Drobna, urocza i kosmicznie cyfrowa. Te słowa najlepiej opisują najnowszego japońskiego elektryka, jakim jest Honda e. Swoim wyglądem bezemisyjny mikrus przyciąga spojrzenia niemal wszystkich uczestników ruchu i pieszych. Nic dziwnego, w końcu nie jest podobna do niczego. Na pierwszy rzut oka ten mały japończyk wygląda jak auto, które studenci inżynierii przygotowali na zaliczenie przedmiotu lub jak samochód zaprojektowany przez cywilizację z przyszłości. Producent z Japonii bardzo poważnie podszedł do tego projektu i nie posłużył się gotowym wzorem, jak taki Opel czy Peugeot. Założenie zielonych tablic - przykładowo na Hondę Jazz - nie zrobiłoby takiej furory, jak to pocieszne autko!
Sprawdź: Honda e już w Polsce! Poznaj CENY elektrycznego mieszczucha - CENNIK
Deska to prawdziwy kosmos!
W pełni elektryczna Honda e może nie powala maksymalnym zasięgiem (225 km) czy przestronnością w kabinie, za to pod względem dostępnych bajerów jest zdecydowanym liderem. Elektryczny maluszek, jak widać, nie ma tradycyjnych lusterek. Ich miejsce zastąpiły kamery, których obraz trafia na dwa monitory umieszczone na skraju deski rozdzielczej.
Za kierownicą Hondy e ciężko o wzorowe skupienie na drodze, bowiem cała deska rozdzielcza jest jedną wielką taflą szkła. Łącznie na pokładzie tego bobasa znajduje się aż siedem kamer i sześć wyświetlaczy: dwa od lusterek, jeden w roli zegarów, dwa gigantyczne ekrany dotykowe do obsługi multimediów i ostatni schowany w lusterku wstecznym. Na szczęście w tym całym cyfrowym szaleństwie Japończycy nie odmówili sobie wygodnych w obsłudze, fizycznych przycisków i pokręteł. Jak to wszystko działa? Zobaczcie koniecznie nasz film.