1 stycznia tego roku w 27 miejscach Warszawy, m.in. na skrzyżowaniu Ostrobramskiej z Zamieniecką czy na Wisłostradzie, przestały działać fotoradary. Uchwała Sejmu odebrała straży miejskiej uprawnienia do kontroli prędkości. Od tego czasu urządzenia są zasłonięte czarną folią - nie zostały zdemontowane, bo była szansa, że przejmie je od straży Inspekcja Transportu Drogowego. Rozmowy się przeciągały, w końcu ITD się z negocjacji wycofało. Oficjalny powód - to niski budżet ITD, który nie jest w stanie pokryć kosztów związanych z przejęciem fotoradarów, czyli np. podłączeniem ich do prądu.
- W nowelizacji przepisów ustawodawca nie wskazał podmiotu, który miałby przejąć urządzenia rejestrujące wykorzystywane wcześniej przez straże, oraz nie przewidział finansowania dla tego typu przedsięwzięcia. Aktualnie więc nie planujemy przejęcia fotoradarów od samorządów - informuje Michał Staniszewski z ITD.
Czytaj też: ITD nie stać na przejęcie zafoliowanych fotoradarów
Stołeczni urzędnicy są oburzeni. Wietrzą w tym konflikt bardziej polityczny niż trudności finansowe. - Bardzo jest nam przykro, że Inspekcja nie chce dbać o bezpieczeństwo w stolicy - mówi "Super Expressowi" wiceprezydent Warszawy Jarosław Jóźwiak (33 l.). Według Zarządu Dróg Miejskich tylko 15 procent kierowców jeździ dziś zgodnie z przepisami. - Gdy tylko dostaniemy oficjalne pismo z ITD, zdemontujemy zasłonięte fotoradary - mówi rzecznik straży miejskiej Monika Niżniak (38 l.).
Na razie kierowcy z Warszawy muszą uważać na cztery działające fotoradary ITD w al. Stanów Zjednoczonych, na Pułkowej, Rosochatej i Pileckiego.