Do osunięcia się gruntu pod Wisłostradą doszło w nocy z poniedziałku na wtorek. - Około godz. 22 robotnicy, którzy przebijają w tym miejscu przejście, natrafili na podziemne jezioro, którego nie było na naszych planach - mówi Mateusz Witczyński (26 l.), rzecznik konsorcjum AGP, które buduje II linię metra. Po kilku godzinach nastąpił kolejny wyciek. Woda momentalnie zalała czwartą, najniższą kondygnację przyszłej stacji, która znajduje się około 20 metrów pod ziemią. Prace wstrzymano, a robotników i sprzęt trzeba było ewakuować. W trybie awaryjnym podjęto też decyzję zamknięcia Wisłostrady i mostu Świętokrzyskiego. - To dla bezpieczeństwa - wyjaśnia Witczyński. Wyłączenie najważniejszej w stolicy trasy może oznaczać tylko jedno - gigantyczne zatory. We wtorek w megakorkach stanęło całe Powiśle, most Poniatowski oraz Wybrzeże Szczecińskie. A jak długo będą trwały utrudnienia dla kierowców? Urzędnicy są bardzo ostrożni z podawaniem terminu.
- Wczoraj przeprowadziliśmy wizję lokalną, która wykazała, że most Świętokrzyski znajduje się poza zasięgiem wpływu awarii. Otworzymy go jak najszybciej - wyjaśnia Mateusz Witczyński. Gorzej sytuacja wygląda w przypadku samej Wisłostrady, pod którą osunęła się ziemia. Tu według ekspertów potrzebne są dodatkowe analizy i uzupełnienie gruntu, bo bez tego może dojść do zapadnięcia się jezdni. Ile to potrwa? - Otworzymy Wisłostradę, kiedy będziemy pewni, że kierowcom nic grozi - mówi Krzysztof Malawko (56 l.), rzecznik metra.
Bardziej konkretni są jednak geolodzy. - Prace mogą tu potrwać nawet do dwóch tygodni i dłużej - mówi Mirosław Rutkowski, ekspert z Państwowego Instytutu Geologii. Według eksperta komunikacyjnego, który chce zachować anonimowość, takiej sytuacji można było uniknąć. - Gdyby zamiast pod Wisłą, metro poprowadzić mostem tuż obok mostu Świętokrzyskiego, dziś nie mielibyśmy problemu z "kurzawką". W latach 90. postanowiono jednak kopać pod rzeką - mówi "Super Expressowi".
Tymczasem na Powiślu trwają intensywne prace. Drogowcy już budują połączenie między dwiema jezdniami ruchu. Prawdopodobnie po to, by ruch w stronę Żoliborza mógł być skierowany na starą jezdnię Wisłostrady, wzdłuż BUW-u.
To efekt tak zwanej kurzawki
- To, co spowodowało zalanie budowy, to prawdopodobnie tzw. kurzawka, czyli bardzo drobny piasek przesycony wodą pod ciśnieniem, rodzaj płynnego ciasta. Jak widać, nawet zaawansowane technologie, które są stosowane w badaniach geologicznych, nie pozwoliły jej wykryć. Teraz trzeba sprawdzić, jak mocno wypłukany jest teren pod Wisłostradą i go uzupełnić, bo grunt może osiadać. Prace mogą tu potrwać nawet do dwóch tygodni i dłużej - ocenia Mirosław Rutkowski, ekspert z Państwowego Instytutu Geologii.