Zaczniemy może od końca. Czy kupiłabym ten model Nissana? Jak najbardziej, ale... nie za tę cenę i z kilkoma poprawkami. Qashqai niestety nie jest wolny od wad, a to, że jest bardzo popularnym w Polsce samochodem, winduje jego cenę znacznie w górę.
Pierwsze wrażenie: ale on ładny!
Śpieszę z wyjaśnieniem - to nie tylko opinia kobiet, które zapytałam o pierwsze wrażenie. Nissan Qashqai jest samochodem ładnym i co do tego nie mają wątpliwości również panowie. I oni na tym by skończyli. Zdaniem nie tylko redakcyjnego kolegi, Qashqai to przykład na to, że producenci nie mogli zdecydować się na jego zastosowanie. Jest to crossover, który chce być terenówką i samochodem rodzinnym w jednym. A jest "tylko" crossoverem.
Na pierwszy rzut oka Qashaqai to samochód przestronny. Wydaje się, że jest w nim wystarczająco dużo miejsca dla pięciu osób i sporego bagażu. Duże koła świadczą o tym, że poradzi sobie z każdą nierównością terenu. W końcu, według reklamy, jest "miastoodporny". Cóż, te stwierdzenia nie są do końca prawdziwe. Niestety.
Zderzenie z rzeczywistością
Testowana przeze mnie wersja samochodu była zbliżona do tej najlepiej wyposażonej (2-litrowy Diesel 4x4, 150KM, wersja Tekna, z manualną skrzynią biegów) i na rynku kosztuje ponad 112 tys. zł. Jednak jeśli chcielibyśmy uzyskać właściwy stosunek jakości do ceny, powinien kosztować blisko 20 tys, zł mniej. Już wyjaśniam dlaczego.
Po pierwsze, wnętrze Qashqaia mogłoby być lepiej wykonane. Plastiki zdecydowanie nie powalają na kolana, choć są dość ładne. Po drugie, skoro to damski samochód miejski, gdzie się podziały liczne schowki na różne kobiece drobiazgi? Kieszenie przy drzwiach i stosunkowo mały schowek na przeciwko pasażera to zdecydowanie za mało. Bagażnik? W porządku, choć wystarczy może dla trzech osób z dużymi walizkami. Rodzinny pies już z pewnością się nie zmieści.
Niestety, Nissan Qashqai to auto dla maksymalnie czterech osób. Piątej, umieszczonej na środku tylnej kanapy, jest po prostu niewygodnie. To sprawia, że możemy tam wozić pasażerów, ale tylko na krótkich dystansach. Dodatkowo, z tyłu nie radzę sadzać nikogo, kto mierzy więcej niż 180 cm. Zahaczanie głową o sufit to nic przyjemnego. Za to pasażerowie podróżujący z przodu, mają bardzo dobre warunki, dużo miejsca na nogi i nad głowami oraz bardzo wygodne, świetnie trzymające całą sylwetkę fotele. To duży plus.
Co z tą miastoodpornością?
Tutaj kolejna niespodzianka. Zawieszenie w Nissanie Qashqaiu jest wyjątkowo twarde, co rzecz jasna nie jest wskazane na polskie drogi. Z dziurami (niezbyt dużymi) auto radzi sobie całkiem dobrze, ale koleiny już nie dla niego. Qashqai na nich po prostu pływa! Nie radzę wtedy trzymać kierownicy jedną ręką, bo jest to po prostu niebezpieczne. Jeśli natomiast nie ma do czynienia z asfaltem, a np. płytami betonowymi, częstymi na nowych osiedlach, auto staje się po prostu za głośne. Na dłuższą metę to dość męczące. Plus jest taki, że miękkie i wygodne fotele nie dają odczuć żadnych niedociągnięć na jezdni.
W testowanej wersji dostaliśmy także dach panoramiczny. To rzeczywiście miły dla oka gadżet, który na wszystkich bez wyjątku robi wrażenie, ale czy to dobra rzecz na nasze drogi? Przyznam, że gdy wyjechałam Qashqaiem za miasto, bałam się, żeby mi coś ciężkiego nie spadło na ten szklany dach. W Polsce, jak wiemy, to bardzo możliwy scenariusz.
Spalanie w Nissanie Qashqai to rzecz godna pochwały. W cyklu mieszanym pali około 6,8 l ON/100km, co jak na silnik 2-litrowy przy tej wadze jest wynikiem bardzo dobrym dla kieszeni właściciela. Tutaj każdy powinien być zadowolony.
Podsumowanie
Nissan Qashqai to auto, którym moim zdaniem naprawdę dobrze się jeździ. Wad rzeczywiście wymieniłam sporo, ale to tylko dlatego, by usprawiedliwić wstęp do tego artykułu - kupiłabym go, ale za cenę dużo niższą niż oferowana. Tymczasem dopłata za to, że jest to ostatnio ulubiony crossover Polaków, jest bez sensu. Robienie wrażenia na przechodniach to rzecz ważna, ale przecież nie najważniejsza, gdy wybieramy samochód.