Funkcjonariusze zamiast ścigać chuliganów, przeganiać żuli czy wandalów, wolą przeznaczyć swój czas na walkę z kierowcami. Powód? Ściganie źle zaparkowanych aut, zakładanie blokad czy zatrzymywanie kierowców na wjazdach na most Śląsko-Dąbrowski to bardzo dochodowe dla miejskiego budżetu zajęcie. Szczególnie że można wyciągnąć olbrzymie pieniądze z mandatów od zmotoryzowanych warszawiaków. A jak zarobić jeszcze więcej? Odpowiedź jest prosta! Ustawić nowe fotoradary.
Od 20 listopada w stolicy zaczęło działać siedem nowoczesnych maszyn. - Maszty robią zdjęcia z przodu i z tyłu. Urządzenia są na tyle precyzyjne, że bez problemu możemy zidentyfikować kierowcę i zobaczyć, czy np. rozmawia przez telefon - wyjaśnia Monika Niżniak, rzeczniczka stołecznej straży miejskiej. - Na fotografiach można zobaczyć nawet, co leży na tylnym siedzeniu auta - dodaje Niżniak.
Przez tydzień swojego działania nowe fotoradary zrobiły 4332 zdjęcia kierowcom. A ile zarobiło na nich miasto? Strażnicy nie chcieli podać konkretnej kwoty. "Super Express" policzył jednak, że jeśli każdy mandat wyniósłby 300 zł, dałoby to prawie 1,3 mln zł! A miejscy szeryfowie zaznaczają, że to dopiero początek ich kontroli. - Fotoradarów będzie sukcesywnie przybywać. Część masztów mamy zamiar wykorzystać podczas tzw. kontroli kaskadowych. Chodzi o karanie kierowców, którzy zwalniają przed fotoradarem, a kiedy tylko go miną, znów łamią przepisy - tłumaczy Zbigniew Kąkol, zastępca naczelnika Oddziału Ogólnomiejskiego Straży Miejskiej. Kierowcom zostaje, więc tylko płacić i płakać.
Tu możesz dostać mandat:
- ul. Puławska przy Kuropatwy
- ul. Wybrzeże Kościuszkowskie w rejonie ul. Karowej
- ul. Radzymińska przy skrzyżowaniu z ul. Bystrą
- ul. Modlińska 250
- ul. Powstańców Śląskich 26
- al. Krakowska w pobliżu ul. 17 Stycznia
- ul. Górczewska na wysokości ul. Budy 33