedawna pokazuje również podstawowe dane z Carfax i autoDNA. To niezwykle pomocna usługa, bo w przypadku niektórych aut (np. kabrioletów) duża szkoda praktycznie eliminuje samochód z grona ciekawych propozycji. Mało jest rzeczy gorszych od znalezienia pozornie ładnego, zadbanego i interesującego auta tylko po to, by później dowiedzieć się o jego nieciekawej przeszłości. Nie traktujmy informacji o przeszłych naprawach blacharskich jako głównego kryterium wyboru, ale sprawdźmy historię, by mieć ogólny pogląd na przeszłość auta, którym się interesujemy.

Ładny Lexus? Prezentuje się nieźle, ale przed zakupem nie udało mi się dostrzec wszystkich mankamentów. Powodem były zbyt krótkie oględziny i zbyt krótka jazda próbna.

Sprzedawca przyparty do muru nie powinien się mylić w zeznaniach

Jeśli uznamy, że samochód jest wart oględzin, dokładnie pytajmy sprzedającego podczas rozmowy o stan poszczególnych podzespołów i układów. Taki "wywiad" nie ma może uzasadnienia dla aut z najniższej półki cenowej, ale gdy zamierzamy wydać na auto więcej niż 10 000 złotych, możemy śmiało dociekać informacji. Niezależnie jednak od tego czy kupujemy pojazd za 2 000 czy za 200 000 złotych, powinniśmy zwrócić uwagę na to, czy jest ono zgodne z opisem. Na rynku aut używanych, a zwłaszcza kilkunastoletnich nie ma co spodziewać się perełek i bezkolizyjnych egzemplarzy w oryginalnym lakierze (czasami wcale nie jest to szczególna zaleta), ale jeśli sprzedawca zaznacza w opisie, że jest to auto bezwypadkowe, a potem w trakcie rozmowy "kręci" i wymijająco odpowiada na pytania, lepiej dać sobie spokój. Może i klient nie powinien oczekiwać perełki za grosze, ale to sprzedawca nie ma prawa oszukiwać i koloryzować w opisie czy treści ogłoszenia.

PisaliśmyJeździsz na rezerwie? To zły nawyk, który może Cię słono kosztować

Co dwie głowy to nie jedna

Oględziny samochodu najlepiej przeprowadzać z drugą osobą. Towarzystwo kogoś, kto zna się na samochodach jest nieocenione i pozwoli uniknąć niespodzianek. W czym może nam pomóc towarzystwo osoby, która zna się na rzeczy? Weźmy przykład z życia wzięty - niektóre kilku i kilkunastoletnie diesle były wyposażone w filtr DPF w zależności od rocznika lub wersji wyposażenia. Jeśli sprzedawca mówi, że filtra w tym aucie nie ma, a z numeru VIN lub z widocznych elementów dodatkowego wyposażenia (np. dodatkowa wiązka kabli wychodząca z modułu obok akumulatora) wynika, że w filtr cząstek stałych powinien się w nim znajdować, mamy do czynienia ze sprzedającym co najmniej nie mówiącym całej prawdy. Brak filtra w aucie, w którym powinien on oryginalnie być oznacza, że ktoś chciał zaoszczędzić na jego serwisie i pozbył się kłopotu w najtańszy sposób. Dymiący diesel z wyciętym filtrem może okazać się kosztowną pułapką podczas wyjazdu za naszą zachodnią granicę.

To BMW 523i z początku produkcji było świetnym zakupem za nieduże pieniądze. Niewiarygodnie dobry stan blacharski i wzorowa kondycja silnika przekonały mnie do zakupu. Sprzedający próbował jednak ukryć poszarpaną tapicerkę fotela, robiąc zdjęcia pod odpowiednim kątem. Choć samochód był wart swojej ceny, to transakcji nie wspominam zbyt miło.

Na zimno i na ciepło

Jadąc na oględziny najlepiej zaznaczyć, że chcielibyśmy odpalić zimny samochód i jeśli jest taka możliwość, przejechać się nim wystarczająco długo, by sprawdzić czy wszystko działa jak należy zarówno na zimnym, jak i na ciepłym silniku. Niektóre usterki ujawniają się jedynie "na zimno", a niektóre tylko wtedy, gdy samochód się nagrzeje. Rozgrzanie elementów układu napędowego może ujawnić nie tylko usterki w silniku. Sam dałem się kiedyś nabrać na wóz ze zużytym sprzęgłem, które sprawiało kłopoty tylko wtedy, gdy się nagrzało. Na jeździe próbnej obserwujmy wskaźnik temperatury silnika. Jeśli opada on podczas czasie jazdy, wymiany może wymagać np. termostat. To raczej prosta i niedroga naprawa, a zarazem dobry argument podczas negocjacji cenowych.

Zobacz: Tanie paliwo? To czas, by kupić używane auto z mocnym, benzynowym silnikiem. TOP 5 niedrogich modeli

Ruda szaleje i lubi się ukrywać

Szukając rdzy i nomen omen "dziury w całym" nie zapomnijmy zajrzeć pod podwozie. Nawet jeśli z wierzchu wszystko wydaje się być w porządku, nie oznacza to, że progi i podłoga są w 100% zdrowe. Dotyczy to głównie aut japońskich - większość europejskich samochodów na szczęście nie rdzewieje tak szybko, choć niektóre niemieckie auta miewają problemy z korozją podwozia. Przykładem może być np. słynne już mocowanie wózka w BMW serii 3 lub kiepskie zabezpieczenie końcówek progów w niektórych Fordach.

W opisie "bez korozji oprócz nadkoli" i "nic mu nie dolega", a w praktyce? Rdza pojawia się w typowych dla e46 miejscach. Drobny upust i umówienie terminu u blacharza przyniosły względny spokój ducha. Niesmak jednak pozostał, a ja kolejny raz przekonałem się, że nie warto ufać handlarzom. Zbytni pośpiech podczas transakcji sprawił, że przeoczyłem inne drobne mankamenty, dzięki czemu to Wy możecie uczyć się na moich błędach...

BMW serii 2 F44 vs BMW serii 3 E46

i

Autor: Maciej Lubczyński BMW serii 2 F44 vs BMW serii 3 E46

Wyposażenie winduje cenę, więc warto sprawdzić jego działanie

O czym jeszcze zapominamy? Np. o zweryfikowaniu czy całe wyposażenie jest sprawne. Jeśli samochód ma podgrzewane siedzenia, sprawdźmy czy grzeją. Jeśli w aucie jest elektrycznie otwierana klapa bagażnika, przetestujmy ją. Diabeł tkwi w szczegółach, a jeśli trafimy na nie do końca uczciwego handlarza, z pewnością będzie on liczył na nasz pośpiech i niedokładność. Nie ma nic złego w "przeklikaniu" każdej opcji wyposażenia, bo przecież to właśnie ono często winduje cenę egzemplarza. Poza tym, komu chciałoby się szukać specjalisty, który naprawi podgrzewane fotele w naszym wiekowym aucie?

Formalności i papierologia

Jeśli znaleźliśmy wymarzone auto i wszystko wydaje się z nim być w porządku, nie możemy zapomnieć również o kwestiach formalnych. Przede wszystkim, nie zapominajmy, że sprowadzonym, opłaconym samochodem z np. Niemiec nie możemy się legalnie poruszać po drodze, dopóki nie zarejestrujemy go w wydziale komunikacji. Tablice rejestracyjne, które są zakładane przez handlarzy to w 99% przypadków "repliki" oryginalnych blach, które z momentem wyrejestrowania w Niemczech zostają w kraju. Pamiętajmy również o konieczności wykupienia obowiązkowego ubezpieczenia OC najpóźniej w dniu rejestracji auta. Nie zapominajmy o dodatkowych wydatkach (ewentualny transport auta, rejestracja, OC) gdy liczymy nasze możliwości finansowe. W przypadku tanich aut, mogą one stanowić istotny procent całkowitej ceny zakupu i zwłaszcza przy zakupie pierwszego samochodu można o nich zapomnieć.