30 000 zł kary za brak opłaty wynoszącej 50 gr
Horrendalna kara za drobne niedopatrzenie. Prawny absurd może doprowadzić do kuriozalnej sytuacji, w której kierowca, który zapomni wnieść opłaty 50 gr za wirtualny odbiór prawa jazdy, zapłaci 30 000 zł kary i straci prawo do kierowania pojazdami na 2 lata. To pokłosie mechanizmu, który funkcjonował od 2015 roku. Po tym, jak 3-miesięczna utrata prawa jazdy zmieniła formę, prawny relikt straszy srogimi konsekwencjami za niedopełnienie obowiązku, o którym wielu kierowców po prostu nie wie.
Straciłeś prawo jazdy? Żeby je odzyskać, musisz zapłacić 50 groszy
Jeśli kierowca narozrabia na drodze, a ściślej mówiąc - przekroczy prędkość o ponad 50 km/h w terenie zabudowanym, traci uprawnienia do kierowania na 3 miesiące. O tym wie chyba każdy kierowca. Przepis obowiązujący od 2015 roku sprawiał, że dokument w chwili kontroli był zabierany przez funkcjonariusza, a jego odbiór w starostwie kosztował nas 50 gr. Po wniesieniu opłaty manipulacyjnej, prawo jazdy trafiało z powrotem w nasze ręce. Wraz z nadejściem cyfryzacji, zabrane prawo jazdy przybrało formę odpowiedniej adnotacji w CEPiK-u, ale... opłata manipulacyjna w wysokości 50 groszy pozostała w mocy - aby odzyskać "prawko", musimy zapłacić. Bez tego, w świetle prawa jeździmy bez ważnych uprawnień!
Kara za jazdę bez uprawnień
Przepisy stanowią, że prowadzenie auta bez uprawnień może skończyć się dla nas karą. Grzywna wynosi od 1 500 do 30 000 zł, a oprócz konsekwencji finansowych, może czekać nas zakaz prowadzenia samochodów na 2 lata! Właśnie takie konsekwencje mogą czekać tych, którzy tymczasowo stracili prawo jazdy "za prędkość", a następnie uznali, że tak jak dokument wirtualnie został im odebrany, tak wirtualnie sam wróci do cyfrowego portfela. Błąd! Choć wydaje się to absurdalne, opłata w wysokości 50 groszy jest wciąż konieczna. Ci, którzy o niej zapomną, nadal jeżdżą bez prawa jazdy, narażając się na straszną karę.
Absurdalne przepisy mają się zmienić
Jak informuje autokult.pl, rząd jest zainteresowany zmianą przepisów na korzyść kierowców. Sekretarz stanu w resorcie infrastruktury, Rafał Weber, stwierdził w odpowiedzi na poselską interpelację, że "wydaje się uzasadnione przeprowadzenie analizy w zakresie możliwości odstąpienia w przepisach prawa od tej opłaty i w tym zakresie zostaną podjęte odpowiednie działania". Tłumacząc krótko - ministerstwo widzi problem i zapewne za jakiś czas, przepis-pułapka przestanie obowiązywać. Póki co - kierowcy muszą być czujni. I mieć 50 groszy w zanadrzu, nawet, gdy wydaje się, że 3-miesięczna kara sama dobiegnie końca.