Praga. Czeska, nie warszawska. Pojechałam tam zapoznać się z nietuzinkowymi modelami z gamy marki Seat. Był Leon Cupra R – swego rodzaju pożegnanie marki z logotypem Cupra, przed jej oficjalnym "startem w dorosłość". Auto niesamowite, szybkie i precyzyjne. Hiszpan pokazujący język zadziornemu Civicowi Type R. Jednak to limitowane auto, które powstało w zaledwie 700 egzemplarzach, nie będzie bohaterem niniejszego materiału. Podobnie nie skupię się też wcale na Atece FR - aucie wygodnym, żwawym i atrakcyjnie zaprojektowanym stylistycznie.
Powiecie, że wybrzydzam? Że kręcę nosem na 300-konnego hot hatcha i szybkiego SUV-a? Oj nie. Na widok tego, co stało za Leonem i Atecą, zrobilibyście to samo co ja...
Spotkanie z legendą
Seat 800. Seat 850. Seat 1200 Bocanegra. Niebieski, biały i zielony. Każdy w wieku co najmniej sędziwym. Niepowtarzalna okazja, żeby we współczesnym świecie wsiąść do 50-letniego klasyka w stanie idealnym. Nie tylko wsiąść i powąchać, ale też się przejechać! I nie po zamkniętym placu. Po drogach publicznych. Bez klimatyzacji, wspomagania, centralnego zamka, ale za to z ogromnym uśmiechem na twarzy.
Seat 800
Na pierwszy ogień w moje ręce trafił niebieski Seat 800. Auto było produkowane od 1964 do 1967 r. Jest o tyle ważne dla marki, że był to pierwszy model stworzony tylko przez Seata. Fakt, że w oparciu o Fiata 600, ale jednak to pierwsze "dziecko" hiszpańskiej marki.
Zapytacie jakie są wrażenia z jazdy? Niesamowite! To auto jest tak szalenie nieprecyzyjne, że trudno znaleźć jakikolwiek punkt odniesienia. Może dziennikarze z wcześniejszego pokolenia, którzy mieli kiedyś pod domem Malucha mają jakieś porównanie. Ja nie miałam żadnego.
Drzwi otwierane pod wiatr wymagają solidnego grzmotnięcia, żeby je zamknąć. Jednak otwierając trzeba je trzymać, aby nie wygięły się w drugą stronę. Nie znajdziecie tam zawiasów. Ogranicznikiem otwarcia jest tylko materiałowy pasek przymocowany do słupka w dolnych partiach.
Wsiadam. Szukam pasów w najbardziej oczywistym miejscu, ale napotykam tylko pusty słupek. Pasy muszę wyciągnąć spod fotela i zapiąć się na wzór miejsca w samolocie. Zapomnijcie o jakimkolwiek radiu czy klimatyzacji. Szyby są na korbkę, fotel przypomina mięciutki taboret, a wielka i cienka jak palec kierownica źle leży w dłoniach. Ale cudownie!
Skrzynia biegów posiada jedynie 4 przełożenia, a wrzucenie konkretnego z nich jest jak kinder niespodzianka dla dorosłych – nigdy nie wiesz na co trafisz. Samo podróżowanie tym autem nie należy do najprostszych. Układ kierowniczy nie bardzo daje się wyczuć, a ostatni bieg możemy wrzucić dopiero przy naprawdę wysokich obrotach (wcześniej auto zaczyna drastycznie zwalniać). Zaskakująco dobrze sprawdza się jednak zawieszenie, pod warunkiem, że nie przejeżdżacie przez progi zwalniające – wówczas trzeba trzymać mocno zaciśnięte zęby.
1200 Bocanegra
Na drugi ogień w moje ręce trafiła trawiasto-zielona legenda. Ten konkretny model 1200 Bocanegra został wyprodukowany w 1976 roku. Auto na swoje czasy było niesamowicie sportowe i ekskluzywne. We wnętrzu czuć ducha sportowego klasyka. Sportowe detale, sporo wskaźników informujących o tym, co dzieje się z samochodem i "normalne" pasy bezpieczeństwa, to na lata siedemdziesiąte rarytas! Podobnie jak w Seacie 800, również w Bocanegrze siedzimy bokiem. Tu nawet bardziej. Jednak klimatu takiej podróży, cofnięcia się w czasie o kilkadziesiąt lat nie da się kupić nawet najwygodniejszym fotelem.
Seat 850 Especial
Na koniec trafił się prawdziwy rarytas – "osiemset pięćdziesiątka" w wersji Especial. Auto jest wyjątkowe pod wieloma względami. Silnik o pojemności 843 cm3 umieszczono z tyłu, skąd przekazuje napęd na tylną oś. Jednak jego konstrukcyjne rozwiązanie jest dość ciekawe, ponieważ kręci się w lewą stronę. Nie dosłownie – Hiszpanie bazując na Fiacie 600 pokombinowali odrobinę z napędem i odwrócili jednostkę napędową tyłem do przodu. Aby wszystko działało jak trzeba (a koła kręciły się w odpowiednią stronę) konieczna była zmiana kierunku obrotów wału korbowego.
Wersja Especial posiadała o 10 KM mocniejszy silnik dzięki czemu prędkość maksymalna była większa o 10 km/h. W praktyce, po kilkudziesięciu latach od nowości, przekraczanie 70-80 km/h to niemal igranie ze śmiercią. Specjalna wersja posiadała również 13-calowe stalowe felgi, a nie 12-calowe, jak to w przypadku zwykłej wersji. Ciekawie to brzmi, prawda? 13 cali. Dziś miejskie auta stawia się na osiemnastkach.
Test aut klasycznych to coś, do czego trudno się odnieść mając porównanie jedynie z nowymi modelami. We współczesnych realiach testy samochodów skupiają się na precyzyjnym prowadzeniu, jakości wykonania, detalach. Trudno auta klasyczne rozpatrywać w tych samych kategoriach. Choć detali im nie brak, jakość wykonania nie przypomina tego co spotykamy we współczesnych markach premium. Układy kierownicze nie pracują z chirurgiczną precyzją i mimo wieku raczej nigdy nie dorównywały tym, które mamy we współczesnych pojazdach.
Taka motoryzacyjna podróż w przeszłość pokazuje jak ogromny skok technologiczny poczyniliśmy w ciągu zaledwie półwiecza. I jak bardzo powinniśmy doceniać dobrodziejstwa technologii, nawet klimatyzację i radio, które w XXI wieku są dla nas oczywistością. Jeśli wzięlibyśmy najbiedniejszą wersję Citroena C1, albo Chevroleta Sparka, wszyscy by na te auta narzekali. Że niewygodne, że nie ma klimatyzacji, a szyby opuszcza się korbką. Ale dziwnym trafem nikt nie miał takich zarzutów wobec uroczych hiszpańskich staruszków, a wszystkie braki i wady, stały się uroczymi detalami, nadającymi im charakteru zaletami.