Osoba, która uczestniczyła w kolizji lub wypadku z nieubezpieczonym kierowcą i tak otrzyma odszkodowanie. Wszystko dzięki Ubezpieczeniowemu Funduszowi Gwarancyjnemu, który w zeszłym roku wypłacił świadczenia o wysokości 155 milionów złotych dla 5300 poszkodowanych. Aż 80% z nich uczestniczyło w wypadku spowodowanym przez kierowców bez obowiązkowego OC.
Zobacz też: Uwaga kierowcy! Jedna stłuczka, a OC zdrożeje dwukrotnie
Wszystkie swoje roszczenia kierujemy do Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego. Zgłoszenie szkody można wykonać w każdym zakładzie ubezpieczeniowym, najlepiej jednak skontaktować się z tą firmą, u której sami kupiliśmy polisę. Pomoże to usprawnić cały proces.
W przypadku obrażeń fizycznych do dokumentów dołączamy dokumentację medyczną (wyniki badań i konsultacji). Zadośćuczynienie to nie jedyne odszkodowanie jakiego możemy się spodziewać – powinniśmy również mieć zwrócone koszty za dojazd do placówek zdrowia czy zakup medykamentów. Co więcej, osoby czynne zawodowo mogą ubiegać się o odszkodowanie z racji utraconego dochodu.
Pisaliśmy o: OC będzie tylko droższe – branża szuka miliarda złotych
W przypadku zniszczonego samochodu, sprawca ma obowiązek pokryć wszelkie koszty związanego z jego naprawą. Nie tylko chodzi tu o rozbity reflektor czy wygięty zderzak, lecz również fakt holowania, wynajęcie pojazdu zastępczego czy utratę wartości z racji uczestnictwa w stłuczce.
W takim wypadku swoje roszczenia również kierujemy do dowolnego towarzystwa ubezpieczeniowego, które skontaktuje się z Ubezpieczeniowym Funduszem Gwarancyjnym. Wyjątkową sytuacją jest, gdy poszkodowany ma ubezpieczenie AC – wtedy to koszty naprawy pokrywane są właśnie z tej polisy, a UFG umywa ręce od całej sytuacji.