Chevrolet Captiva - WNĘTRZE
Można powiedzieć, że Captiva to taki stary dobry znajomy, bo w kokpicie producent nie zaplanował niczego nowego (nie licząc pierwszego liftingu). Designerskich pomysłów mimo szczerych chęci nie idzie się doszukać. W wystroju panuje klasyczne pionowe ustawienie konsoli środkowej i deska przedzielona na pół ozdobną aplikacją. Widać w tym wszystkim sporo amerykańskich naleciałości, bo jest i sztuczne drewno, i sztuczna skóra i wielkie koło kierownicy wyjęte z jakiegoś autostradowego krążownika. Tradycyjny do bólu element to owalny cyfrowy zegarek, również przywodzący na myśl motoryzacyjne produkty z USA. Najlepiej z tego wszystkiego przedstawiają się chyba zegary, przypominające stylem te z pozostałych Chevroletów oferowanych w Europie. Mają przyjemne podświetlenie i umiarkowanie nowoczesny kształt. Natomiast z pewnością wszystko to co ulokowano na konsoli wygląda schludnie oraz jest czytelne.
>>> Chevrolet Captiva 2.2 Diesel AWD - TEST - DZIENNIK DZIEŃ 1: Stylistyka i wymiary SUV-a <<<
Dwukolorowe połączenie poszyć deski i boczków drzwiowych daje posmak elegancji i namiastkę ekskluzywności. Na szczęście tylko podstawowa odmiana LS nie ma skóry na kierownicy i gałki zmiany biegów. Faktem jest również, że w porównaniu z pierwszą generacją Captivy, obecna pod względem wykończenia i użytych materiałów jest dużym postępem. SUV prezentuje tworzywa dobrej jakości i nie da się mu odmówić solidności montażu. Model jakim przyszło nam jeździć wcale nie był taki nowy, bo jego licznik pokazywał 32 000 przejechanych kilometrów, a w jego wnętrzu nie zanotowaliśmy żadnych skrzypień i niepokojących dźwięków. Przy przejeździe po dziurawych drogach nie następowało ocieranie elementów o siebie, chyba że mowa o niezabezpieczonych bagażach w kufrze.
Ergonomia do idealnych nie należy głownie ze względu źle umieszczonego przycisku komputera pokładowego pod wyświetlaczem, czy mało intuicyjnych klawiszy sterujących radioodtwarzaczem. Tak samo guziki na kierownicy wołają o pomstę do nieba, bo fatalnie je ułożono. W momencie kręcenia sterem łatwo można coś nieopatrznie nacisnąć, a to strasznie denerwuje. Niepodważalnie dobrze wypada za to poziom wyposażenia podstawowego. Chevrolet daje przyszłemu nabywcy Captivy więcej, niż można się tego początkowo spodziewać. Klimatyzacja manualna jest w startowym wariancie LS, a we wszystkich pozostałych producent montuje już dwustrefową automatyczną.
Elektryka jest bardzo bogata. Regulowane, podgrzewane i składane lusterka boczne są podstawą, tak samo jak automatycznie odsuwane szyby obu przedziałów. Zdalnie sterowany centralny zamek z kluczyka to seria. Tak samo kierownica regulowana w dwóch płaszczyznach i elektryczny hamulec postojowy jest już "na starcie". Elektrochromatycznego lusterka i tempomatu nie ma tylko bazowy LS. System tak zwanego "inteligentnego kluczyka" niewymagającego wyciągania go nawet z kieszeni by dostać się do samochodu i odpalić silnik to cecha topowego LTZ.
KOMFORT i PRZESTRONNOŚĆ
Po wejściu do wozu czuć, ze jest w nim ogrom przestrzeni. Podróżnych w kabinie faktycznie przyjemnie otacza ilość wolnego placu, a to pozytywnie wpływa na ocenę komfortu. Przez duże okna do środka ze swobodą wpada światło, a niebo nad głową może dawać opcjonalny szyberdach (cena 3 000 zł). W testowym modelu mieliśmy zamontowane fotele pokrytych ekologiczną skórą z podgrzewaniem (cecha wersji LT+ i LTZ). Siedzenia choć są raczej twarde, w trakcie jazdy okazują się całkiem komfortowe i można w nich pokonywać długie trasy. Jak w SUV-ach bywa ze sportem wiele wspólnego nie mają, przez małe profile boczne. Pozycja na siedziskach jest jak wysoka, a do dyspozycji kierowcy jeszcze zakres regulacji w trzech kierunkach. W odnalezieniu wygodnego ułożenia pomagają regulowane dwukierunkowo zagłówki.
>>> Chevrolet Captiva 2.2 Diesel AWD - TEST - DZIENNIK DZIEŃ 2: Układ napędowy i spalanie <<<
Słuszne wymiary zewnętrzne i duży rozstaw osi, oznacza spory obszar w części pasażerskiej. Kanapa oferuje komfort i swobodnie wystarczy nawet dla trzech osób, szczególnie, że podłoga jest całkiem płaska. Faktem jest jednak, że najlepiej będzie się tam czuła 2-ka dorosłych, bo wówczas da się rozłożyć jeszcze podłokietnik. Do tyłu wchodzi się bezproblemowo za sprawą dużych otworów drzwiowych. Ilość miejsca na nogi i kolana wypada pozytywnie. Nawet rośli pasażerowie nie będą narzekać gdy ulokujemy ich z tyłu, bo zachowają wygodę ruchów. Kanapa dysponuje jeszcze zakresem regulacji kąta pochylenia oparcia.
Captivę łatwo przeobrazić w 7-osobowego minivana dzięki sprytnie rozwiązanej funkcji trzeciego rzędu. Z bagażnika wychodzą dwa "krzesełka", ale żeby na nie się dostać, bez gimnastyki się nie obejdzie. Po pierwsze kanapa składa się trochę z oporem, a po drugie mimo złożenia otwór wejściowy nie jest duży. Jak już uda się wgramolić na te dwa siedziska, to pozycja wymusi zadarte wysoko nogi, co nie jest komfortowe. Trzeba przyjąć, że to lokalizacje awaryjne, lub po prostu przewidziane dla dzieci.
Chevrolet Captiva - MULTIMEDIA
Pojazd na poziomie bazowym LS daje już naprawdę wiele. Dysponuje zabudowanym w konsoli fabrycznym radioodtwarzaczem CD/MP3 i 6 głośnikami. Podstawą tego wariantu jest sterowanie systemem audio z koła kierownicy, a także przydatne w dzisiejszym multimedialnym świecie gniazda USB. To pozwala na podłączenie przenośnych urządzeń i słuchać ulubionej track-listy. Co więcej, zestaw ten posiada wbudowaną łączność bezprzewodową Bluetooth, umożliwiającą budowę zestawu głośnomówiącego po sparowaniu z telefonem komórkowym, wraz z przyciskami odpowiedzialnymi za sterowanie w kierownicy.
>>> Chevrolet Captiva 2.2 Diesel AWD - TEST - DZIENNIK DZIEŃ 3: Układ jezdny i hamulce <<<
Kolejne odmiany LS+, LT, LT+ i LTZ mają zamontowany dotykowy ekran na szczycie deski z nawigacją satelitarną. Urządzenie to zintegrowano jeszcze z wielce pomocną w manewrach kolorową kamerą cofania. Po zestawie GPS czuć trochę przestarzałość, ale jak to mówią "lepszy rydz niż nic", szczególnie, że się za to nie płaci dodatkowej kasy. Ważne, że wgrane w testowym aucie mapy były zaktualizowane i nie zgubiliśmy się nawet na oddanych niedawno do użytku trasach. Testowany egzemplarz miał zamontowanych 8 głośników na pokładzie, ale płynąca z nich muzyka z wysoką jakością dźwięku nie miała nic wspólnego. Zresztą Chevrolet w tym temacie równie nic nie obiecuje nawet w katalogu promocyjnym, a to duży plus, bo przynajmniej nie czuliśmy się rozczarowani.
Chevrolet Captiva - SCHOWKI
W kabinie bez problemów rozlokujemy pod ręką najróżniejsze przedmioty. Głęboki schowek w desce rozdzielczej ze zmyślną wyjmowaną przegrodą zmieści naprawdę dużo, a samą przegródkę można zimą wykorzystać jako awaryjną skrobaczkę do szyb. Jak na wóz okraszony amerykańskim logo przystało, podróże z kawą i przekąskami nie będą kłopotliwe. W przednim przedziale w konsoli środkowej jest półka z dwoma otworami na kubki. Po naciśnięci guziczka półka ta przesuwa się, dając dostęp do wielkiej skrytki tunelowej. Ale to wciąż jeszcze nie wszystko, bo w zamykanym podłokietniku kierowca ma kolejny pojemny schowek (brak podłokietnika w bazowym LS).
>>> Chevrolet Captiva 2.2 Diesel AWD - TEST - DZIENNIK DZIEŃ 5: Bezpieczeństwo i cena <<<
Ciąg dalszy skrytek z przodu, to zamykany otwór na szczycie konsoli środkowej, który stanowi idealne miejsce dla portfela i telefonu komórkowego, który wcześniej warto połączyć z zestawem głośnomówiącym. Po stronie kierowcy w dolnym segmencie deski wstawiono wysuwaną szufladkę. Dużo większa szuflada dobra na kamizelką przeciwodblaskową została zlokalizowana pod siedzeniem pasażera (brak w bazowym LS). Podświetlane lusterka w daszkach przeciwsłonecznych są seryjne, tak jak futerał na okulary w podsufitce.
Butelki z napojami lub puszki da się jeszcze wstawić w zagłębienia kieszeni przednich boczków drzwiowych. Dwa kolejne pojemniki pasażerowie kanapy wstawią w wysuwany z oparcia podłokietnik. Za siedzeniami są umocowane elastyczne siatkowe kieszonki, a na zakończeniu tunelu przydatne gniazdo zasilania 12V. Zapalniczka w przednim przedziale z drugim gniazdem 12V i wędrującą popielniczka to seria.
Chevrolet Captiva - BAGAŻNIK
Bagażnik Chevroleta Captivy oferuje 477 litrów pojemności. Nie jest to czołówka w klasie, bo autu sporo brakuje do lidera segmentu. To po części wina dwóch chowanych siedzeń pod podłogą, ale z drugiej strony nie jest to najlepsze tłumaczenie, skoro Mitsubishi Outlander potrafi zmieścić 591 litrów. Poza tym inni konkurenci oferują: Hyundai Santa Fe - 534 l, Kia Sorento - 564 l, Nissan Qashqai+2 - 450 l, Suzuki Grand Vitara - 398 l.
Klapa unosi się łatwo, a dostęp do kufra jest wygodny. Próg załadunkowy jest trochę wysoko, ale dzięki wielkiemu otworowi pakowanie większych przedmiotów do bagażnika idzie całkiem sprawnie. Jego ukształtowanie również wypada rewelacyjne, bo nadkola dość dyskretnie zaznaczają swoją obecność. Nam przyszło testować odmianę 7-osobową ukrytymi w kufrze fotelami, a to oznaczało całkowicie płaską podłogę, bez wnęki pod spodem. Po rozłożeniu dwóch "krzesełek" za oparciami zostaje tylko niewielka przestrzeń. Jest jeszcze zamykany schowek, ale nie zmieści on zbyt wiele. Ze zdjętą roletą niestety nie ma co zrobić, i trzeba zostawić ją w domu w przypadku wyjazdy gdzieś w 7 osób. W nowych konkurencyjnych konstrukcjach takie niekomfortowe rozwiązanie jest już nie do pomyślenia.
Wracając do możliwości przewozowych, w przypadku potrzeby załadunku czegoś długiego, z pomocą przychodzi zwiększenie litrażu do 1575 l, bo oparcie siedzeń dzielone w stosunku 60/40 łatwo się składają. Na dokładkę można jeszcze położyć fotel pasażera całkowicie w stolik, a wtedy to już można przewieźć nawet jakiś mebel. Wersje bez siedzeń mają umieszczone pod podłogą pełnowymiarowe koło zapasowe. Fajnym gadżetem okazuje się otwierana szyba klapy bagażnika występująca w wersjach wyposażenia LT+ i LTZ.
CO W ODCINKU DZIENNIKA NUMER 5
W piątym odcinku skupimy się na bezpieczeństwie odmłodzonej Captivy oraz cenach auta. Ile kosztuje najtańszy model po liftingu w salonie, a jak przedstawia się cena testowanego egzemplarza w wersji LTZ? Jakie zastosowano w aucie rozwiązania dbające o bezpieczeństwo podróżujących? O tym w 5. odcinku dziennika testu Toyoty na SuperAuto24.pl.