Problem w tym, że takie dmuchanie jest niebezpieczne dla zdrowia. Otwór, do którego zbliżają usta kierowcy, jest siedliskiem groźnych zarazków.
- Skoro w bardzo krótkim czasie wiele osób dmucha w to samo urządzenie, to jest ryzyko zakażenia - mówi Jerzy Tarnowski (47 l.), lekarz rodzinny z Koszalina. - W końcu grypą zarażamy się drogą kropelkową. Ryzyko zarażenia porównałbym to tego istniejącego choćby w autobusie. Jeśli jakiś chory kichnie prosto w sąsiada, to prawdopodobieństwo zarażenia się grypą jest duże. Tak samo i w tym przypadku.
Niebezpieczne jednak mogą być także i alkomaty z wymiennymi ustnikami. - Co z tego, że jeden element zastąpi się innym - twierdzi lekarz. - Zarazki pozostają na urządzeniu.
Do tej pory kierowcy zbyt często nie protestowali przeciw dmuchaniu w alkomat, usprawiedliwiając się obawą przed zarażeniem.
- Był tylko jeden taki przypadek. Zrobił to kierowca z Gorzowa i teraz jego obawy sprawdza sanepid - mówi Przemysław Kimon, rzecznik zachodniopomorskiej policji. - Mogę tylko dodać, że kierowca może odmówić badania takim alkomatem, wtedy wieziemy go na badanie krwi.
Według doktora Tarnowskiego ryzyko zakażenia ograniczyłoby stosowanie maseczek na twarz przy dmuchaniu. - Może warto w nie wyposażyć funkcjonariuszy drogówki - proponuje.