Przez budowę metra i ciągłe remonty po stolicy nie da się praktycznie jeździć. Potwierdza to raport opublikowany przez ekspertów. Na przełomie września i października sprawdzili oni dane pochodzące z nawigacji samochodowych. Zbadali też, na ile ulice zakorkowane w godzinach szczytu uderzają po kieszeniach mieszkańców.
I co się okazało? W porannym i popołudniowym szczycie średnia prędkość, z jaką poruszają się samochody, to zaledwie 25 km/h. - To dotyczy całej aglomeracji, więc w ścisłym centrum jeździ się jeszcze wolniej - mówi prof. Andrzej Jaszkiewicz z Politechniki Poznańskiej. To jednak nie wszystko!
- Wyliczyliśmy, że przeciętny kierowca, który podróżuje tylko z domu do pracy i z powrotem, przez zatory traci dziennie 11,90 złotych, a rocznie 2976 złotych. Kierowcy, którzy podróżują częściej, tracą oczywiście odpowiednio więcej - dodaje prof. Jaszkiewicz. Lepiej, niestety, nie będzie. Przynajmniej na razie. Ratusz miał zainwestować w kolejny etap rozbudowy inteligentnych sygnalizacji świetlnych i wyłożyć 15 mln złotych na ten cel. Niestety, w miejskim budżecie zabrakło pieniędzy na ten cel, przez co miasto straciło 86 mln zł dofinansowania z Unii Europejskiej. Kierowcy są wściekli.
- Ulice są co chwila zamykane. Buduje się wszystko naraz i nikt z urzędników nie pomyśli, żeby to jakoś skoordynować - mówi Janusz Jaworski (54 l.), który pracuje jako kierowca firmy usługowej. - Codziennie stoję w korkach ponad dwie godziny i czasem muszę łamać prawo, jadąc np. buspasem, aby szybciej być na miejscu - opowiada. Według pana Janusza najgorzej jest w Alejach Jerozolimskich, na Wawelskiej, w al. Solidarności, na Połczyńskiej, Wybrzeżu Helskim, Modlińskiej czy na Marsa.