Nie trzeba patrzeć w statystyki by przekonać się, że policja coraz częściej zatrzymuje pojazdy, głównie aby dokonać kontroli stanu trzeźwości kierowcy. Jeśli jednak zerkniemy w tabelkę, okaże się, że od 2010 roku liczba takich akcji wzrosła o 39%. To największy skok w całej Unii Europejskiej. Częściej w "balonik" dmuchają tylko Estończycy. Skąd taki skok? Przede wszystkim to zasługa nowoczesnego sprzętu, który pozwala na szybkie kontrole – nawet kilku aut na minutę.
Prewencyjne badanie trzeźwości spotkać można już nie tylko w mieście, ale nawet na płatnych autostradach. Okazuje się jednak, że niczym w przypadku odbierania praw jazdy za przekroczenie prędkości w mieście, policja operuje na bublu prawnym. Uprawnienia do przeprowadzenia kontroli znaleźć można w ustawie o wychowaniu w trzeźwości i zapobieganiu alkoholizmowi sprzed 34 lat. Sposób dokonywania badań opisuje ustawa o rok młodsza. Tyle, że nijak metody te mają się do rzeczywistości.
Sprawdź: Adam Bodnar: Wyrywkowe kontrole trzeźwości nielegalne!
Z tym zjawiskiem walczy prof. zw. dr hab. Artur Mazglewski ze stowarzyszenia "Prawo na drodze". Zauważa on, że zgodnie z zapisami ustaw, kontrola trzeźwości może zostać przeprowadzona na osobie "co do której zachodzi uzasadnione podejrzenie, że jest nietrzeźwa”. W przypadku odmowy, kierowca może być zmuszony do badania zawartości alkoholu w organizmie. Profesor wskazuje, że Kodeks Postępowania Karnego jasno stwierdza, że takie rozwiązanie można wykorzystać w przypadku osoby oskarżonej lub wobec takiego osobnika, wśród którego istnieje uzasadnione podejrzenie, że popełnił przestępstwo. Sam proces zmuszenia jest bowiem ograniczeniem wolności. Ciężko dopatrzeć się wskazanych warunków w przypadku masowej kontroli.
Warto również zerknąć do dokumentów określających zasady ruchu drogowego. Znaleźć można tam zapis, który twierdzi, że: "Policjant (...) jest uprawniony do: żądania poddania się przez kierującego pojazdem lub przez inną osobę, w stosunku do której zachodzi uzasadnione podejrzenie, że mogła kierować pojazdem, badaniu w celu ustalenia zawartości w organizmie alkoholu lub środka działającego podobnie do alkoholu."
Tak więc badanie podczas rutynowej kontroli może być zastosowane przez władze, trudno jednak ponownie zauważyć podstawę prawną opierając się na zjawisku masowych badań. W całej sytuacji chodzi oczywiście o zapis "uzasadnione podejrzenie".
Zobacz: Nie ma podstaw do badania alkomatem przy rutynowej kontroli
Sprawę wziął w swoje ręce Rzecznik Praw Obywatelskich, który poruszył temat "dmuchania" w liście do Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji, Ministra Zdrowia oraz Komendanta Głównego Policji. Żaden z wymienionej trójki nie uznał, że jest właściwym instrumentem do ostatecznego rozwiązania problemu. Co dalej? Problem trafił do Prezesa Rady Ministrów. Stąd kolejne pisma z prośbą o ujednoznacznienie przepisów trafiły do wymienionych wcześniej organów. Gdy odpowiedź nadejdzie, wówczas rząd przejmie pałeczkę, zastanawiając się czy przepisy w ogóle warto zmieniać i kto będzie za to odpowiedzialny. Czeka nas więc wielomiesięczne oczekiwanie na rozwiązanie błahego problemu.
Nie oznacza to jednak, że policja zrezygnuje z badań alkomatem – problemem w tym wypadku jest masowość kontroli, przyjmujących formę łapanki. Detalem, który umyka podczas badania, jest fakt, że każde badanie musi być potwierdzone protokołem. Czy warto dyskutować z funkcjonariuszem? Jako społeczeństwo coraz mniej akceptujemy jazdę na "podwójnym gazie", zarówno u innych użytkowników drogi, jak i w swoim przypadku. Na tle Unii Europejskiej pod tym względem wyróżniamy się niezwykle pozytywnie. Gorzej jest z wyprzedzaniem na pasach...