Opony Nokian zLine SUV

i

Autor: Mateusz Lubczański Opony Nokian zLine SUV

System kontroli ciśnienia w oponach (TPMS) – jak działa, ile kosztuje serwis?

2017-07-26 14:00

Od listopada 2014 roku każde nowe auto wyjeżdżające na drogi Unii Europejskiej wyposażone jest w system TPMS (Tire Pressure Monitoring System). Dzięki niemu kierowcy niemal natychmiast wiedzą o ewentualnym spadku ciśnienia w oponach. Jak każdy element pojazdu, i ten układ wymaga konserwacji.

System TPMS nie jest wbrew pozorom rozwiązaniem nowym – liczy on już sobie ponad 20 lat! Nie wszyscy kierowcy zdają sobie z tego sprawę, ale niektóre egzemplarze Citroenów C5 czy nawet Peugeotów 607 były już wyposażone w taki "futurystyczny" układ. Systemy monitorowania ciśnienia powstały z racji ewolucji samych opon – kierowcy chcą większych, ładniejszych obręczy na aucie, co wymaga użycia mniejszego profilu ogumienia. O ile kiedyś wystarczyło tylko zerknąć na oponę, teraz ubytku powietrza po prostu nie zauważymy.

Pisaliśmy o: Lepsze opony to mniejsze zużycie paliwa

Jazda bez powietrza w oponie znacząco obniża bezpieczeństwo, ale i zwiększa spalanie i niszczy konstrukcję ogumienia. Niektórzy producenci oferują już opony typu run-flat (testowaliśmy takie rozwiązanie), lecz nie znajdują się one na każdym samochodzie. By kontrolować ciśnienie na bieżąco wykorzystuje się system TMPS, choć można wyróżnić dwa typy konstrukcji.

Pierwszy z nich jest tańszy z punktu widzenia producenta, lecz jego reakcja może być opóźniona bądź... nie wystąpić w ogóle. Czujniki potrzebne do pracy systemu ABS czy ESP badają prędkość kół, a jeśli znajdą wystarczająco duże nieprawidłowości, oznacza to, że jedno z nich straciło ciśnienie.

O wiele pewniejsze jest zastosowanie indywidualnych czujników przy każdym z wentyli. W przypadku takiego rozwiązania najwięcej usterek wynika najczęściej z uszkodzenia niektórych elementów sensorów podczas sezonowej wymiany opon. Sam nadajnik wysyłający wartości ciśnienia do sterownika może wytrzymać nawet 7 lat (kwestia wytrzymałości baterii). Istnieją czujniki przygotowane dla danego modelu lub uniwersalne, wymagające zaprogramowania.

Samo zaprogramowanie zależy od producenta. Niektórzy zalecają wyruszenie w drogę, by system "złapał" ciśnienie w kołach. Inni wymagają wciśnięcia kombinacji klawiszy w kabinie, z kolei wybrana grupa producentów (głównie francuscy i japońscy) wymagają podłączenia auta pod komputer przy użyciu złącza OBD. A to kosztuje.

Zobacz też: Opony do aut typu SUV – jakie dają korzyści?

Ile? Za zaprogramowanie kompletu zapłacimy nawet 100 złotych, sam czujnik może kosztować nawet 180 złotych, z kolei jego wymiana to około 20 złotych. Nie można zapomnieć, że niektóre, niefabryczne typy felg nie pozwalają na montaż elementów systemu TMPS.

Istnieją również problemy z samochodami amerykańskimi, które w systemach kontroli ciśnienia kół wykorzystują zupełnie inną częstotliwość niż pojazdy europejskie – wtedy czujników trzeba szukać w internecie. Warto też dbać o sensory poprzez przechowywanie felg zimą w suchym miejscu. To jakby nie patrzeć układ elektroniczny, który... cały czas komunikuje się z samochodem. Nie bądźmy więc zaskoczeni, gdy w garażu nagle zostaniemy zasypani błędami – sterownik odbiera wówczas sygnał ze zdjętych kół.

Bądź na bieżąco z motoryzacją. Polub nas na Facebooku