Drugi koniec świata
Ponad 2000 km do pokonania na kołach trasą wytyczoną wschodnim wybrzeżem. Punkt startowy - Brisbane, miejsce docelowe - Port Douglas. Cztery dni przeznaczone na jazdę drogami stanu Queensland elegancko wystylizowanym Audi Q5. Dlaczego akurat ten model czterech pierścieni na tablicach rejestracyjnych z Sydney, a nie sportowe coupe, albo zadziorny kabriolet? Po paru dniach na australijskich drogach organizator (Audi Polska) nie musiał mi tłumaczyć, jakie były powody właśnie takiego wyboru. Ale po kolei.
Australia i Oceania wymaga od podróżnika cierpliwości. Aby dotrzeć z Warszawy do Brisbane w linii prostej do pokonania jest ogromna odległość 15 tys. km. Kilkanaście godzin w samolocie z przesiadką po drodze potrafi zmęczyć, a zmiana strefy czasowej dokłada jeszcze swoje. Dodatkowo różnica czasowa to aż 8 godzin, co po przestawieniu zegarka do przodu jeszcze bardziej potęguje wrażenie ciągnącej się godzinami podróży. Po zameldowaniu się u celu człowiekowi przez jakiś czas towarzyszy potworny "jet lag”, bo organizm opornie przyjmuje zmianę strefy czasowej. Zmęczenie nie jest jednak problemem na myśl o tym, co człowiekowi może się przytrafić na miejscu. Kilkanaście godzin w samolocie było świetną okazją do poczytania i dowiedzenia się, że lecę na najbardziej zabójczy kontynent świata.
Do odważnych świat należy
To właśnie w Australii żyje masa jadowitych pajęczaków, gadów, płazów i potrafiących uprzykrzyć życie owadów. Ptaki takie jak kazuary czy strusie emu są ogromne i wyposażone w ostre szpony. Koale potrafią spadać z drzew łamiąc karki przechodniom, a kangury wskakiwać wprost pod nadjeżdżające samochody. Na malowniczych plażach też nie jest bezpiecznie. I choć spotkanie w wodzie rekina jest raczej mało prawdopodobne, to zagrożenie sieją parzące meduzy, ryby wyposażone w jadowite kolce i różańcowe krokodyle ludojady. Pod rzucającymi cień palmami lepiej się nie rozkładać, bo spadające kokosy mogą rozłupać czaszkę. Przebywanie na słońcu? Zdecydowanie odradzane! Najwięcej chorych na nowotwory skóry diagnozuje się właśnie w Australii. Strach tam w ogóle wysiadać z auta...
Czy faktycznie jest tak przerażająco? Nie przekonam się, póki sam nie sprawdzę. Po odstaniu swojego w ogonku przed kontrolą paszportową i wizową na lotnisku, jeszcze tylko noc w Brisbane, kilka godzin na regenerację i mogłem ruszyć w trasę. Kluczyki do Audi Q5 zostały odebrane, walizki wylądowały w 550-litrowym, ustawnym bagażniku, a ich załadunek ułatwiła elektryka pokrywy kufra i szybkie otwieranie klapy aktywowane gestem nogą pod zderzakiem. Niby to tylko gadżety, ale za to bardzo przydatne w przypadku gdy ręce są zajęte targaniem bagaży.
Trzymać się lewej
Wyjazd na drogę wiąże się z fundamentalną zasadą trzymania się lewej strony. Ale choć w Australii jeździ się jak w Wielkiej Brytanii, to w przeciwieństwie do angielskich zasad odległości podawane są w kilometrach, a samochody mają wskaźniki szybkości i przebiegu wyskalowane nie w milach, a w kilometrach na godzinę. Po rondach należy poruszać się zgodnie z ruchem wskazówek zegara, a w terenie zabudowanym nie przekraczać szybkości 50 km/h, chyba że znaki nakazują zwolnić w chronionych strefach do 40 km/h.
Uwaga z gazem
W trasie maksymalnie jedzie się 100 lub 110 km/h (w zależności od oznakowania). Niby niewiele, ale ze względu na grasującą przy jezdniach zwierzynę, to naprawdę rozsądna granica. Szczególnie do myślenia dają rozsiane przy drogach truchła, wśród których lwią część zajmują kangury, traktowane przez Australijczyków jak szkodniki. Przepisów warto przestrzegać, bo finansowe kary nakładane przez policję są dotkliwe. Radiowozów i funkcjonariuszy na drogach właściwie nie widać, za to przy głównych trasach co jakiś czas można napotkać fotoradary. Australijczycy nie są jednak skorzy do łamania prawa. Mają pełną świadomość panujących na drogach zagrożeń, a to przekłada się na fakt, że kultura jazdy w tym kraju jest naprawdę wysoka i Polacy mogliby się jej od Australijczyków uczyć.
Magia tempomatu
Australijska rzeczywistość pokazuje, jak przydatne potrafią być techniczne nowinki, które zawsze w pierwszej kolejności trafiają do aut segmentu premium. Naszpikowana podnoszącymi bezpieczeństwo systemami i cyfrowymi rozwiązaniami druga generacja Audi Q5, świetnie odnajduje się w trudnych realiach rozpalonego słońcem kraju. Q5 wykryje ludzi i zwierzęta wchodzących bez ostrzeżenia na jezdnię i zahamuje przed napotkaną przeszkodą. Auto potrafi monitorować także ruch poprzeczny, asystuje przy manewrach omijania i skrętu, parkuje niemalże bez ingerencji człowieka i na życzenie pokazuje co dzieje się dookoła karoserii dzięki kamerom 360 stopni.
Najlepszy sposób na ciągłe ograniczenia i drogową monotonię? Adaptacyjny tempomat regulujący automatycznie ustawioną odległość między poruszającymi się pojazdami. Do tego funkcja asystenta jazdy w korkach, potrafiąca przejąć zadanie prowadzenia pojazdu w spowolnionym ruchu i umiejętność samodzielnego utrzymania pojazdu na obranym pasie. Do podbicia wygody nudnego przemierzenia trasy na wprost, zabrakło funkcji odczytywania znaków drogowych i automatycznego dostosowywania do nich prędkości, ale to już akurat nie z winy braków w wyposażeniu Q5, a z australijskiej homologacji nie dopuszczającej stosowania w tym kraju takiego udogodnienia, które Audi w Europie oferuje.
Dopasuje się do potrzeb
W tym kraju przez restrykcyjne ograniczenia, posiadanie supersportowca pokroju Audi R8 nie ma najmniejszego sensu. Lansowanie się kabrioletem typu Audi TT Roadster też mija się z celem, kiedy słońce niemiłosiernie pali i przyspiesza rozwój raka. Poza tym masa dróg wciąż zwyczajnie jest szutrowa, dlatego nie bez powodu Audi Polska oddało dziennikarzom do testów właśnie uniwersalne Q5-tki.
Podróżując średniej wielkości SUV-em czterech pierścieni nie da się narzekać na komfort. Pięciowahaczowe zawieszenie świetnie sprawdza się nawet na nieutwardzonych szlakach. W tym wyżej zawieszonym aucie nie brakuje dobrze znanego układu amortyzacji opartego o system wyboru dynamiki jazdy Audi drive select. Szerokie spektrum stopni komfortu i dynamiki zawsze jest na wyciągnięcie ręki, w zależności od stylu jazdy kierowcy i podłoża po jakim się przemieszcza. Stabilne i przewidywalne Q5 potrafi rozleniwiać prowadzeniem. Wsparcie elektromechanicznego układu wspomagania kierownicy powoduje, że w ogóle nie czuje się obcowania z masą blisko 1800 kg. Dla osób lubiących czerpać więcej bodźców "zza kółka", Audi opcjonalnie oferuje dynamiczny układ kierowniczy, którego przełożenie dostosowuje się do prędkości i kąta skrętu.
quattro ultra
Napęd quattro będący gwarancją przyczepności poważnie ewoluował w nowym Audi Q5. Teraz napęd czterech kół jest wyposażony w technikę ultra, co oznacza odłączanie tylnej osi zawsze wtedy, gdy napęd wszystkich kół nie jest potrzebny. W ten sposób samochód zużywa mniej paliwa, a dołączenie tylnej osi przychodzi tylko w razie potrzeby. W praktyce wyrafinowana elektronika czuwa nad tym, aby koła jak najlepiej odnajdowały trakcję. Wszelkie podjazdy i szutrowe ścieżki w trakcie podróży po Australii pokonywałem bez przeszkód. Napęd quattro ultra jest łączony zawsze z 7-stopniową automatyczną skrzynią S tronic oraz silnikami 2.0 TDI 190 KM i 2.0 TFSI 252 KM. Ja po Australi jeździłem dynamicznym wariantem benzynowym. Motor generujący siłę 370 Nm dostępną w szerokim zakresie obrotów (1600-4500 obr./min.), pozwalał na liniowe nabierane szybkości i swobodne wyprzedzanie, gdy pojawiła się taka potrzeba. W Australii czas przyspieszenia do "setki" nie ma jednak zbyt dużego znaczenia (6,3 s w testowanym Q5), bo jak już wcześniej wspominałem, nikt w tym kraju się nie spieszy.
To czego nie było w pierwszej generacji Q5, to pneumatyczne zawieszenie (adaptive air suspension). Teraz mechanizm regulujący wysokość prześwitu znajduje się na liście opcji. Zakres pracy pneumatyki pozwala obniżyć prześwit do 11,5 cm, a maksymalnie da się go podwyższyć do 21,5 (standard bez pneumatyki to 17 cm). W Australii, gdzie po obfitych opadach deszczu przez drogi potrafią przepływać potoki, takie wyposażenie okazuje się niezwykle przydatne.
Większy ma łatwiej
Im dalej od dużych aglomeracji, tym mocniej zmienia się nie tylko otoczenie i krajobrazy, ale i motoryzacja. O ile w miastach i na przedmieściach nie brakuje niewielkich pojazdów znanych z europejskich dróg, to na prowincji oraz trasach ciągnących się w nieskończoność, małe samochody są rzadko spotykane. Wpływ na taki stan ma kilka składowych - małe auta zwyczajnie nie są wygodne w długich podróżach, tak jak na przykład uniwersalne SUV-y, a w australijskich realiach po prostu nie są bezpieczne. Suzuki Swift, Toyota Yaris czy Mitsubishi Space Star marnie wypadną w zderzeniu z kangurem.
Małych autek nie da się skutecznie obudować osłonami, za to pick-upy, vany i wszelkiej maści SUV-y już owszem. Masa australijskich pojazdów wygląda przez to jakby wybierała się na wojnę. O ile widok dodatkowych szperaczy i masywnych stalowych konstrukcji na froncie przeróżnych aut początkowo wprawiał mnie w zdumienie, to z każdym kolejnym kilometrem przejechanym po wschodnim wybrzeżu obraz ten stawał się normą. Podobnie jak niebo, które w Australii wygląda bajkowo.
Jak resorak
Australia dysponuje najbardziej rozbudowaną na świecie ofertą wzmocnień pasów przednich nie tylko do samochodów osobowych, ale i do ciężarówek. W końcu to właśnie kierowcy monstrualnych ciągników siodłowych takich marek jak Kenworth, Mack czy Western Star, rutynowo przemierzają Australię wzdłuż i wszerz. Takie towarowe zestawy potrafią przerażać wyglądem i rozmiarami - nie dość, że często przypominają maszyny rodem z "Mad Maxa”, to ich długość liczy czasami nawet kilkadziesiąt metrów. Audi Q5 pozycjonowane w klasie średniej wielkości SUV-ów przy takim ciągniku amerykańskiej produkcji wygląda jak resorak. Osobliwe osłony spełniają podstawową funkcję - kangury odbijają się od nich jak piłki. Szperacze rozświetlające mrok są natomiast tak wydajne, że nawet inteligentne reflektory typu Matrix w Audi skapitulują przy takiej elektrowni.
Moto egzotyka
Inna australijska rutyna, która dla Europejczyka jest totalną egzotyką, to widok pick-upów konstruowanych na bazie klasycznych osobówek. Fordy i Holdeny w wersjach z krótką lub długą "paką”, benzynowymi silnikami V6 lub V8 i napędem na tylną oś, są na tym kontynencie normą, niczym korozja drążąca pojazdy w środkowej i północnej Europie. A propos rdzy - tej w Australii na pojazdach ciężko się doszukać.
Suchy, sprzyjający motoryzacji klimat powoduje, że auta utrzymane są w rewelacyjnym stanie, dzięki czemu na drogach łatwo spotkać różnej maści klasyki, które u nas gniłyby w zapomnieniu. Napotykanie Volkswageny T1, rozmaite Austiny, Peugeoty, Datsuny czy pierwsze Toyoty Land Cruiser przyprawiały mnie o skręt karku. Poza tym w miastach dosyć często natknąć można się na modne europejskie produkty takie jak Fiat 500, Smart ForTwo, czy wszelkie modele MINI. Nie chcę sobie nawet wyobrażać, co dzieje się takim mikrusem przy bliskim spotkaniu z pociągiem drogowym...
Tanie jeżdżenie
W Australii pojemnością silników raczej nikt się nie przejmuje. Trudno się temu dziwić skoro paliwo w tym kraju kosztuje niewiele. Za litr benzyny w przeliczeniu na polską walutę płaci się poniżej 4 zł. Tutaj użytkowanie samochodu spalającego "tyle ile wleję" to czysta przyjemność, mająca też swoją drugą stroną medalu. W Australii ważne jest czujne kontrolowanie stanu paliwa w zbiorniku, bo po oddaleniu się od głównych krajowych tras nagle może się okazać, że do najbliższej stacji benzynowej będzie musiał nas ktoś holować…
Z dostępnością oleju napędowego absolutnie nie ma problemu, bo można go zatankować na każdej stacji. Napotykane europejskie auta francuskiej produkcji z dieslami szybko przestały mnie zaskakiwać, nie mówiąc już o niemieckich, wśród których przeważały rozmaite modele Grupy Volkswagena. Nawet nasze Audi Q5, którymi przemieszczaliśmy się podczas wyprawy, były wyposażone w większości w silniki 2.0 TDI. Ja natomiast podróżowałem egzemplarzem z 2.0 TFSI pod maską. 252-konny SUV z napędem quattro i automatyczną skrzynią biegów S tronic, z hulającą nieprzerwanie klimatyzacją, zużywał w 30-stopniowym upale średnio 7,5 l/100 km. Koledzy podróżujący dieslami notowali za to spalanie poniżej 6 l/100. W niewygórowanym zużyciu paliwa pomaga standardowy system Start/Stop, asystent wydajności, inteligentna skrzynia automatyczna czy wspominany wcześniej adaptacyjny tempomat.
Wygodne Q5
Nadwozie Q5 choć niewiele urosło w stosunku do poprzednika, we wnętrzu oferuje wystarczająco dużo przestrzeni. Odpowiednią pozycję łatwo odnaleźć dzięki fotelom dającym się regulować w każdym kierunku, ale ich wygodę docenić faktycznie można po przejechaniu kilkuset kilometrów jednego dnia. Kolejne punkty do oceny komfortu dorzuca spore odsadzenie siedzisk od podłogi, przyjemna wyższa pozycja za kierownicą i dobre wyciszenie kabiny. Przemierzyłem tym autem ponad 2000 km robiąc to najzwyczajniej w wygodzie. W typowo sportowym produkcie z Ingolstadt zwyczajnie bym się umęczył.
Jak w pojazdach Grupy Volkswagena bywa, ergonomia stoi na wysokim poziomie, a różne sprytne rozwiązania ułatwiają odbiór dostarczanych informacji. Za trójramienną kierownicę może być włożony w pełni cyfrowy Audi Virtual Cocpit o ogromnej przekątnej 12,3 cala. Na szczycie deski jest jeszcze przytwierdzony na stałe dodatkowy ekran multimediów, którego największą bolączką jest brak dotykowej obsługi. Funkcjami steruje się za pomocą pokrętła oraz przycisków intuicyjnie działającego systemu MMI lub z poziomu wydawania prostych komend głosowych. Gdy komuś będzie brakować wyświetlaczy, to Q5 na dokładkę pokaże najważniejszy pakiet informacji na szybie (head up display), na wprost oczu kierowcy.
Okno na świat
W nudnej jeździe głównie na wprost, czas spędzany w podróży skutecznie potrafią umilać multimedia. Wśród tych najfajniejszych funkcji rozrywkowych zawsze są urządzenia kompatybilne ze smartfonami, komunikujące się ze światem zewnętrznym. W Q5 da się korzystać nie tylko z aplikacji Apple Car Play lub Android Auto, ale i z wachlarza różnorodnych usług Audi connect. Na drugim końcu świata, gdzie transmisja danych kosztuje majątek, Internet stawiany poprzez modem LTE i udostępniany pasażerom z poziomu pokładowego punkt dostępu Wi-Fi hotspot, jest bezcenny.
Na szczycie piramidy dodatków znajduje sprzęt muzyczny sygnowany marką Bang&Olufsen, z którego bardzo przyjemnie słucha się ulubionych utworów, rozprzestrzenianych po przyjemnie wygłuszonym wnętrzu. Muzykę można odtwarzać nie tylko z zewnętrznych nośników czy radia, ale też wprost z pojemnego dysku twardego zainstalowanego w pojeździe. Gadżeciarz doszuka się jeszcze takich opcji jak Audi smartphone interface, czy Audi phone box umożliwiający indukcyjne ładowanie telefonu.
Pustkowia, pastwiska i busz
Przejazd do Port Douglas wiodący fragmentami wzdłuż Morza Koralowego, zawierał takie punkty przystankowe jak malownicze Glass Mountains, Coolum Beach uznawane za mekkę miłośników surfingu, zahaczenie o Etty Bay słynące z plaży z kazuarami, miasteczko Bundaberg zabudowane w charakterystycznym kolonialnym stylu, miejscowość Rockhamton przecinaną przez Zwrotnik Koziorożca, czy odwiedzenie niesamowitego lasu palmowego Oak Beach. We wszystkich tych miejscach można było zderzyć się ze zróżnicowaną florą i fauną, ale prowadzące do nich drogi przebiegały głównie przez pustkowia, ciągnące się kilometrami pastwiska, albo busz w wielu miejscach strawiony przez ogień. Pożary w Australii są największym problemem tamtejszej ludności, co zresztą miałem okazję kilkukrotnie zobaczyć.
To co dało się też zauważyć zza szyb testowanego Q5, to niska gęstość zaludnienia i infrastruktura rozwinięta właściwie tylko przy linii brzegowej. Jak wynika z danych demograficznych, w tym kraju żyje nieco ponad 3 osoby na kilometr kwadratowy. Dla porównania w Indiach na taki obszar przypada aż 400 osób. Australijczycy w 89-procentach zamieszkują miasta, a lokalizacja aglomeracji znajduje się w bliskim sąsiedztwie wybrzeża. Populacja tego ogromnego kraju wynosi 24 miliony ludzi, co przykładowo jest skromną liczbą na tle Brytyjczyków (65 milionów) czy Japończyków (126 milionów) skupionych na swoich wyspach.
Solidny SUV
Testy Q5-tek na czerwonej australijskiej ziemi odbyły się nie bez powodu. Przejazd po wschodnim wybrzeżu pozwolił mi odkryć walory, jakich wcześniej w tym modelu nie miałem szans dostrzec. W tym aucie nowoczesne technologie idące w parze z wysokiej jakości wykonaniem sprawiają, że nawet najdłuższa i najbardziej monotonna podróż, nie musi być nudna, ani męcząca. Druga generacja Q5 plasuje się na świecie w czołówce najczęściej sprzedawanych modeli z oferty czterech pierścieni, z czego w Polsce od lat jest to najchętniej wybierane Audi. Aktualnie w motoryzacji nie ma tak uniwersalnie zestrojonych maszyn jak SUV-y, a Audi umiejętnie wykorzystało w swoim średniej wielkości produkcie potencjał terenowo-rekreacyjnego środka transportu. Konstrukcja Q5 została dobrze przemyślana, dzięki czemu auto dzielnie się spisuje nawet na najgorszych nawierzchniach. Pojazd bez zadyszki przewiezie większą ilość rzeczy, gwarantuje podróżnym duże poczucie bezpieczeństwa, a dzięki wyższemu odsadzeniu od ziemi znacznie trudniej go uszkodzić w codziennym użytkowaniu.
Co z tymi zwierzętami?
Gdzie te niebezpieczeństwa czyhające za każdym rogiem? Ostrzegano mnie przed jadowitymi i krwiożerczymi bestiami, a w rzeczywistości nic nie zrobiło mi krzywdy i wróciłem do Europy jedynie z dwoma ukąszeniami komarów. Choć widziałem masę eukaliptusów, to nie było mi dane dostrzec nawet jednej koali. Emu, kazuara czy wombata również nie spotkałem, a jedyne egzotyczne stworzenie, jakie ukazało mi się niespodziewanie, to spacerujący plażą niegroźny waran kolorowy, mierzący ponad 1 metr długości.
A co z kangurami? Jeśli myślicie, że będziecie radośnie podziwiać zza szyb auta całe gromady, to jesteście w błędzie. Takie obrazki znajdziecie tylko w folderach reklamowych. Martwych sztuk, lub jedynie tego, co z potrąconych egzemplarzy zostało, widziałem przy drogach naprawdę dużą ilość. Jeśli chodzi o żywe kangury udało mi się tylko raz dostrzec garstkę odpoczywającą w cieniu drzew gdzieś daleko od drogi. Z bliska przyjrzałem się natomiast tylko jednemu, a żeby było ciekawiej, specjalnie w tym celu udałem się w miejsce, gdzie żyje kilka oswojonych osobników będących turystyczną atrakcją.
Choć zwierzęta nie chciały mi się pokazywać, to wcale nie znaczy, że w Australii ich nie ma. Ja zwyczajnie nie miałem szczęścia, ale z drugiej strony może to i dobrze, bo dzięki temu nic złego mi się nie przytrafiło. Kokosem w głowę nie dostałem, a przed palącym słońcem chroniły mnie balsamy z filtrami. Jadąc do Australii i Oceanii trzeba mieć świadomość, że zagrożenia są. Nie należy jednak kusić losu bezmyślnym wchodzeniem w zarośla, a tym bardziej zbliżać się do sadzawek. Starałem się przestrzegać fundamentalnych zasad - podczas fotografowania wytężałem wzrok, uważałem gdzie idę i patrzyłem po czym stąpam. Jeśli nie zwraca się na takie rzeczy uwagi, może się nagle okazać, że wyschnięta gałąź to tak naprawdę wąż, kamień jest paskudną żabą, a konar przy drzewie wielkim jaszczurem.
Audi Q5 - polski cennik
silnik | skrzynia biegów | napęd | cena |
2.0 TDI 163 KM | S tronic | quattro | 180 400 zł |
sport 2.0 TDI 163 KM | S tronic | quattro | 195 500 zł |
2.0 TDI 190 KM | S tronic | quattro | 189 800 zł |
sport 2.0 TDI 190 KM | S tronic | quattro | 204 900 zł |
2.0 TFSI 252 KM | S tronic | quattro | niedostępny |
sport 2.0 TFSI 252 KM | S tronic | quattro | niedostępny |
Audi Q5 2.0 TFSI - dane techniczne
SILNIK | R4 16V Turbo |
Paliwo | benzyna |
Pojemność | 1984 cm3 |
Moc maksymalna | 185 kW/ 252 KM przy 5000-6000 obr./min. |
Maks mom. obrotowy | 370 Nm przy 1600-4500 obr./min. |
Prędkość maksymalna | 237 km/h |
Przyspieszenie 0-100km/h | 6,3 s |
Skrzynia biegów | S Tronic (automatyczna, 7 biegów) |
Napęd | quattro ultra (na cztery koła) |
Zbiornik paliwa | 70 l |
Katalogowe zużycie paliwa (miasto/ trasa/ średnie) |
8,4 l/ 6,1 l/ 6,9 l |
poziom emisji CO2 | 138 g/km |
Długość | 4663 mm |
Szerokość | 1893 mm |
Wysokość | 1659 mm |
Rozstaw osi | 2819 mm |
Masa własna | 1720 kg |
Masa maksymalna dopuszczalna | 2400 kg |
Pojemność bagażnika/ po rozłożeniu siedzeń | 550 l/ 1550 l |
Hamulce przód/ tył | tarczowe went./ tarczowe went. |
Zawieszenie przód | wielowahaczowe |
Zawieszenie tył | wielowahaczowe |
Opony przód i tył (w testowym modelu) | 235/60 R18 |