Rząd Donalda Tuska przedstawił wstępny pakiet propozycji, mających doprowadzić w założeniu do wyraźnego zmniejszenia ilości nietrzeźwych osób zasiadających za kierownicą samochodu. - Musimy tak zmienić prawo, aby uzyskać efekt prewencyjny, aby jak najmniej ludzi pijąc decydowało się siadać za kółkiem – powiedział premier Tusk.
Najważniejsze propozycje rządu to wprowadzenie zakazu prowadzenia pojazdu na okres 3-15 lat dla osoby, która pierwszy raz zostanie przyłapana na jeździe po alkoholu, oraz obowiązku wpłaty przez taką osobę nawiązki w wysokości 5-100 tys. zł. Jazda bez stosownych uprawnień miałaby być traktowana jako przestępstwo (aktualnie jest to tylko wykroczenie). Każdy kierowca zostałby zobowiązany do posiadania w aucie alkomatu bądź alkotestu (alkomatu jednorazowego użytku).
Sprawdź: Jaki alkomat warto kupić, jak działają osobiste alkomaty - WIDEO
Obowiązek posiadania alkomatu miałby – jak stwierdził premier – ograniczyć występowanie tzw. przypadkowych nietrzeźwych, czyli osób prowadzących samochód (np. rano, po zakrapianej imprezie) z myślą, że są już całkowicie trzeźwe.
Problem z normami
Na razie rząd nie przedstawił żadnego konkretnego projektu, a zmiany w prawie przypuszczalnie musiałby odnosić się do norm/wymagań technicznych, jakie miałyby spełniać alkomaty. Pod tym względem rynek jest obecnie mocno zróżnicowany. – Jeżeli rząd wprowadzi ściśle określone wytyczne dotyczące dokładności pomiaru – część produktów zapewne zniknie z rynku.
Kłopotliwa z tego punktu widzenia okazać może się też sprawa norm i certyfikatów. W sklepach sprzedawane są alkomaty różnego typu. Jedne modele posiadają certyfikaty niemieckiego ośrodka TUV, a inne z kolei przeszły testy Amerykańskiego Departamentu Bezpieczeństwa Drogowego. To oczywiście nie wszystko, bo są też np. certyfikaty/atesty FDA Amerykańskiej Agencji ds. Żywności i Leków czy TF francuskiego LNE – tłumaczy Rafał Bierawski, specjalista ze sklepu internetowego autostory.pl.
Zobacz też: Obowiązkowy alkomat w każdym aucie to totalna bzdura
Dokładne określenie wymogów technicznych może – zdaniem Bierawskiego – poskutkować także szeregiem zmian na rynku producentów alkomatów i alkotestów. Część z nich przypuszczalnie wzmocni się, a pewna grupa straci.
Jeśli ostatecznie rząd zdecyduje się na realizację swoich zapowiedzi, to poza koniecznością poniesienia przez kierowców dodatkowych kosztów (refundacja lub zwrot wydatków przez państwo są raczej wykluczone), pewne kontrowersje wzbudziłaby sprawa ustalenia norm technicznych.