Gdy inni producenci w klasie kompaktów ograniczają się do hatchbacka i kombi, ewentualnie dorzucając odmianę „uterenowioną”, Kia prezentuje również usportowionego kombiaka, aspirującego do klasy zagospodarowanej do tej pory w niewielkim stopniu, i to na dodatek przez graczy z segmentu premium. Na rynku zdominowanym przez wszystko co uterenowione i napompowane, pojawił się więc ciekawy, smukły i alternatywny samochód.
Przeczytaj także: Kia XCeed oficjalnie - podniesiony, trochę inny Ceed
Istniejące na rynku auta o nadwoziu shooting brake to m.in. Mercedesy CLA i CLS, Porsche Panamera Sport Turismo, a do 2016 roku do tego grona moglibyśmy zaliczyć również Ferrari FF. Właściciele takich aut spędzają weekendy na polu golfowym (i to chyba jedyny golf o jakim rozmawiają), a po zakończonej rozgrywce raczej nie wracają do dwupokojowych mieszkań na przedmieściach.
I wtedy na rynku pojawia się on
ProCeed w produkcyjnej wersji komunikowany jest jako „shooting brake”, a co najlepsze, wystylizowany został tak dobrze, że ta nazwa nawet nie szokuje. Auto jest dopracowane, spójne stylistycznie i nie brakuje w nim smaczków, takich jak trójkątne światło "stop", czy satynowa płetwa wyłaniająca się z linii okien. Łatwo było przesadzić, ale styliści poradzili sobie tutaj bezbłędnie.
Test hatchbacka: Kia Ceed L 1.4 T-GDI 140 KM: dobra alternatywa
W czasach dominacji SUV-ów, wprowadzenie takiego wozu do oferty jest zagraniem nie tylko odważnym, ale i wyczekiwanym przez tych, którzy szału podwyższania nie trawią. Ja, co prawda, do takich osób nie należę, ale modelu shooting brake od Kii byłem bardzo ciekawy z tego względu, że w uwielbiam, gdy auto dobrze się prowadzi, ma charakter i jest atrakcyjne - dokładnie w tej kolejności. Wydawało mi się, że w modelu ProCeed właśnie to odnajdę.
Co za ulga. Nie myliłem się
Okazało się, że Kia ProCeed jeździ nawet trochę zbyt "porządnie". Swoim zrównoważonym prowadzeniem balansuje na granicy nudy, nie zaskakując kierowcy w żadnej sytuacji. Aż strach pomyśleć, jak jeździłby ten samochód z napędem na cztery koła.
Pisaliśmy: Kia ProCeed – rodzynek w klasie popularnych kompaktów
ProCeed wjeżdża w zakręty bardzo chętnie, a nadwozie nie wychyla się w znaczącym stopniu. Skręt można zacieśniać naprawdę długo, korzystając z zaskakujących zasobów przyczepności. Kia ani nie drgnie, choć mogłaby lekko zamieść tyłem podczas odpuszczenia gazu w szybkim łuku. Ta wręcz niemiecka neutralność generalnie nie jest bolączką - producenci często do niej dążą, choć lekka nadsterowność przy odjęciu gazu byłaby tu świetna. Jako, że jest to "zaledwie" wersja GT Line, nie można rozpatrywać tego jako wady. Wspomaganie kierownicy mogłoby stawiać odrobinę większy opór. Kierownica staje się "cięższa" podczas szybszej jazdy, ale opór zdaje się być dość sztuczny i byłoby miło, gdyby układ kierowniczy przekazywał nieco więcej informacji o tym, co dzieje się z przednimi kołami.
Pod maską bez zaskoczeń
1.4-litrowy silnik benzynowy również daje sobie radę z napędzaniem samochodu, również przy wyższych prędkościach. Choć na wysokich obrotach nie brzmi zbyt przyjemnie, zadyszki dostaje dopiero w okolicy maksymalnych prędkości, jakie można legalnie rozwinąć w Polsce. Zużywa przy tym ilości paliwa, które można nazwać „spodziewanymi”. Ciężko jest zejść poniżej 6 litrów w jakichkolwiek warunkach, ale nawet w gęstym, miejskim ruchu nie przekroczymy raczej 9 l/100 km. Jest jednak coś, co skutecznie studzi zapędy kierowcy i często przeszkadza Kii wykorzystać potencjał, który tkwi w 140-konnym motorze. Mowa o dwusprzęgłowej skrzyni biegów.
Sprawdź: Nowa Kia Ceed GT – podgrzana, ale jeszcze nie gorąca
Bardzo lubię klasyczne automaty. Dwusprzęgłowe skrzynie to trochę inna historia, choć najnowsze konstrukcje pokazują, że da się zrobić skrzynię zautomatyzowaną tego typu, która nie odbiera przyjemności z jazdy. DCT w koreańskich autach niestety nie należy do tych przekładni i przeciętnie radzi sobie z dynamiczną jazdą. Nie brakuje jej płynności, a kierowcy, którzy nie przepadają za dynamiczną jazdą powinni być usatysfakcjonowani. Ale to auto aż prosi się o ręczną (lub automatyczną, ale lepszą) przekładnię. Dwusprzęgłówka spóźnia redukcje i maniakalnie dąży do utrzymania jak najwyższego biegu, przez co pokazuje wszystkie swoje wady tam, gdzie sam samochód błyszczy - na szybkich, krętych odcinkach.
ProCeed oferuje tryb sport, który w niewielkim stopniu poprawia sytuację, trzymając zazwyczaj jedno przełożenie niżej. Nijak nie przyspiesza jednak redukcji i nie zapewnia szybszych kickdownów - przynajmniej w stopniu, który można by nazwać odczuwalnym. Choć część tych niepożądanych cech wydaje się być możliwa do rozwiązania łatkami oprogramowania, wrażenia z jazdy innymi koreańskimi produkcjami wyposażonymi w tę przekładnię dają podobne wrażenia co w Kii. Ta skrzynia po prostu nie lubi się z dynamiczną jazdą. Szkoda.
Efektowny bez wyrzeczeń?
Wróćmy do zalet wozu. ProCeed w nowej odsłonie ma jeden bardzo znaczący atut. Choć wygląda efektownie i aspiruje wyżej, niż odmiana kombi, różnice w cenie między tymi odmianami są symboliczne. Względem podobnie wyposażonego Ceeda kombi, ProCeed niemal nie różni się ceną. To sprawia, że kwestia wyboru między Ceedem SW, a ProCeedem to w zasadzie kwestia osobistych preferencji.
Zobacz: Kia dostaje pełne cyfrowe zegary. Debiut w modelu Kia XCeed
Argumentem za wyborem "shooting brake'a dla ludu" może być również to, że przy okazji tworzenia naprawdę atrakcyjnego wizualnie samochodu, nie ucierpiała jego praktyczność. Kombiakiem oczywiście przewieziemy nieco więcej, głównie z uwagi na mocno pochyloną tylną szybę ProCeeda. Pojemność jego bagażnika jest jednak w zupełności satysfakcjonująca, bo wynosi 594 litry wg normy VDA. Ma on również praktyczne schowki w podłodze i haczyki na torby, czy siatki z zakupami. Na ilość przestrzeni nie mogą także narzekać pasażerowie tylnej kanapy. Mierząc 190 cm wzrostu, nie miałem problemu, żeby usiąść wyprostowanym w drugim rzędzie siedzeń. Wygląda na to, że w Kii ciekawa stylistyka nie wymaga wyrzeczeń.
Dobrze znane wnętrze
Wnętrze ProCeeda nie różni się od tego, jakie znajdziemy w innych autach z rodziny Ceed. Jest poprawnie rozplanowane i dobrze zmontowane, przynajmniej w środkowej części. Warto docenić duże, otwierane okno dachowe i wygospodarowanie miejsca na nieoceniony schowek na okulary w podsufitce. Zganić koreańskiego kompakta można z kolei za tu i ówdzie pojawiającą się nieprzyjemną fakturę tworzywa. Nie wszystkim przypadnie do gustu stosunkowo cienki wieniec kierownicy, choć mi on akurat wcale nie przeszkadza. System audio JBL gra całkiem znośnie, choć irytować może rezonans dobiegający z trudnego do określenia miejsca. Skoro głośniki grają nieźle, to czemu nie zadbano o to, by muzyki słuchało się tu przyjemnie?
Więcej emocji: Kia Stinger GTS: wersja dla miłośników driftowania
ProCeed nie oferuje również cyfrowych zegarów, a jedynie niewielki wyświetlacz między tradycyjnymi wskazówkowymi licznikami. O ile te nie są brzydkie, to ekranik trąci myszką. Na cyfrowe rozwiązanie "problemu" trzeba czekać przynajmniej do liftingu. Tak naprawdę jest ono już gotowe, bo pojawi się lada moment w modelu XCeed - crossoverze będącym częścią rodziny Ceed.
Cena i podsumowanie
Kia ProCeed to kompletny, zwinny, atrakcyjny samochód. Jest bez wątpienia udanym autem, choć nietrudno znaleźć w nim punkty, które przydałoby się poprawić przy okazji liftingu. Ciężko znaleźć dla niego rywala, bo gra w segmencie jedynego takiego auta w kompaktowej klasie, którym jest Mercedes-Benz CLA Shooting Brake. Model z gwiazdą w logo to jednak zupełnie inna liga cenowa i wizerunkowa. Ciężko podejrzewać, by klienci na CLA byli zainteresowani Kią. Ci, których nie stać na Mercedesa mogą jednak zainteresować się koreańską propozycją.
Testowaliśmy: Kia Stinger GT 3.3 V6 T-GDI 366 KM 8AT AWD
ProCeed jest dostępny w wersjach GT Line (testowanej) i GT, z 1.6-litrowym silnikiem o mocy 204 koni mechanicznych i nieco bardziej wyostrzonym charakterem. Cena? Od 94 990 zł z litrowym, 120-konnym silnikiem pod maską, który może i nie jest zły, ale nie ma co nim zawracać sobie głowy. W aucie, które tak dobrze wygląda i jeździ, 1.4-litrowe 140 KM to minimum. Na szczęście dopłata do niego nie jest duża, bo wynosi 4000 zł. Otrzymujemy nie tylko wyższą moc, ale i dodatkowy cylinder. Słowem - warto. Testowana odmiana to 1.4 140 KM, ale z 7-stopniowym automatem. To moment, w którym chciałbym Wam przekazać kolejną dobrą wiadomość. Możecie sobie śmiało odpuścić droższą skrzynię i zamiast płacić 104 990 zł pozostać przy cenie 98 990 zł. Cena może nie najniższa, ale w standardzie dostajemy dużo miejsca, system bezkluczykowy, dobre LED-owe reflektory czy system multimedialny z Apple CarPlay.
Kia ProCeed 1.4 T-GDi 7DCT - dane techniczne
SILNIK | R4 16V |
Paliwo | Benzyna |
Pojemność | 1353 cm3 |
Moc maksymalna | 140 KM/59 kW przy 6000 obr./min. |
Maks mom. obrotowy | 242 Nm/ przy 1500-3200 obr./min. |
Prędkość maksymalna | 210 km/h |
Przyspieszenie 0-100km/h | 9,4 s |
Skrzynia biegów | automatyczna dwusprzęgłowa/ 7 biegów |
Napęd | przedni |
Zbiornik paliwa | 50 l |
Katalogowe średnie zużycie paliwa | 6,0 - 6,5 l |
poziom emisji CO2 | 137-147 g/km |
Długość | 4605 mm |
Szerokość | 1800 mm |
Wysokość | 1422 mm |
Rozstaw osi | 2650 mm |
Masa własna | 1330 kg |
Ładowność | 540 kg |
Pojemność bagażnika/ po złożeniu siedzeń |
594 l/ 1545 l |
Hamulce przód/ tył | tarczowe wentylowane/ tarczowe |
Zawieszenie przód | kolumny McPhersona |
Zawieszenie tył | wielowahaczowe |
Opony przód i tył (w testowym modelu) |
225/40 R18 |
Odzież i obuwie w promocji? Sprawdź promocje na stronie Limango kody rabatowe.