Crossovery od dłuższego czasu panoszą się po ulicach miast, wzbudzając u właścicieli hatchbaków i sedanów wielką zazdrość. Nie sposób się temu dziwić, ponieważ nawet w warunkach miejskich te kilkanaście milimetrów dodatkowego prześwitu potrafi uratować podwozie czy zderzaki. W dodatku osłonione kontrastowymi, plastikowymi nakładkami auto rośnie w oczach, choć nie zawsze odzwierciedla to ilość przestrzeni w kabinie. Jakby nie było, wszystko co w najmniejszym stopniu przypomina SUV-a, jest według aktualnych trendów skazane na sukces. Zwłaszcza, jeśli swoim kolorem nadwozia przyciąga wzrok i mało pali - bo palenie wyszło z mody.
Najbliższy konkurent: Toyota C-HR po liftingu z nowym silnikiem - TEST
Miejskim crossoverem, który spełnia wszystkie te założenia, jest między innymi Hyundai Kona Hybrid, z którym miałem okazję się bliżej poznać. Zacznijmy zatem od nadwozia, które od debiutu modelu w 2017 roku nie zmieniło się ani trochę i to jest jego największa zaleta. Do rzeczy! Wygląd to kwestia sporna - jedni są nim zachwyceni, drudzy go nienawidzą. Ja głośno mogę powiedzieć, że należę do pierwszej grupy.
Przyciąga wzrok
Z przodu Kony naprawdę dużo się dzieje. Tradycyjne reflektory zostały przesunięte w dół i zostały zabudowane plastikowymi osłonami, a w ich miejsce zamontowano skośne LED-owe światła do jazdy dziennej. Choć taki zabieg nie jest porównywalny do odkrycia Ameryki, to sprawia, że obok auta nie da się przejść obojętnie. Ten sam numer stylistyczny został kilka lat wcześniej zastosowany przez Fracuzów w modelu C4 Cactus, czy Amerykanów w modelu Cherokee. Różnica pomiędzy nimi jest tylko taka, że Kona posiada w pełni LED-owe światła mijania i drogowe z funkcją statycznego doświetlania zakrętów.
Musicie przyznać, że to proste rozwiązanie od razu dodaje pazura. Groźnego charakteru dodaje także wąski wlot powietrza, który znajduje się nad stosunkowo sporym i chromowanym grillem. Już na pierwszy rzut oka widać, że któryś z koreańskich inżynierów musiał podglądać poczynania projektantów w Ingolstadt.
Zanim przejdę do tyłu, zatrzymam się na chwilę przy linii bocznej, do której trudno się przyczepić. Maska auta jest z tej perspektywy całkiem długa, a kabina - jak na auto segmentu B-SUV - sprawia wrażenie naprawdę dużej. W oczy rzucają się także masywne, plastikowe osłony nadkoli, które dodają Konie terenowego charakteru. Jestem przekonany, że w wersji z napędem na cztery koła taka obudowa nad kołami może być bardzo pomocna. Niemniej jednak w ogólnym rozrachunku wygląda to całkiem dobrze i jest użyteczne. Kończąc tę kwestię, dodam jeszcze, że względem wariantu benzynowego i wysokoprężnego, hybrydowy kolega w wersji wyposażenia Premium ma w standardzie fikuśne 18-calowe felgi.
Zobacz: Pali tak mało, że ciężko w to uwierzyć. Hyundai Elantra 1.6 MPi 126 KM 6 MT Style - TEST, OPINIA
Tył auta to natomiast jedna wielka wariacja obłych kształtów, które zostały przełamane ostrymi liniami. Tylne LED-owe światła zarysem nawiązują trochę do przednich, ale jednocześnie świetnie komponują się z napompowanym tylnym zderzakiem, na który zachodzą plastikowe nakładki nadkoli. Na górze klapy znajdziemy także spojler z wysoko umieszczonym LED-owym światłem STOP.
Lubi się wyróżniać
Wspomniałem wcześniej, że Kona potrafi przyciągać wzrok, prawda? Dzieje się tak, ponieważ poza standardowymi, smutnymi lakierami jak biały, szary, srebrny czy czarny, wprowadzono do oferty cztery żywe i bardzo ciekawe kolory. Jednym z nich jest Blue Lagoon, którym został pokryty egzemplarz testowy. Inne barwy, które pozwolą się wyróżnić właścicielom Hyundaia Kony to limonkowy Acid Yellow, krwisty Pulse Red czy morski Creamic Blue. W sumie w konfiguratorze znajduje się aż 8 opcjonalnych lakierów (2400 zł) i jeden podstawowy - niejaki Galactic Gray. Opcjonalnie w wersji Premium możemy również pomalować dach i lusterka w kolorze Dark Knight lub Phantom Black, aby całość ładnie ze sobą kontrastowała (2500 zł). Podsumowując. Nadwozie Hyundaia Kony to przyjemny plac zabaw, od którego przy odpowiedniej konfiguracji ciężko oderwać oko. Czy równie przyjemnie jest wnętrze?
Nowocześnie i schludnie
Opcjonalny Pakiet Czarna Skóra z pewnością działa tu na korzyść, ponieważ w cenie 3500 zł otrzymujemy pełną skórzaną tapicerkę z obszyciem w kolorze limonkowym, czerwonym lub srebrnym. Ponadto podgrzewane w standardzie (Premium) przednie fotele zyskują dodatkowo funkcję 3-stopniowej wentylacji. Fotele w tej konfiguracji są naprawdę wygodne, jednak moim zdaniem siedzi się odrobinę za wysoko. Wiem, taki urok podwyższonych crossoverów, ale ja wciąż nie mogę się do tego przyzwyczaić. Pomiędzy fotelami znajduje się także stosunkowo miękki, ale zdecydowanie za krótki i pozbawiony regulacji podłokietnik, pod którym mieści się niewielki schowek. Przed podłokietnikiem znalazły się dwa miejsca na napoje i spora kieszonka na drobne czy bilety.
Testowaliśmy również: Hyundai i30 Fastback N Performance 2.0 T-GDI 275 KM 6MT: kompakt wciągający bez reszty
Pod prawą ręką kierowcy została umieszczona dźwignia od elektrycznego hamulca ręcznego i przycisk aktywujący system Auto Hold, który pozwala swobodnie zdjąć nogę z hamulca, bez obaw, że auto zacznie momentalnie “pełzać”. Idąc dalej mamy lewarek dźwigni zmiany biegów, który został schludnie otoczony przyciskami do sterowania podgrzewaniem i wentylacją przednich foteli, podgrzewaniem kierownicy oraz włączania/wyłączania dźwięku czujników parkowania.
Przed wybierakiem biegów automatycznej skrzyni zostało trochę miejsca, więc jak w każdym nowoczesnym samochodzie zainstalowano tam antypoślizgową matę, która jednocześnie pełni funkcję indukcyjnej ładowarki. Towarzyszą jej dwa gniazda USB i gniazdo 12V.
Polecamy: Lekki niedosyt: Hyundai i30 1.4 T-GDI N-Line 140 KM M6 - TEST, OPINIA
Tuż nad nią znalazł się czytelny i prosty w obsłudze panel jedno-strefowej, automatycznej klimatyzacji. Śmiejcie się lub nie, ale w nowych samochodach to rozwiązanie staje się rzadkością, ponieważ większość producentów przeniosła już swoje panele klimatyzacji na osobne dotykowe ekrany, co sprawia, że zmiana temperatury lub siły nawiewu podczas jazdy staje się dla kierowcy niebezpiecznym wyzwaniem.
Nowe multimedia na większym ekranie
Wisienką na torcie jest zupełnie nowy i znacznie poprawiony system multimedialny, który obsługujemy za pomocą dotyku na 10,25-calowym ekranie. Całość działa bardzo płynnie i pozwala użytkownikowi na wiele zmian. Layout systemu info-rozrywki bardzo przypomina ten z urządzeń pracujących na Androidzie, więc obsługa i przejrzystość jest bez zarzutu. Na pierwszej stronie znajdują się trzy kwadraciki, które dowolnie możemy zamienić miejscami lub dodać to, co najbardziej nas interesuje.
Sprawdź: Hyundai i30 N 2.0 T-GDI 275 KM Performance: petarda!
W moim przypadku były to mapa nawigacji, podgląd na multimedia i dane dotyczące spalania oraz zużycia energii silnika elektrycznego. W zależności od preferencji możemy tam umieścić dowolne trzy widgety - zupełnie jak w smartfonie. System oczywiście obsługuje Bluetooth i aplikacje typu Android Auto oraz Apple CarPlay.
Wszystko to gra całkiem nieźle. Testowany egzemplarz posiadał opcjonalny system nagłośnienia KRELL. Ciężko tu mówić o wielkich audiofilskich doznaniach, ale jakość jest wystarczająco dobra, żeby głośno posłuchać ulubionych utworów bez natrętnego charczenia i buczenia. Kończąc tę kwestię chciałbym dodać, że bardzo cieszy mnie decyzja koreańskich inżynierów o pozostawieniu w spokoju przycisków-skrótów pod ekranem oraz dwóch pokręteł. Dla wielu to już bardzo emeryckie rozwiązanie, jednak nie docenimy ich praktyczności, dopóty ich nam nie odbiorą na dobre.
Kierownica bez zmian
Kiedy już zasiądziemy na miejscu kierowcy, zobaczymy przed sobą najważniejszą część wnętrza, jaką niewątpliwie jest wielofunkcyjna kierownica. Jest to ta sama kierownica, która aktualnie znajduje się we wszystkich aktualnych modelach marki. Kolumna kierownicy jest regulowana w dwóch płaszczyznach, a zakres regulacji jest bardzo szeroki. Nie widzę powodu, żeby cokolwiek zmieniać, ponieważ wszystko jest na swoim miejscu. Przyciski po lewej odpowiadają za sterowanie multimediami (głośniej/ciszej, cofnij/przewiń, odbierz/odrzuć połączenie, zmień źródło, obsługa głosowa), natomiast te po prawo służą do obsługi komputera pokładowego i tempomatu.
Sprawdź: Hyundai i30 Fastback 1.4 T-GDI: czwarty z rodzeństwa
Za kierownicą nie mogło zabraknąć manetek do zmiany biegów, jednak korzystanie z nich jest poniekąd bezcelowe. O ile w innych hybrydowych lub elektrycznych modelach można nimi regulować poziom rekuperacji silnika elektrycznego, tak tutaj można jedynie poudawać, że Kona Hybrid ma cokolwiek wspólnego ze sportową jazdą. Ponadto każda ingerencja manetką - prawą lub lewą - przełącza skrzynię w “sportowy” tryb, co nie ma większego sensu, ponieważ ta 6-biegowa przekładnia radzi sobie najlepiej, gdy jej nie przeszkadzamy.
Dwie wskazówki paliwa?
W końcu przyszedł czas na analogowe zegary, które podobnie jak cała reszta są proste i bardzo czytelne. Zegar po prawej stronie standardowo pokazuje prędkość i poziom paliwa, a ten po lewej informuje nas w jakim trybie pracuje jednostka napędowa (Charge/Eco/Power). Co ciekawe, nie znajdziemy tu wskazówki mówiącej nam o temperaturze oleju, gdyż została ona zastąpiona wskazówką poziomu naładowania baterii układu elektrycznego. Wskazówka drugiego “baku paliwa” bardzo często zmienia swoje położenie, jednak nigdy nie spada poniżej 40 i nigdy nie wskakuje powyżej 60 procent.
Porównaliśmy: Hyundai i20 Active 1.0 T-GDI 100 KM vs. Ford Fiesta Active 1.5 EcoBlue 120 KM
Na sam koniec wspomnę jeszcze o panelu, który znajduje się nad lewym kolanem kierowcy. Znajdziemy tam kilka przycisków, którymi możemy manualnie włączyć/wyłączyć systemy asystujące tj. czujnik martwego pola, który jest strasznie wrażliwy na punkcie jadących daleko za nami pojazdów oraz asystent utrzymania pasa ruchu, którego pomoc w mieście potrafi być męcząca. Dodatkowo jednym z przycisków możemy wysunąć wyświetlacz head-up, który mówi kierowcy z jaką jedzie prędkością i jakie panuje ograniczenie na drodze.
Skromna, ale gościnna
Kompaktowe rozmiary Kony na całe szczęście nie wpływają na ilość miejsca w kabinie. Jest trochę schowków - niekoniecznie obszernych, ale zawsze - a kierowca jak i pasażer w przednim rzędzie nie siedzą ściśnięci. Z tyłu również nie ma tragedii i choć tylna kanapa nie należy do największych, powinna bez problemu pomieścić trzy osoby. Niemniej jednak z pewnością lepiej będzie, jeśli ograniczymy załogę do czterech osób, co pozwoli swobodnie rozsiąść się i rozłożyć podłokietnik w tylnym rzędzie.
Przeczytaj: TEST porównawczy - Renault Clio vs. Hyundai i20
Nieuniknioną kwestią jest natomiast ilość miejsca na nogi i nad głową, co z pewnością odczują wyższe osoby siedzące z tyłu auta. Chyba nikt się nie spodziewał, że w kompaktowym mieszczuchu będzie aż tak kolorowo. To samo tyczy się bagażnika, którego pojemność wynosi 346 litrów, a wysoko poprowadzona podłoga nie ułatwi transportu większych przedmiotów.
Podsumowując wnętrze, w ogólnym rozrachunku trudno przyczepić się do ergonomii, ponieważ wszystko zostało umieszczone w logicznym miejscu i jest na wyciągnięcie ręki. Pakiet skórzany to świetny dodatek, który pozytywnie wpływa na wygodę i wrażenia z podróżowania, ale już materiały zastosowane w wykończeniu poszyć nie są wysokich lotów. Mówię tutaj o desce rozdzielczej i boczkach drzwi, które za żadne skarby nie chcą uginać się pod palcami czy nawet pięściami. Miękki jest jedynie wąski, środkowy dekor.
Jeździ dosKONAle
Zanim przejdę do wrażeń z jazdy, opowiem krótką, ale istotną anegdotę. Otóż Hyundai Kona to jedyny taki crossover na rynku, który jest dostępny z napędem benzynowym, wysokoprężnym, elektrycznym i hybrydowym. W ofercie brakuje tylko hybrydy typu plug-in, ale umówmy się, że w najbliższym czasie nie będzie potrzebna.
Porównanie hot hatchy: Renault Megane R.S. 1.8 TCe 280 KM EDC vs. Hyundai i30 N Performance 2.0 T-GDI 275 KM
Pod maską hybrydowego egzemplarza znajduje się wolnossący 4-cylindrowy silnik 1.6 GDI z bezpośrednim wtryskiem. Jednostka ta zapewnia moc 105 KM i moment obrotowy na poziomie 147 Nm. Z jednostką spalinową współpracuje silnik elektryczny z magnesami trwałymi, który dostarcza 43,5 KM oraz 170 Nm. Polimerowa bateria litowo-jonowa o pojemności 1,56 kWh zapewnia wyjątkową wydajność ładowania i rozładowania, optymalizując moc wyjściową akumulatora wysokiego napięcia i umożliwiając szybką regenerację. Połączenie tych dwóch motorów daje kierowcy łączną moc 141 KM i 265 Nm momentu obrotowego.
Za przenoszenie napędu na przednią oś odpowiada 6-stopniowa, dwusprzęgłowa skrzynia automatyczna, co z pewnością wzbudzi zazdrość u wielu miłośników niskoemisyjnich aut Toyoty, gdzie zastosowano przekładnie e-CVT. Praca obecnej tu skrzyni DCT jest prawie niezauważalna, co dodatkowo wpływa na komfort jazdy. W efekcie rozpędzenie Kony od 0 do 100 km/h zajmuje prawie 12 s. Nasuwa się zatem pytanie - czy to wystarczy?
Hybrydy to ekonomia, a nie sportowe emocje
Powiedzmy sobie szczerze - hybrydowe układy napędowe nie lubią dynamicznej jazdy. Natychmiastowy moment obrotowy silnika elektrycznego rzeczywiście pomaga w szybkim ruszaniu ze świateł, jednak to “kopnięcie” trwa tylko przez chwilę. Hybrydy lubią, kiedy kierowca zachowuje się przewidywalnie, jedzie jednostajnie i nie operuje za często pedałem gazu. W taki sposób silnik elektryczny może się w spokoju zregenerować podczas jazdy i hamowania, a następnie włączyć, gdy akumulatory będą gotowe.
Z jaką prędkością może jechać Kona na samym prądzie? Na to pytanie nikt nie potrafił mi odpowiedzieć, więc przekonałem się sam. Z moich badań wynika, że Kona przy “naładowanych” akumulatorach chętnie pojedzie “na prądzie” przy 70 km/h, jednak kilka razy w trakcie moich emeryckich wojaży po warszawskiej obwodnicy udało mi się dojść do 83 km/h. Z wielu podejść wynika, że tej granicy nie można już przekroczyć.
Świetna dla kierowcy Ubera
Jeżeli z gazem obchodzimy się jak z małym kotkiem i nie wyjeżdżamy poza miasto, Kona odwdzięczy się niskim apetytem. Przez tydzień na jednym baku pokonałem w zakorkowanej stolicy blisko 600 kilometrów. Z tego wynika, że średnie spalanie nie przekroczyło 6 l/100 km. Przez dłuższy czas komputer stale wskazywał 5,6 l /100 km, jednak ostatniego dnia miałem do załatwienia trochę spraw, co przełożyło się na wyższy wynik. Pewnego razu, późną nocą, postanowiłem wybrać się na puste ulice i po przejechaniu blisko 15 kilometrów udało mi się osiągnąć wynik 4,4 l/100 km. Jeśli zatem jesteś kierowcą Ubera i lubisz pracować na nocnej zmianie, hybrydowa Kona z pewnością pozwoli Ci sporo zaoszczędzić.
Nie przegap: Lekki niedosyt: Hyundai i30 1.4 T-GDI N-Line 140 KM M6 - TEST, OPINIA
Hyundaia Kona Hybrid nie polecam z kolei osobom, które często przemieszczają się pomiędzy miastami. Pierwszym argumentem jest fakt, że hybrydy nie lubią wysokich prędkości, ponieważ silnik elektryczny jest wtedy bezużyteczny. Drugim powodem jest prędkość maksymalna, która wynosi 160 km/h. Kona oczywiście poradzi sobie w trasie, ale nie spodziewajmy się rekordowych wyników spalania czy dynamicznego wyprzedzania.
Cena i wersje wyposażenia
Hyundai Kona jest dostępny w wielu wariantach, ale pozwolicie, że skupię się konkretnie na tym hybrydowym. Jego cena w polskiej ofercie wynosi co najmniej 99 900 zł. Pierwszym etapem jest wybór lakieru, ale jeśli odpowiada nam metaliczny szary, dostaniemy go w cenie auta. Wówczas za te pieniądze otrzymamy wersję wyposażenia Comfort, która - jak na podstawę - uraczy nas ciekawą listą opcji: światła do jazdy dziennej LED, przednie światła projekcyjne, tylne czujniki parkowania, systemy kontroli trakcji i stabilizacji pojazdu - VDC (ESC/ESP), system utrzymania toru jazdy (LKAS), elektryczny hamulec postojowy z funkcją Auto Hold, system monitorujący poziom koncentracji uwagi kierowcy (DAA), radio z RDS z ekranem mono 5” i tak dalej.
Za dopłatą 6 tys. złotych wchodzimy na poziom wyposażenia Style (105 900 zł), który dodatkowo oferuje integrację z telefonami mobilnymi, radio z RDS z możliwością odtwarzania plików MP3 i kolorowym wyświetlaczem dotykowym 7” oraz kamerą cofania, kluczyk zbliżeniowy i przycisk Start/Stop, podgrzewane przednie fotele, przednie czujniki parkowania i wiele innych.
Na szczycie znajduje się testowana przeze mnie wersja wyposażenia Premium (123 900 zł), która wymaga dopłaty 24 tys. złotych. Wybór tego wariantu oznacza, że decydujemy się na każdą możliwą opcję, jaką producent posiada w ofercie tego modelu. Jedyne opcje dodatkowe to dach i lusterka zewnętrzne w kolorze Dark Knight lub Phantom Black (2500 zł) oraz Pakiet Skóra Czarna, skórzana tapicerka z obszyciem w kolorze Lime, Red lub Silver, wentylowane fotele przednie (3500 zł).
Cena i komkurencja
Od początku artykułu nic się nie zmieniło, ponieważ konkurencje hybrydowej Kony można policzyć na palcach jednej ręki. Jednym z głównych zagrożeń definitywnie jest Toyota C-HR, która pod koniec 2019 roku przeszła skromny facelifting [SPRAWDŹ! C-HR po liftingu]. W efekcie japoński crossover otrzymał m.in. dodatkową mocniejszą jednostkę hybrydową, która wcześniej figurowała wyłącznie w nowej Corolli. Toyota C-HR w wersji 1.8 Hybrid o mocy 122 KM jest dostępna w polskich salonach od 109 900 zł. Toyota ma natomiast tę przewagę, że w jej ofercie znajduje się również wariant 2.0 Hybrid Dynamic Force, który dysponuje mocą 184 KM. Jego cena wynosi tyle samo, co najbogatsza wersja Kony - równe 123 900 zł.
Testowaliśmy też: Hyundai Kona Electric 64 kWh: crossover pod napięciem
Drugim przedstawicielem hybrydowych crossoverów, który może stanąć na drodze Kony, jest mocno spokrewniona Kia Niro [ZOBACZ NASZ TEST]. Jeśli mowa o Kii, nikogo nie powinno zdziwić, że 90 proc. podzespołów dzieli z Koną. Tyczy się to zarówno jednostki napędowej, którą również jest 1.6 GDI oraz 6-stopniowej skrzyni automatycznej. Kia Niro Hybrid jest z kolei nieco tańsza, ponieważ za podstawowy wariant M przyjdzie nam zapłacić co najmniej 97 900 zł. Następnym wariantem jest oczywiście L, który ceni się na 107 990 zł. Ostatni - zgadza się - XL kosztuje z kolei 124 990 zł, a to więcej niż C-HR i Kona. W głównej mierze Niro będzie tym samym co Kona, jednak Kia oferuje już cyfrowe zegary i posiada jako-takie opcje pozwalające spersonalizować wnętrze po swojemu (kolorowe dekory, tapicerki).
Podsumowanie
Jeśli szukasz auta, które poradzi sobie w miejskiej dżungli, podjedzie na wysokie krawężniki, nie spali kropli paliwa w korku i dobrze wygląda, hybrydowa Kona jest propozycją, której warto przyjrzeć się z bliska. Hyundai Kona Hybrid zauroczył mnie swoim wyglądem, choć to głównie zasługa żywego koloru, który na szarych ulicach Warszawy mocno się wyróżnia. Czar nieco prysł, kiedy zacząłem zwracać uwagę na jakość plastików, które znajdują się w całej kabinie. Innemu autu bym tego nie wybaczył, ale świetny układ napędowy Kony sprawił, że chciałbym z nim zostać na dłużej. Zwłaszcza, że osiągnięcie wyniku spalania powyżej 6 l/100 km było w tym aucie prawdziwym wyzwaniem.
Bądź na bieżąco, obserwuj nas na facebooku
Hyundai Kona Hybrid 1.6 GDI - dane techniczne
SILNIK | R4 16V |
Paliwo | benzyna |
Pojemność | 1580 cm3 |
Moc maksymalna | 141 KM przy 5700 obr./min. |
Maks moment obrotowy | 265 Nm Nm przy 4000 obr./min. |
Prędkość maksymalna | 160 km/h |
Przyspieszenie 0-100km/h | 11,2 s |
Skrzynia biegów | automatyczna / 6 biegów |
Napęd | przedni (2WD) |
Zbiornik paliwa | 38 l |
Katalogowe zużycie paliwa (miasto/ trasa/ średnie) |
6 l/ 4,7 l/ 5,2 l |
poziom emisji CO2 | 117 g/km |
Długość | 4165 mm |
Szerokość | 1880 mm |
Wysokość | 1565 mm |
Rozstaw osi | 2600 mm |
Prześwit | 171 mm |
Masa własna | od 1376 kg |
Pojemność bagażnika | 361 l/ 1143 l |
Hamulce przód/ tył | tarczowe wentylowane/ tarczowe wentylowane |
Zawieszenie przód | Kolumna MacPhersona |
Zawieszenie tył | belka skrętna |
Opony przód i tył (w testowym modelu) |
235/45 R18 |