W wielu krajach jazda autem pozbawionym filtra cząstek stałych może nas słono kosztować. Mowa oczywiście o samochodach, które były fabrycznie wyposażone w DPF, ale w wyniku przeróbki zostały go pozbawione. Wśród destynacji, do których często podróżujemy, znajdują się kraje walczące z kierowcami dokonującymi takiej modyfikacji.
Nie wszyscy wiedzą, ale w Polsce jazda z autem pozbawionym filtra również nie jest legalna. Mandat jest śmiesznie mały, co więcej ryzyko jego otrzymania jest niemal zerowe. Policja nie ma jak egzekwować obecności DPF podczas kontroli, bo nie dysponuje odpowiednim sprzętem.
Nie tak dawno pisaliśmy również o planowanych zmianach podczas kontroli aut na SKP. Wszystko wskazuje na to, że doczekamy się badania, które będzie miało za zadanie odsiać samochody z usuniętym filtrem. Obecne urządzenia do kontroli składu spalin nie potrafią wskazać czy ten zabieg był dokonany, czy auto wciąż ma filtr na swoim miejscu.
Jeśli planujemy wyjazdy poza granice Polski, np do rodziny czy na urlop, trzeba liczyć się z miejscowym prawem, które w wielu państwach egzekwowane jest szczególnie skutecznie i bezwzględnie.
Austria - w tym kraju jazda kopcącym dieslem może mocno dać po kieszeni. Kara wynosi 3500 euro, a na dodatek nie będziemy mogli kontynuować jazdy na kołach. Dochodzi więc koszt lawety. Urządzenie, które zweryfikuje stan techniczny ma na wyposażeniu każdy patrol drogówki.
Czechy - nasi sąsiedzi wypowiedzieli wojnę niesprawnym dieslom. Wysokość mandatu, po przeliczeniu na złotówki może wynieść nawet 8000 zł.
Niemcy - jadąc na zachód powinniśmy mieć DPF na swoim miejscu. W przeciwnym wypadku grozi nam 1000 euro kary. A warto dodać, że nasi zachodni sąsiedzi są mocno wyczuleni na dym z rury wydechowej.
Wielka Brytania - przepisy dotyczące filtrów cząstek stałych weszły w życie całkiem niedawno. Obejmują one głównie badanie składu spalin podczas corocznego przeglądu technicznego. Kara za brak DPF wynosi 1000 funtów.
